Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąsiedzka przyjaźń poszła z dymem

(bas)
W mieszkaniu Szczygielskich stoi węglowa kuchnia. To właśnie ona stała się przyczyną ich zmartwień. Nie bez powodu jednak, ale - jak twierdzą - za sprawą sąsiadów mieszkających za ścianą.

www.pomorska.pl/wloclawek

Więcej informacji z Włocławka na stronie www.pomorska.pl/wloclawek

Bogusława Szczygielska i jej mąż Henryk mieszkają w budynku komunalnym na włocławskim Zawiślu. Są rodziną zastępczą dla trojga swoich dorastających wnuków. Kiedyś było im ciasno, ale udało się powiększyć mieszkanie o dwa nieduże pokoiki po zmarłej sąsiadce. Wydawać by się mogło, że już niewiele im potrzeba do szczęścia. A jednak...

- Naszą zmorą stała się ta kuchnia węglowa - pani Bogusława wskazuje na westfalkę, stojącą w rogu pomieszczenia. - Gdy w tych dodatkowych pokojach założyliśmy centralne ogrzewanie, ciepło szło właśnie stąd. Kiedyś można było porządnie napalić, teraz w ogóle nie ma ciągu. Udaje się tylko wtedy, gdy sąsiadów zza ściany nie ma w domu. Kiedy jednak wracają, problemy z paleniem zaczynają się od nowa.

Zadawniona sprawa

Mieszkanie jest skromne, ale czyste, zadbane. Sporo rodzinnych fotografii. - Staramy się, aby dzieciakom niczego nie brakowało - mówi Bogusława Szczygielska. - Co roku jeździmy do Nadleśnictwa i w wyznaczonych miejscach zbieramy w lesie drewno. Potem gromadzimy je w komórkach, żeby starczyło na całą zimę. W tym roku mieliśmy prawie dziewiętnaście metrów i niewiele już zostało przez tę srogą zimę. Sąsiedzi kupili metr i też przeżyli. Naszym kosztem!

Szczygielscy są przekonani, że ów "brak ciągu" w kuchni, to efekt przeróbek, dokonanych przez sąsiadów zza ściany. - Dziury w kominie zrobili, zamontowali taką ssawkę i od nas ciepło ciągną - przekonuje pan Henryk. Sam kilkakrotnie przerabiał instalację, ale ciągu nie udało się poprawić.

Nie wierzą kominarzowi

- To trwa już od trzech lat - opowiada Szczygielska. - Komisje różne już były, ale zawsze głos decydujący należy do kominiarza, pana Morawskiego. On zaś, zanim przyjdzie do nas, zawsze do sąsiadów najpierw zajrzy. Oni wtedy ssawkę wyłączają i podczas kontroli pali się jak należy. Ale po wyjściu komisji, sytuacja wraca do normy.

- Jaka ssawka? - dziwi się Wiesław Morawski z włocławskiego oddziału Spółdzielni Kominiarzy w Toruniu. - Może chodzić ewentualnie o jakąś pompkę obiegową. Ale u sąsiadów tych państwa ani pompki, ani ssawki, ani dziur w kominie nie ma. Ta sprawa ciągnie się od lat, zna ją prezes "Zarządcy", administracja, znają urzędnicy z ratusza. W tle jest sąsiedzki konflikt. Radziłem już Szczygielskim, żeby ściągnęli skądś niezależnego kominiarza, skoro mi nie ufają. On też powie to, co ja - że zarówno Szczygielscy, którzy palą drewnem, jak i ich sąsiedzi, używający węgla, mają już od dawna oddzielne przewody kominowe.

Państwo Szczygielscy już nikomu nie wierzą. Zamierzają powiadomić prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska