Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siedem grzechów głównych Polonii Bydgoszcz, czyli krajobraz po spadku

(maz)
Fot. Andrzej Muszyński
Prezes już rozliczył zawodników, obcinając im pensje i odsuwając od składu na decydujące mecze sezonu. Teraz czas rozliczyć władze i pracowników klubu. Ze złożonych obietnic i efektów pracy.

Spadek drużyny do I ligi to nie tylko wynik słabszej formy zawodników. To również efekt złego przygotowania organizacyjno - finansowego klubu. Kto popełnił błędy? Kto jest odpowiedzialny za kolejny zły dla bydgoskiego klubu rok? Wyliczamy siedem "grzechów głównych" Polonii.

1. Długi dyskwalifikują

Za finanse spółki odpowiedzialność ponosi Jarosław Deresiński. Zgodnie ze swoją maksymą, że pracodawca ma prawo rozliczyć pracowników z efektów pracy (tak jak on zrobił z zawodnikami), teraz sam musi poddać się ocenie.
Do niedawna Deresiński jawił się jako jeden z niewielu szefów Polonii, który postanowił zadbać również o finanse. Ale wiele wskazuje, że jego misja zakończy się spektakularną klapą.

Czytaj: Składywęgla.pl Polonia żegna się z Enea Ekstraligą. Porozmawiajmy o przyszłości

Przez większą część sezonu prezes zapewniał, że realizacja budżetu nie jest zagrożona. To stanowisko podtrzymywał na przełomie czerwca i lipca, gdy w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" zapewniał: "Zaktualizowaliśmy budżet, uwzględniając rzeczywistą frekwencję. To nie są kolosalne różnice, bo nie zakładaliśmy nie wiadomo jakiej widowni. Szacowaliśmy ją na około pięć tysięcy. Teraz zmniejszyliśmy do ok. 3,8-4 tys. kibiców na mecz i budżet się bilansuje. Zaoszczędziliśmy na biegopunktówce, którą zakładaliśmy dość wysoką. W pierwszej części sezonu jest dużo niższa."

Kilkanaście dni później odsunął od składu Grega Hancocka i Aleksandra Łoktajewa z powodów ekonomicznych. Powinien więc odpowiedzieć: Co stałoby się, gdyby drużyna miała na koncie więcej punktów i szanse na utrzymanie się w ekstralidze byłby większe? Czy jeszcze przed końcem sezonu zabrakłoby pieniędzy na wypłaty dla zawodników i z obrony miejsca w elicie i tak nic by nie wyszło?
Teraz prezes zapewnia, że jest szansa (!), by zakończyć sezon bez długów. Okazuje się jednak, że spółka nie będzie w stanie zapłacić pierwszej raty kredytu (700 tys.zł.), a to już pierwszy minus na koncie. Jeśli Polonia zakończy sezon z długiem to ten fakt zdyskwalifikuje Jarosława Deresińskiego.

2. Brak odpowiedniej kontroli

Rada nadzorcza klubu powołała biegłego, który zbada sytuację finansową spółki. Bieżącą i prognozowaną na koniec roku. Słowo "sprawdzam" padło jednak zbyt późno. Panowie z RN i właściciel klubu, nauczeni doświadczeniem, powinni na bieżąco kontrolować sytuację. Wymóc na zarządzie sensowną politykę zatrudnienia i wreszcie zacząć rozliczać z efektów.

3. Spóźnione negocjacje

Może, wbrew pozorom, dobrze się stało, że zarząd zdecydował się wprowadzić oszczędności i ograniczył wypłaty dla zawodników? Cała polska liga przepłaca żużlowców, a do kłopotów Polonii i kilku innych klubów ekstraligi ręce przyłożyli prezesi podbijający kontrakty.
Błędem zarządu Polonii był jednak sposób wprowadzenia wariantu oszczędnościowego. Po kilku meczach odjechanych w osłabieniu okazało się, że Greg Hancock nie otrzymał propozycji renegocjacji warunków umowy, a od razu został odsunięty od składu. Propozycja złożona mu na ostatni mecz była nie tylko mocno spóźniona, ale też pozbawiona sensu.
Trzeba zdać sobie jednocześnie sprawę, że dopóki kontrakty zawodników nie będą obligowały ich do większego wysiłku, trudno tego później oczekiwać, bazując tylko na słownych przyrzeczeniach.

4. Niepotrzebne wydatki

To samo dotyczy pozostałych osób w klubie. Praca menedżera Wojciecha Dankiewicza ograniczała się do wizyt na stadionie w dni meczowe. Choć i od tej reguły był wyjątek, bo Dankiewicza zabrakło podczas jednego z najważniejszych spotkań sezonu. Prezes tłumaczył, że obecność menedżera nie była konieczna. Po co więc płacić tysiące złotych komuś, kto nie jest niezbędny?
Ocenić wpływ Wojciecha Dankiewicza na drużynę mogą tylko sami zawodnicy. Z zewnątrz wygląda jednak na to, że zespół funkcjonował znacznie lepiej pod wodzą Jacka Woźniaka. Z nim przygotowywał się do meczów i z nim osiągnął lepsze wyniki na torze.

5. Złe przygotowanie

Postawę żużlowców analizowaliśmy na łamach wiele razy i zwykle wystawialiśmy im bardzo surowe oceny. Zastrzeżenia można mieć do każdego z polonistów, od Grega Hancocka po Mikołaja Curyło. Wystarczy spojrzeć na średnie zdobycze punktowe i porównać je z poprzednim sezonem. Oni sami przyznają zresztą, że sezon był rozczarowujący w ich wydaniu.

6. Wysoka cena, marna jakość

Czasy, gdy stadion przy Sportowej 2 wypełniał się po brzegi, już dawno minęły. Kolejki przed kasami, jeśli ustawiały się w tym sezonie, to dlatego, że fani do ostatniej chwili czekali z zakupem wejściówek. Nigdy nie było ich tak wielu, by po bilety trzeba było się fatygować do klubu wcześniej niż w dniu meczu. Zniechęceniu kibiców nie ma się jednak co dziwić już po powierzchownej analizie kilku ostatnich lat działalności klubu. Bydgoszczanom na przemian serwowane są radykalne zmiany składu, spadki i awanse połączone z kolejnymi aferami w klubie i wokół niego. Nie przekonuje również argument, że ceny biletów są ustalone na odpowiednim do ligi poziomie. Oferując marne widowisko na fatalnym stadionie, na tym samym poziomie trzeba ustalić ceny wejściówek.

7. Bez walki o widza

Jak w ubiegłym roku reklamowane były rozgrywki hiszpańskiej La Liga? Na ulice Madrytu i Barcelony wyszli Iker Casillas i Andres Iniesta. Piłkarze podchodzili do przechodniów... prosząc o autografy i wspólne zdjęcia. Tak zapraszali na mecze przypominając, jak ważni dla każdej dyscypliny są ludzie, którzy ich oglądają i płacą za bilety.
Czy kibic Polonii czuje się ważny? Czy ktoś wyobraża sobie Grega Hancocka, który wraz z kolegami z drużyny na bydgoskim Starym Rynku zaprasza kibiców na ligowe spotkanie?

Nie, bo klub nie jest w stanie przekonać zawodników, że o widza trzeba walczyć nie tylko na torze. Jeśli już to "przykry obowiązek" uczestnictwa w takich akcjach, spada najczęściej na juniorów. A na szumnie zapowiadanym otwarciu nowej restauracji na trybunie Polonii, reklamowanej jako miejsce spotkań wszystkich miłośników bydgoskiego żużla, nie pojawił się żaden z polonistów.
Przykładów Polonia nie musi szukać zresztą w Hiszpanii. Może spojrzeć na bydgoskie podwórko. I zauważyć, że na finał wielkiej imprezy sportowej dla dzieci, siatkarki Pałacu przysłały reprezentację złożoną z największych gwiazd zespołu, na nagranie kolęd dla słuchaczy regionalnego radia przyszło dwóch najpopularniejszych siatkarzy Delecty, w imprezach miejskich widać czołowe koszykarki Artego. Bo inne kluby, chcąc się przypomnieć bydgoszczanom, wychodzą do nich pierwsi.

Zapraszamy do dyskusji i kondycji bydgoskiego żużla

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska