https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po jego stronie

Małgorzata Felińska [email protected]
rys. Tomasz Wilczkiewicz
Jak Agencja Nieruchomości Rolnych od 4 lat odzyskuje 900 ha...

Syndyk nie przejmuje się wyrokiem sądu, który nakazuje mu wydać Agencji Nieruchomości Rolnych użytkowane bez umowy 900 ha państwowej ziemi. I składa apelację.

Bydgoski oddział Agencji Nieruchomości Rolnych od prawie czterech lat nie może odzyskać jednego z największych popegeerowskich gospodarstw w woj. kujawsko-pomorskim. Syndyk upadłego Przedsiębiorstwa Rolnego Wierzbiczany włączył umowę dzierżawy ponad 900 ha państwowej ziemi do masy upadłości i poddzierżawia gospodarstwo w Wierzbiczanach (gm. Gniewkowo) rolnikowi z Juncewa. Nie zważa na to, że ANR podpisała umowę dzierżawy nie z nim, lecz z upadłym Przedsiębiorstwem Rolnym.

Syndyk Joachim Franz twierdzi, że dzierżawca bierze dopłaty bezpośrednie, a raty dzierżawy (odpowiednio powiększone) płaci do masy upadłości. On z kolei odprowadza czynsz na konto agencji. Tyle tylko, że płaci raty takiej samej wysokości jak PR Wierzbiczany, podczas gdy za bezumowne użytkowanie ziemi trzeba zapłacić ANR więcej o 25 procent. Zdaniem syndyka te wyższe raty, jeśli taki będzie ostateczny wyrok sądu, będzie musiał uregulować rolnik, który poddzierżawia ziemię.

Ugoda albo proces
Na razie zapadł wyrok w pierwszej instancji - w maju wydał go wreszcie Sąd Okręgowy w Bydgoszczy, po ponad trzech latach procesu: syndyk ma natychmiast wydać gospodarstwo w Wierzbiczanach Agencji Nieruchomości Rolnych. Joachim Franz "uznał ten wyrok za bezpodstawny".

- Poinformowaliśmy syndyka, że może oddać nam ziemię dopiero po żniwach - mówi Stanisław Nowakowski, dyrektor bydgoskiego oddziału ANR.

Syndyk uważa jednak, że to żadna łaska (bo gdyby agencja szybciej chciała odebrać pola, musiałaby zapłacić za zbiory) i informuje, że właśnie złożył apelację od wyroku Sądu Okręgowego w Bydgoszczy do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Dodaje jednak, że jeśli agencja zgodzi się na ugodę, wycofa apelację. Ugoda ma polegać na tym, że Franz wyda gospodarstwo agencji, ale... za rok - po żniwach 2008 r.

- Na takich warunkach ugody nie podpiszemy - zapowiada Edward Wysocki, kierownik Sekcji Gospodarowania Zasobem bydgoskiego oddziału ANR. - Do tego czasu zapadnie prawomocny wyrok i syndyk będzie musiał wydać nam gospodarstwo. Obciążymy go też 25-procentową dopłatą do czynszu za bezumowne użytkowanie ziemi oraz 22-procentowym VAT-em, liczonym od całości czynszu od momentu przejęcia przez niego Wierzbiczan. To będzie sześciocyfrowa kwota.

Poślizg na indykach
Historia rozpoczęła się w październiku 1996 r., kiedy Maciej W., prezes Przedsiębiorstwa Rolnego Wierzbiczany podpisał z dyrektorem bydgoskiego oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych umowę dzierżawy ponad 900 ha w Wierzbiczanach, Parchaniu, Gąskach, Orłowie i Bombolinie. Była ona przedłużana kilka razy aneksami - do 2016 r.

Oprócz uprawy pól spółka zajmowała się produkcją indyków. Jednak dwóch udziałowców zaczęło mieć kłopoty. Nie zapłacili dwóch rat dzierżawnych i 20 listopada 2003 r. ANR rozwiązała ze spółką umowę dzierżawy. Syndyk przekonuje, że zanim Maciej W. odebrał pismo o rozwiązaniu umowy, spłacił zaległości.

Zdaniem dyrekcji bydgoskiego oddziału agencji spłacenie długów nic nie zmieniło - umowa została rozwiązana. Prezes W. nie zgadzał się jednak z tą interpretację i gospodarstwa agencji nie oddał.

ANR czekała pięć miesięcy - 27 kwietnia 2004 r. złożyła w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy pozew przeciwko PR Wierzbiczany o wydanie nieruchomości. Odbyło się kilka rozpraw, ale na żadną nie stawił się przedstawiciel spółki.

Syndyk ziemi nie odda
Kiedy w listopadzie 2004 r. Sąd Rejonowy w Bydgoszczy na wniosek BGŻ ogłosił upadłość PR Wierzbiczany, a do spółki wszedł syndyk, agencja jego z kolei wezwała do wydania gospodarstwa. Joachim Franz uznał jednak, że umowa dzierżawy rozwiązana została niezgodnie z przepisami i gospodarstwa nie wydał, a prawo do umowy dzierżawy z ANR włączył do masy upadłości. Tłumaczył, że w myśl prawa upadłościowego zobowiązany jest sprzedać gospodarstwo w całości, z wyjątkiem gotówki i długów. A w tym przypadku całość to ruchomości oraz umowa dzierżawy podpisana z Agencją Nieruchomości Rolnych.

Stwierdził też, że jeśli dobrowolnie wyda agencji dzierżawione (teraz bezumownie) grunty, uszczupli majątek spółki, i tak zresztą niewielki. Wierzytelności wynoszą 17,8 mln zł (do masy upadłości zgłosiło się ok. 60 wierzycieli), podczas gdy majątek - tylko 4-5 mln zł. Jednak przystąpił do sprawy sądowej wytoczonej przez ANR Przedsiębiorstwu Rolnemu Wierzbiczany, ponieważ przestał funkcjonować jego zarząd.

Koniec negocjacji
900 ha wymagało ręki gospodarza, więc 27 grudnia 2004 r. syndyk wydzierżawił całe gospodarstwo w Wierzbiczanach do k. października 2008. Mimo podpisania umowy dzierżawy, 2 marca 2005 r. zamierzał na przetargu ofertowym sprzedać Wierzbiczany. Agencja uznała, że działa bezprawnie i przestrzegała, że ten, kto kupi prawo do dzierżawy, albo całe gospodarstwo, zrobi to na własne ryzyko.

Właściciele mniejszych gospodarstw wycofali się z rywalizacji, a wadium - 400 tys. zł - wpłaciło tylko dwóch oferentów: Karol Łuczak, syn dzierżawcy Jana Łuczaka oraz Krzysztof Raczkiewicz, brat Elżbiety Łuczak, żony Stefana - brata Jana Łuczaka. Ale ANR 17 lutego 2005 r. złożyła do sądu wniosek o zabezpieczenie powództwa przez zakazanie syndykowi sprzedaży praw wynikających z umowy dzierżawy. Sąd zabezpieczył majątek 23 lutego, a 2 marca syndyk musiał odwołać przetarg.

Negocjacje między ANR a syndykiem zaowocowały 1 marca tego roku spisaniem notatki, w której strony ustaliły, że widzą możliwość ugodowego zakończenia sporu.

ANR chciała uznać umowę dzierżawy za aktualną, co wiązałoby się z korektą naliczenia opłaty za dotychczasowe bezumowne korzystanie z gospodarstwa przez syndyka. Syndyk natomiast miał do 31 marca br. wydać agencji 4 działki o powierzchni prawie 120 ha z budynkami, a pozostałą część ziemi - do 31 maja 2009 r. Gdyby jednak wcześniej sprzedał PR Wierzbiczany, nabywca będzie zobowiązany zwrócić ziemię ANR.

Ostatecznie do ugody nie doszło, jak twierdzi Franz - z winy dyrektora Nowakowskiego. W maju sąd pierwszej instancji wydał wyrok niekorzystny dla syndyka.

Stanisław Nowakowski, dyrektor bydgoskiego oddziału ANR obiecuje, że po przejęciu gospodarstwa nastąpi jego restrukturyzacja - grunty zostaną podzielone, żeby mogły powiększyć jak najwięcej gospodarstw rodzinnych. Nie wiadomo jednak, kiedy to nastąpi.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska