W toruńskim oddziale firmy Energa-Operator opowiadają: - Po silnej wichurze nergetycy pojechali do wsi naprawiać szkody. Gdy zabrali się do pracy, wyszło na jaw, że większość jej mieszkańców podłączonych jest do sieci energetycznej "na dziko".
- Kradną zarówno osoby z marginesu społecznego, jak i ludzie bogaci - dorzuca Lech Drzewiecki, rzecznik bydgoskiego oddziału Energa-Operator. - Pewien właściciel szklarni ukradł prąd za sto tysięcy złotych.
Nielegalnie pod sieć energetyczną podłączyli się nawet plantatorzy... marihuany.
Czytaj też: Jak firma może obniżyć rachunki za prąd?
Dektyw na tropie
Wcześniej złodziei tropili pracownicy firm energetycznych. Teraz do akcji wkroczyli już też wynajęci "energetyczni detektywi".
- A jesienią u naszych indywidualnych klientów w Kujawsko-Pomorskiem zaczniemy montować liczniki zdalnego odczytu - informuje Lidia Serbin-Zuba , rzecznik Energi-Operator oddział w Toruniu. - Dzięki nim na bieżąco będziemy wiedzieli ile prądu zużywają odbiorcy. Urządzenie zaalarmuje nas, gdy ktoś będzie próbował go ukraść.
- Przydają się też sąsiedzkie donosy, których nie brakuje - nie ukrywa też Lidia Serbin-Zuba .
Kara mierzona ryczałtem
Zakłady energetyczne muszą o wszystkich wykrytych kradzieżach powiadamiać policję. Złodziejom grozi od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
- Niektórzy klienci są oburzeni, że to robimy. Uważają, że już zostali ukarani, bo otrzymali rachunek za skradziony prąd - mówi Lidia Serbin-Zuba.
Faktura może opiewać na sporą sumkę. Tym bardziej, że energetycy nie są w stanie ocenić jak duża była skala kradzieży.ą im zatem szacunki. - Złodziej płaci podwójną cenę za prąd plus opłaty, które normalnie doliczane są do rachunku - tłumaczy Lidia Serbin-Zuba. - A gdy nie możemy oprzeć się na szacunkach, stosujemy ryczałty.
Z obliczeń ryczałtowych korzysta też Enea. - W przypadku mieszkania w bloku rachunek za skradzioną energię wynosi średnio 2,5 tys. zł, zaś domu jednorodzinnego - 5 tys. zł - podaje Lech Drzewiecki.
Czytaj też: Prąd z Orlenu? Czemu nie?
Fakturę dostaje odbiorca, z którym energetyka podpisała umowę na dostarczenie energii. I w jego sieci lub liczniku wykryła nielegalny pobór. Dla firm nie ma znaczenia, czy to on jest rzeczywiście złodziejem, czy też ktoś się do niego podłączył.
1000 osób z Kujawsko-Pomorskiego kradnie prąd
Rocznie średnio tysiąc mieszkańców Kujawsko-Pomorskiego kradnie prąd. Przynajmniej tyle przypadków wykrywają firmy energetyczne. Większość to efekt pracy Enei, mającej klientów na terenie m.in. Chojnic, Inowrocławia i Bydgoszczy. W sumie jest to w Kujawsko-Pomorskiem 430 tys. osób.
O 10 tys. więcej odbiorców ma w naszym regionie (m.in. Toruniu, Włocławku, Grudziądzu) Energa. Ale ta firma wykryła w ubiegłym roku "tylko" ponad 300 przypadków kradzieży na Kujawach i Pomorzu.
Biorąc pod uwagę liczbę wykrytych złodziei, Enea szacuje, że rocznie na ich działalności traci tylko w naszym regionie kilka milionów złotych, zaś Energa w ubiegłym roku - ok. 760 tys. zł.
Firmy tłumaczą, że z powodu kradzieży, nie mają wystarczająco pieniędzy na niezbędne inwestycje. Aby zdobyć gotówkę, muszą podnosić ceny.
