Niedawno świętowano 40-lecie powstania Akademii Medycznej w Bydgoszczy oraz 20-lecie utworzenia Collegium Medicum i połączenia tej uczelni z UMK w Toruniu.
To dla nas bardzo ważny jubileusz. Faktycznie, mija 40 lat od powstania Akademii Medycznej w Bydgoszczy, choć medycyna w naszym mieście była nauczana zdecydowanie dłużej. Taka okazja przywołuje wiele wspomnień i refleksji nad minionymi latami, także tych osobistych. Obecnie zasiadam w gabinecie prof. Jana Domaniewskiego, jednego z twórców Akademii Medycznej w Bydgoszczy, ale także mojego pierwszego szefa i mentora, promotora mojego przewodu doktorskiego. Obserwowałem też wielkie zaangażowanie innych twórców bydgoskiej medycyny. Byłem świadkiem połączenia obydwu uczelni i ich pracownikiem przez te lata.
Historia naszej uczelni, to historia ludzi - nauczycieli, badaczy, pracowników i studentów - którzy swoją codzienną pracą budowali fundamenty i kształtowali jej rozwój. To oni sprawili, że CM stało się nie tylko miejscem nauki, ale i wspólnotą, która jednoczy pokolenia i jest miejscem ważnym dla nas, ale też dla mieszkańców Bydgoszczy i całego regionu.
Jubileusz wyzwala emocje, a jakie są fakty potwierdzające rozwój uczelni?
Od czasu powstania Akademii Medycznej w 1984 roku osiągnęliśmy bardzo wiele. Nasze mury opuściło ponad 28 tys. absolwentów, którzy dziś służą swoim doświadczeniem oraz wiedzą w Polsce i na świecie. Liczba studentów na wszystkich wydziałach zbliża się do 6000. W ciągu ostatnich dwóch dekad wydaliśmy ponad 53 tys. różnego rodzaju publikacji naukowych, które przyczyniają się do rozwoju medycyny i nauk pokrewnych. To ponad 2 tys. stopni i tytułów naukowych nadanych w naszej uczelni. To infrastruktura obejmująca ponad 250 tys. m2 powierzchni, ale przede wszystkim prawie 1500 zaangażowanych i oddających serce tej instytucji pracowników. To dzięki ich zaangażowaniu tworzymy wspólnotę CM w obrębie UMK. Zatem owoce tych lat są znakomite.
W tym roku akademickim na CM UMK ruszył kierunek lekarsko-dentystyczny. Jakie stawia wyzwania władzom uczelni?
Zacznę od tego, że także i dla mnie ten rok jest zupełnie nowym, podobnie jak dla studentów pierwszego roku, bo właśnie od września 2024 rozpocząłem kadencję prorektora ds. Collegium Medicum UMK. Rzeczywiście w tym roku mamy - po raz pierwszy w historii naszej uczelni - kierunek lekarsko-dentystyczny na który przyjęliśmy 48 osób. I zarówno dla nich, ale i dla nas jest on dużym wyzwaniem, bo również przyszłym lekarzom dentystom chcemy zorganizować i zagwarantować jak najlepsze warunki do kształcenia w tej specjalistycznej dziedzinie. Chcę tu wyraźnie podkreślić, że nie mielibyśmy możliwości utworzenia kierunku lekarsko-dentystycznego, gdyby nie tak dobra współpraca z bydgoskim samorządem.
A jednym z tych wyzwań jest na pewno odpowiednia baza dydaktyczno-kliniczna, tu mamy szerokie plany. Jak wiadomo, w budynku przy ul. Przemysłowej 34 w Bydgoszczy przekazanym jako darowizna przez Pana Rafała Bruskiego, prezydenta miasta i Radę Miasta Bydgoszczy, planowaliśmy utworzyć Uniwersyteckie Centrum Stomatologii. Dla budynku tego sporządziliśmy plany adaptacji, jednak koszt inwestycji okazał się bardzo duży a warunki finansowania - w ramach KPO - w zasadzie wykluczały możliwość jej realizacji. Wobec powyższego zaproponowaliśmy alternatywny plan – budowę zupełnie nowego obiektu na terenie Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 im. dra. Jana Biziela, dobrze znanego nie tylko mieszkańcom Bydgoszczy. Znajdzie się w nim siedem klinik:
- stomatologii dziecięcej,
- chirurgii stomatologicznej,
- ortodoncji,
- protetyki stomatologicznej,
- stomatologii zachowawczej z endodoncją,
- peridontologii,
- radiologii stomatologicznej.
Na tym nie koniec, w nowym Uniwersyteckim Centrum Stomatologii powstanie też całodobowa poradnia stomatologiczna dla Bydgoszczan, której ciągle w naszym mieście brakuje. Chcemy, aby w budynku znalazło się także zaplecze dydaktyczne wykorzystywane również w kształceniu klinicznym studentów innych kierunków oraz nowoczesne Centrum Egzaminów Medycznych CM. Projekt już mamy, podobnie jak bardzo wstępne plany wybudowania nowego akademika. Nie zapominajmy też o trwającej budowie hali sportowej przy ul. Świętojańskiej oraz rozbudowie Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 w Bydgoszczy w ramach wieloletniego programu medycznego.
Panie Rektorze, są plany, projekty a co z funduszami na ich realizację?
Powiem tak: obiekt kliniczny na potrzeby stomatologii wybudujemy niezależnie od tego, czy pozyskamy finansowe wsparcie czy też go nie będziemy mieli, bo taką bazę mieć musimy ze względu na nowy kierunek. Chodzi o jak najlepsze przygotowanie naszych studentów do zawodu lekarza, a jednocześnie o zapewnienie jak najlepszej opieki ich przyszłym pacjentom, a kadry medyczne mamy świetne. Przypomnę, że cały czas współpracujemy z dwoma największymi placówkami medycznymi w regionie – "Bizielem" i "Juraszem". Poza tym spodziewamy się ogłoszenia konkursu w ramach KPO, który obejmie pewną pulę uczelni medycznych, w tym także naszą. Z pierwotnych założeń wynikało, że z tego źródła pozyskamy około 64 mln zł, które musimy wykorzystać na realizację 4 konkretnych zadań. Jednym z nich będzie doposażenie w sprzęt Centrum Symulacji Medycznych i przystosowanie obiektu do wystandaryzowanego egzaminu praktycznego (OSCE) - specyficznego sposobu egzaminowania studentów w symulowanych warunkach klinicznych. Będziemy szukali także innych źródeł finansowania, szczególnie w zakresie wyposażenia w specjalistyczny sprzęt stomatologiczny na potrzeby pacjentów oraz kształcenia lekarzy. Tutaj liczymy na wsparcie zarówno władz wojewódzkich, marszałkowskich jak i naszego miasta. Ale i Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego ponieważ chcemy, aby to Centrum - ale też nasze inne inwestycje - były na najwyższym poziomie. Żeby mieszkańcy Bydgoszczy, ale i całego regionu byli dumni z tego miejsca i otrzymali najlepsze zabezpieczenie medyczne, m. in. stomatologiczne.

Rośnie zainteresowanie uczelnią, a jak jest ze specjalizacjami?
Faktycznie, rośnie... Chcę zwrócić uwagę na to, że obecnie kształcimy więcej lekarzy, niż jeszcze kilka lat temu. Na poziomie ogólnokrajowym - o około 20 proc. więcej. A gdybyśmy cofnęli się o kilkanaście lat, to nawet o 100 proc. więcej. Gdy na naszej uczelni zaczynałem studia to na roku, na kierunku lekarskim było około 100 studentów. W tym roku na studia stacjonarne na tym kierunku przyjęliśmy ponad 200 osób a przecież są jeszcze te niestacjonarne (72 osoby) i studenci anglojęzyczni, więc przyszłych lekarzy kształcimy bardzo dużo. Ale też pielęgniarki, położne, fizjoterapeutów, farmaceutów, analityków, optometrystów, dietetyków, elektroradiologów, biotechnologów, kosmetologów i ratowników medycznych. Za moich czasów po studiach medycznych - jestem specjalistą patomorfologiem - najbardziej oczekiwanym było zdobycie miejsca na szkoleniu specjalizacyjnym w ramach rezydentury, o co wcale nie było tak łatwo. Teraz jest trochę inaczej... Wielu młodych ludzi nie chce już całego swojego życia spędzać na dyżurach albo wielu godzin w przychodniach, tylko w ramach równowagi pomiędzy pracą a życiem prywatnym chce z tego tzw. życia korzystać. W związku z tym niektóre specjalizacje stały się mniej popularne, jak choćby chirurgia, w tym ta onkologiczna - tu wyraźnie widać braki kadrowe a średnia wieku sięga ponad 50 lat. Z podziwem patrzę na swoich kolegów chirurgów - wspaniałych lekarzy - którzy godzinami i w ciągłym napięciu stoją pod lampami na salach operacyjnych... Mimo, że często operuje się już nowoczesnymi metodami, z udziałem robotów i w coraz lepszych warunkach, to jednak jest to duże wyzwanie i obciążenie. Nasi studenci stosunkowo rzadziej wybierają też pediatrię, choroby wewnętrzne i patomorfologię, która również jest trudną dziedziną medycyny - mocno interdyscyplinarną. Za to popularną specjalizacją jest m.in. radiologia, medycyna rodzinna czy dermatologia.
Jak Pan postrzega współczesne zarządzanie uczelnią medyczną?
Świat się zmienia, stąd zmieniają się też i wymagania - zarówno te w edukacji studentów, którym staramy się jak najbardziej sprostać, ale też i naszych pracowników - w tym administracyjnych, którzy są fundamentem. Takim "szkieletem" naszej uczelni. Tu szczególnie mam na myśli płace - trzeba przyznać, że w tej kwestii ciągle nie jesteśmy szczególnie konkurencyjni a to wynika również i z tego, że w większości jesteśmy uzależnieni od ministerialnej subwencji. Rocznie dla UMK kształtuje się ona na poziomie 644 mln zł, z czego Collegium Medicum UMK przypada około 30 proc. tej kwoty. Działania Uniwersytetu finansowane są również z innych źródeł, m. in. ze środków IDUB, grantów NCN, grantów NCBiR, środków NAWA, funduszy strukturalnych i międzynarodowych oraz środków ministerialnych. Dzisiaj uczelnia to ogromne przedsiębiorstwo, które musi odpowiednio się bilansować i jednocześnie właściwie scalać współpracę pomiędzy częścią naukową, dydaktyczną i administracyjną, nie zapominając o swojej misji. To jest bardzo ważne. Wtedy uczelnia się rozwija, wszyscy idziemy do przodu, z korzyścią dla naszych studentów, pracowników a przede wszystkim dla pacjentów.
