https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sędzia strażak ze Żnina uratował życie piłkarzowi z Bydgoszczy

Iwona Góralczyk
Gdyby nie on, mecz mógłby się zakończyć tragicznie. Podczas gry jeden z zawodników - pochodzący z Bydgoszczy Michał Cywiński, został sfaulowany, upadł na piłkę i zaczął się dusić - złapał bezdech. Natychmiastowa reakcja Marcina Liany, strażaka i sędziego w jednej osobie, spowodowała, że piłkarz już po chwili mógł kontynuować akcję na boisku.
Gdyby nie on, mecz mógłby się zakończyć tragicznie. Podczas gry jeden z zawodników - pochodzący z Bydgoszczy Michał Cywiński, został sfaulowany, upadł na piłkę i zaczął się dusić - złapał bezdech. Natychmiastowa reakcja Marcina Liany, strażaka i sędziego w jednej osobie, spowodowała, że piłkarz już po chwili mógł kontynuować akcję na boisku. Szymon Cieślak/ Facebook KS Błękitni Stargard
Gdyby nie on, mecz mógłby się zakończyć tragicznie. Podczas gry jeden z zawodników - pochodzący z Bydgoszczy Michał Cywiński, został sfaulowany, upadł na piłkę i zaczął się dusić - złapał bezdech. Natychmiastowa reakcja Marcina Liany, strażaka i sędziego w jednej osobie, spowodowała, że piłkarz już po chwili mógł kontynuować akcję na boisku.

Na fanpage'u Klubu Piłkarskiego Błękitni Stargard fani futbolu, znajomi, wreszcie zawodnicy, dziękują Marcinowi Lianie: - Bo strażak wie, jak ratować życie. Szacun! Brawo Panie Sędzio! Sędzia strażak zawsze na miejscu - piszą internauci.

- W meczu II ligi Olimpia Elbląg 0:1 Błękitni Stargard doszło do groźnie wyglądającej sytuacji - czytamy na KS Błękitni Stargard na Facebooku.

- Sfaulowany został zawodnik Błękitnych Michał Cywiński. Niefortunnie nasz pomocnik upadł z całym impetem na piłkę i zaczął się dusić - złapał bezdech. Nikt za bardzo nie wiedział, co się dzieje. Jedyną osobą, która zachowała czujność, był arbiter główny tego spotkania Marcin Liana z Cerekwicy. Dzięki szybkiej pomocy sędziego nie doszło do tragedii. Michał odzyskał dech w piersiach, mógł kontynuować zawody i pomóc kolegom w odniesieniu cennego zwycięstwa - czytamy.

Skuteczna i profesjonalna pomoc nie wzięła się znikąd. Liana jest na co dzień strażakiem zawodowym. Wie, jak ratować życie, zanim przyjadą inne służby.

W straży pracuje szósty rok. - Dokładnie od maja 2013 roku. Wcześniej, przez 15 lat, byłem nauczycielem w kilku szkołach podstawowych. Uczyłem wuefu w SP Kaczkowo, Cerekwica, aż wreszcie trafiłem do ZSS Trójka w Żninie.

- Moim marzeniem, jako nastolatka, było zostać strażakiem. Związałem się z OSP Cerekwica, jeździliśmy na zawody, imprezy. Dlaczego więc nie poszedłem w tym kierunku od razu? Po prostu kiedy ukończyłem liceum, nie czułem się dość silny, bałem się, że nie sprostam zadaniom, że nie będę w stanie profesjonalnie pomóc.

- Poszedłem na AWF do Gdańska...

To cud, że to dziecko uniknęło poważnego wypadku. Wideo - Program Stop Agresji Drogowej.

Ale przez cały czas i tak myślałem o strażakach... gdzie jadą, co robią. Jak tylko słyszałem syreny, zastanawiałem się, czy do wypadku, a może pożaru.

- Po 15 latach pracy w szkole powiedziałem do siebie: Jesteś coraz starszy, życie przeleci, a marzenie odpłynie. Czas coś z tym zrobić. Usłyszałem, że jest nabór, przystąpiłem i zostałem przyjęty. Dziś pracuję w Komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Żninie.

- Gdy ktoś mnie pyta, czy żałuję decyzji, mówię, że tak, żałuję tylko jednego: że tak późno zostałem strażakiem. Dziś widzę ten uśmiech ludzi, którym się pomaga. W szkole też nie było źle, ale chciałem innej adrenaliny.

- Nie porzuciłem jednak mojej sportowej pasji.

- W 1999 roku zacząłem, jako hobby, sędziowanie - opowiada Marcin Liana. - Początkowo jeździłem na mecze w Kujawsko - Pomorskiem, po 3 latach awansowałem na szczebel centralny. Tym samym, od 2002 roku, trwa moja sędziowska przygoda na terenie całego kraju. Dziś mam uprawnienia sędziego szczebla centralnego.

Skąd zamiłowanie do piłki?
- Jak miałem 9 lat, zapisałem się do Klubu MKS Pałuczanka Żnin. Tata woził mnie na treningi. Najpierw byłem w młodzikach, później w juniorach, wreszcie grałem w drużynie seniorów. Sędziowanie przyszło w momencie, gdy lekarz zabronił mi piłki nożnej. Powiedział: inne sporty tak, ale nie piłka. Zapisałem się więc na kurs, zaliczyłem egzamin i... zaczął się nowy etap na boisku.

- Będąc sędzią, a wcześniej piłkarzem, łatwiej mi zrozumieć zawodników, wiem, co czują, wiem, kiedy udzielić reprymendy słownej, kiedy wlepić żółtą bądź czerwoną kartkę. Uważam, że grę na boisku lepiej czują sędziowie - byli zawodnicy.

- Po raz piąty miałem takie zdarzenie, że bezpośrednio udzielałem pomocy zawodnikowi. Cztery razy był to bezdech, a raz doszło do sytuacji, że piłkarz, po zderzeniu, doznał złamania kości policzkowych i żuchwy. Doszło do połknięcia języka. Musieliśmy szybko interweniować i ten język wyciągnąć mu na zewnętrz. Zawodnik zaczął łapać oddech. Dużo czasu spędził w szpitalu, jednak tam na boisku mogło dojść do uduszenia.

- W przypadku faulu, jakiego doznał Michał Cywiński, nieszczęście też czyhało....

- W bezdechu przepona się kurczy, człowiek zaczyna się dusić, trzeba mu podnieść klatkę i brzuch, żeby mięśnie się zaczęły rozciągać, żeby klatka piersiowa i brzuch się rozciągnęły - mówi Liana.

- Nie dziwię się zawodnikom, że tak zareagowali. Ten, który faulował, odszedł, nie patrzył. To dlatego, że ten, który ucierpiał, był z drużyny wygrywającej. Czasem przeciwnik myśli, że to leżenie to celowa symulka, że grają na czas. Ja z kolei biegłem do miejsca przewinienia, zobaczyłem, że zawodnik się dusi i natychmiast podjąłem interwencję.

- Strażakiem nie jest się tylko na służbie, my nimi jesteśmy 24 godziny na dobę. Jak ktoś potrzebuje pomocy, zawsze jesteśmy gotowi. W straży mamy szkolenia, kursy, egzaminy, dlatego wiemy, jak pomagać. Wielu by chciało, ale nie wiedzą jak. A my mamy tę wiedzę i umiejętności. Nie boimy się - mówi Marcin Liana.

- Każdy strażak winien się tak samo zachować jak on. Zakres naszego szkolenia wewnętrznego obejmuje elementy związane z kwalifikowaną pomocą przedmedyczną. Raz na 3 lata jesteśmy z tego rozliczani, są egzaminy z tej wiedzy i umiejętności. Na filmie z meczu było widać, że nikt nie zareagował, tylko reakcja Marcina Liany była natychmiastowa. Widział, co się dzieje i udzielił fachowej pomocy - komentuje mł. bryg. Waldemar Ulatowski, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w KP PSP w Żninie.

Komentarze 6

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

z
zenek

TO JEST GOŚĆ!!!! SUPER SĘDZIA I STRAŻAK!!!!

BRAWO!!! NA STRAŻAKÓW MOŻNA ZAWSZE LICZYĆ!!

G
Gość
:)
b
bbbbbbbbb
W dniu 03.08.2018 o 13:37, Hgyy napisał:

W bezdechu przepona się kurczy, człowiek zaczyna się dusić, trzeba mu podnieść klatkę i brzuch, żeby mięśnie się zaczęły rozciągać, żeby klatka piersiowa i brzuch się rozciągnęły - mówi Liana.

"przepona się kurczy

"

A można dmuchnąć powietrze jak przy sztucznym oddychaniu?

J
Jan2

Nie jestem lekarzem czy ratownikiem med.

Wiele lat temu mój mały synek miał jakies 2-3 latka ugryzł jabłko i się zakrztusił.

Nie oddychał. Chwyciłem go za nogi i nim potrząsnąłem  lecz. nie pomogło.

Wtedy wpadła mi myśl i swoimi ustami  /jak orzy sztucznym oddychaniu/ objąłem jego i mocno wciągnąłem powietrze.

Pomogło. Wyssałem ten niefortunny kęs.

Wiem, ze istnieje metoda ... /tu nazwisko twórcy /polegające na uderzeniu między łopatki, ale to musi wypowiedzieć się ktoś mądrzejszy ode mnie.

 

H
Hgyy
W bezdechu przepona się kurczy, człowiek zaczyna się dusić, trzeba mu podnieść klatkę i brzuch, żeby mięśnie się zaczęły rozciągać, żeby klatka piersiowa i brzuch się rozciągnęły - mówi Liana.
b
bbbbbbbbb

Napiszcie 2 zdania co się robi w takiej sytuacji???!! Jak nie redakcja to może w komentarzach? Ostatnio moje dziecko ( 8lat) wbiło sobie kierownicę w brzuch i tez nie oddychała, ale po długich 2-3 sekundach złapała oddech.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska