Spór między bydgoskim ratuszem a kibicami Zawiszy trwa. I choć wczoraj w Sądzie Grodzkim w Bydgoszczy nie zapadł jeszcze wyrok, emocje budziły okoliczności rozprawy. Sędzia wyprosił z sali dziennikarzy. Na miejscu została tylko, jako mąż zaufania, przedstawicielka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Ukarani za hasła
- To już nie spór z ratuszem, ale wojna. Nie pozwolimy, by niewinni ludzie byli skazywani tylko dlatego, że są kibicami - mówi znajomy obwinionych, który nie chciał ujawniać swojego nazwiska.
Zaczęło się w lipcu ubiegłego roku, gdy na otwarciu Mistrzostw Świata Juniorów w Lekkiej Atletyce kibice wywiesili na stadionie przy ulicy Gdańskiej transparenty. Na płótnach znalazł się m.in. napis: "Od lat każdy wie, że w Bydgoszczy jest Zawisza. Teraz mamy prezydenta, który o tym nie pamięta". Był to protest przeciw przez miasto wyrazu Zawisza z nazwy stadionu.
Najpierw zawiadomienie do prokuratury złożył prezydent Konstanty Dombrowicz. Zostało ono odrzucone i dopiero po policyjnym doniesieniu sprawa trafiła na wokandę. Wyrokiem nakazowym z 11 lutego ukaranych zostało siedmiu kibiców. Za "werbalne manifestowanie i wywieszanie transparentów" sąd na miesiąc ograniczył im wolność. Kibice złożyli sprzeciw od tego wyroku. Sprawa odbywała się wczoraj.
Bez mediów
Mimo zainteresowania mieszkańców i kibiców procesem, sąd uniemożliwił wczoraj mediom przysłuchiwanie się rozprawę. Mogli wysłuchać tylko aktu oskarżenia. Gdy sędzia potwierdził dane kibiców, poprosił dziennikarzy o opuszczenie sali.- Sala nie spełnia warunków bezpieczeństwa- tłumaczył swoją decyzję sędzia Piotr Wiśniewski. I dodał: - Obowiązkiem dziennikarzy jest złożyć do prezesa sądu pismo z prośbą o przydzielenie większej sali rozpraw.
Maciej Bernatt z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka komentuje: - Decyzja o utajnieniu rozprawy jest dyskusyjna. Cieszymy się jednak, że możemy śledzić proces. Trzymamy rękę na pulsie, bo wciąż zachodzi podejrzenie o złamaniu prawa do wolności słowa.
Są dobrej myśli
Wczoraj wyrok nie zapadł, rozprawę odroczono do maja. - Sąd musi zbadać kolejne dowody. Jeden z nich ma zostać dostarczony przez ratusz. Drugi - materiały wideo i zdjęcia - od policji - tłumaczy sędzia Piotr Wiśniewski.
Jednym ze świadków był wczoraj Maciej Grześkowiak, zastępca prezydenta miasta: - Sprawę określam jako "harcerstwo". Tu nie chodzi o samo zachowanie kibiców, o transparenty. Takie wybryki mogą zniweczyć starania miasta o organizowanie kolejnych imprez sportowych.
Łukasz Kaczanowski, obrońca obwinionych, jest spokojny: - Materiały, które sąd zbadał do tej pory, nie wskazują, że to moi klienci wywiesili transparenty. Mam nadzieję, że następna rozprawa będzie już ostatnią.