Zdaniem śledczych firmy rodzin wysokich rangą oficerów dostawały zlecenia na przygotowanie wojskowych map spełniających standardy NATO. A że się na tym nie znały, więc zlecały ich sporządzenie żołnierzom. Ci wykonywali mapy w godzinach pracy.
Fikcyjne umowy
- Podpisywano z wykonawcami map umowy o dzieło na małe kwoty, a oficerowie przedstawiali dodatkowe umowy, zawierane przez osoby cywilne, na kwoty znacznie wyższe - tłumaczy Janusz Krydzko z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, prowadzącej śledztwo.
W aferę zamieszanych jest wiele osób z całego kraju.
Jako jeden z ostatnich zarzuty usłyszał wysoki rangą oficer z toruńskiej jednostki. Odpowie w sumie za 30 przestępstw, w tym m.in.: przekroczenie uprawnień służbowych, poświadczenie nieprawdy w dokumentach, korumpowanie swojego przełożonego i podżeganie podwładnych do popełnienia przestępstwa. Grozi mu za to nawet 10 lat więzienia.
- Ponadto przed wojskowym sądem w Poznaniu stanie trzech cywilów z Torunia - dodaje Krydzko. - Dwóch z nich odpowie za poświadczenie nieprawdy w dokumentach, a jeden za pomoc przy ich podrabianiu.
Są już osądzeni
To już ostatni z aktów oskarżenia przeciwko wojskowym zamieszanym w aferę z mapami.
Wcześniej przedstawiono zarzuty 17 osobom. Trzech oskarżonych sąd skazał już prawomocnym wyrokiem.
Z kolei 13 osób - w tym kilku wysokich rangą oficerów - poddało się dobrowolnej karze. Dostali od pół roku do sześciu lat więzienia w zawieszeniu.
Ci panowie już nie pracują
Podczas wtorkowej konferencji prasowej w Warszawie, minister obrony narodowej Bogdan Klich nie chciał komentować sprawy.
Minister zaznaczył, że zamieszani w aferę wojskowi nie pełnią już służby. Według niego ostatni z nich zdjął mundur w 2007 roku.
Jak informuje resort obrony, prokuratorskie postępowanie dotyczy nieprawidłowości w przetargach, które odbywały się w latach 1998-2003.
Oficjalnie wojsko nie mówi o wielkości strat. Wiadomo tylko, że armia we wspomnianym okresie wydała na przygotowanie map 54 miliony zł.