Rektor UTP ma twardy orzech do zgryzienia. Niedawno wyszło na jaw, że jeden ze studentów inżynierii środowiska podrobił podpis wykładowcy. Fałszerstwo wykryły pracownice dziekanatu, gdy złożył indeks po zakończeniu egzaminów i zaliczeń. Zauważyły, że przy jednym z przedmiotów podpis wykładowcy znacznie różni się od oryginału, który od lat doskonale znały .
Wszczęto wewnętrzne dochodzenie. Wszelkie wątpliwości rozwiał sam zainteresowany, szef Katedry Ekonomii i Zarządzania, dr hab. prof. UTP Robert Karaszewski. Stwierdził kategorycznie, że podpis nie został złożony jego ręką. Wezwano więc studenta, który rad nie rad przyznał się do grzechu.
Sprawa nie wywołałaby może takiego szumu, gdyby nie fakt, że sprawca to syn znanego profesora UTP. Na dodatek jego ojciec związany jest od lat z kierunkiem inżynierii środowiska, a poszkodowany wykładowca to jego kolega.
- Tak, jest podejrzenie popełnienia tego czynu, rozpoznałem już tę sprawę i skierowałem do rektora oraz komisji dyscyplinarnej - mówi dziekan Wydziału Budownictwa i Inżynierii Środowiska, prof. dr hab. Tomasz Szczuraszek. Czy to prawda, że sprawca jest synem profesora wydziału budownictwa? - Ja bym prosił, żeby z tego nie robić szerszej sprawy. To są delikatne kwestie, najpierw trzeba wszystko wyjaśnić, udowodnić winę - mówi dziekan.
Okazuje się, że syn profesora najpierw przyznał się do czynu, ale potem się z tego wycofał. Przyznanie odbyło się ustnie, rozmowa ze studentem toczyła się w cztery oczy. Dziekan przyznaje jednak, że nie będzie problemu z udowodnieniem winy, m.in. ma pisemne oświadczenie prof. Karaszewskiego.
Prof. Szczuraszek podkreśla, że wykładowca wyjeżdżał za granicę, a student zapomniał indeksu, który był mu potrzebny do załatwienia spraw stypendialnych. Dokonał więc wpisu za profesora, bo egzamin faktycznie zdał. Tak jak prawie wszyscy jego koledzy z roku, na piątkę.
Rektor UTP otrzymał wystąpienie dziekana w miniony czwartek. Sprawcy grozi nawet skreślenie z listy studentów, uczelnia może też zawiadomić prokuraturę.