Na razie bez skutku.
Chodzi o domy, które są stawiane wbrew obowiązującym na działkach przepisom. Pan Cieniuch nie tylko jest legalistą, który cierpi, że łamane jest prawo, ale ma też swój osobisty interes, by interweniować, bo samowola budowlana szkodzi nie tylko jego płotowi, zagrożona jest także altana.
Kto powinien tego pilnować?
Pisał, gdzie się da. Do nadzoru budowlanego w powiecie i w województwie, i w Warszawie. Interwencję złożył na policji. Ostrzega, że będzie żądał odszkodowania.
- Nie chcę pieniędzy dla siebie - mówi. - Przeznaczę je na charytatywny cel.
Dodzwoniliśmy się do okręgowego zarządu Polskich Związku Działkowców w Gdańsku i okazało się, że zarząd nie ma rady na to, co się dzieje.
- Każdy użytkownik działek podpisuje, że będzie przestrzegał regulaminu, a w nim jest zapisane, do ilu metrów kwadratowych może mieć altana w mieście i poza nim - mówi Czesław Smoczyński, prezes PZD w Gdańsku. - To zarząd danego ogrodu powinien pilnować przestrzegania prawa. Jeśli tego nie robi, to bardzo źle.
Nie ma na to kary
Smoczyński ubolewa, ale za łamanie prawa nie ma w zasadzie kar. Można delikwenta pozbawić członkostwa i pozbawić prawa użytkowania działki, ale to oznacza spotkanie w sądzie.
- No cóż - wzdycha prezes. - Nie widzę innej drogi, jak zwrócić się do waszego burmistrza, by w porozumieniu ze starostwem uaktywnił nadzór budowlany.