Półtora roku to czas, jaki przysługuje inspektorom sanepidu na stwierdzenie, czy zabezpieczone środki są rzeczywiście dopalaczami.
- To, co robimy obecnie, można nazwać czynnościami administracyjnymi - wyjaśnia Renata Dobosz, rzecznik prasowy Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bydgoszczy. - Muszą zostać dopełnione, zanim rozpoczną się badania laboratoryjne zabezpieczonych przez nas substancji.
Jeśli przez najbliższe 90 dni inspektorom nie uda się skierować próbek do badań, to sklep może zostać ponownie otwarty. - Jeżeli jednak uznamy, że w dalszym ciągu istnieją uzasadnione podejrzenia, iż asortyment sprzedawany w tym punkcie jest groźny dla zdrowia, to sklep zostanie ponownie zamknięty.
Ta historia ma swój początek 15 października tego roku. To wtedy przy ulicy Śniadeckich w Bydgoszczy został otwarty sklep "Śmieszne rzeczy". Dwa miesiące wcześniej punkt o tej samej nazwie, tylko że mieszczący się przy ulicy Gdańskiej, został zamknięty przez sanepid.
Przeczytaj także:Imprezowe proszki w bydgoskim sklepie. Czy to dopalacze?
W październiku sprawdziliśmy, co można tam kupić oprócz paru zabawnych gadżetów przydatnych na imprezę.
Imprezowe proszki spod lady
Wśród okazjonalnych śmiesznot na sklepowych regałach można było znaleźć między innymi: sztuczne wąsy, gumową pierś, poliestrowy penis, falliczne słomki do drinków na wieczór panieński, maski na halloween, nieco farbowanego różowego puchu.
Nie to jednak zainteresowało inspektorów bydgoskiego sanepidu. Chodziło o asortyment dostępny tylko dla "wtajemniczonych" klientów. I właśnie o niego zapytaliśmy ekspedientkę ze "Śmiesznych rzeczy".
Wyjęła zza lady paczuszkę owiniętą czarną folią. W środku można było dostrzec coś, co przypominało pokruszony susz roślinny. Napis: "Produkt nie do spożycia!" Poniżej adres producenta w Pabianicach. - Zielony ogień - wyjaśniała ekspedientka. - Daje efektowny płomień. Mamy też zapach do łazienki. To tak się rozsypuje i wszyscy potem wdychają ładny zapach. Oczywiście to nie jest do spożycia.
Surowa kara za dopalacze
Z naszych ustaleń wynika, że do niedawna sklep sieci "Śmieszne rzeczy" działał też we Włocławku.
Polskie prawo zakazuje handlu dopalaczami. Na złamanie tego przepisu właściciel musi liczyć się z karą nawet miliona zł.
