Wyrok zapadł dziś o godz. 10.00 w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy. Sędzia Sławomir Ciężki skazał 46-letniego Sławomira S. na 10 lat więzienia.
Sąd uznał, że mieszkaniec Bydgoszczy jest winny zabójstwa. I nie wystąpiła okoliczność łagodząca, którą podnosiła obrona oskarżonego - czyli działanie w afekcie. - Skierujemy wniosek o uzasadnienie wyroku - zapowiada mec. Dorota Paczkowska, obrońca Sławomira S. - Potem zastanowimy się, czy będziemy apelować od wyroku. Decyzja należy tu jednak wyłącznie do mojego klienta - podkreśla adwokat.
Poszło o matkę
Sławomir S. był oskarżony o to, że w nocy z 14 na 15 sierpnia 2013 roku zabił współlokatora, Jacka W. Mężczyźni mieszkali razem w wynajmowanym lokalu w kamienicy przy ulicy Kaszubskiej w centrum Bydgoszczy. Z relacji oskarżonego wynikało, że do zabójstwa doszło podczas zakrapianej alkoholem biesiady.
- Piliśmy - relacjonował S. na jednej z pierwszych rozpraw w procesie - W. powiedział o mojej matce, która pracowała w zakładzie karnym, że była k... Pamiętam tylko jeszcze, że W. chwycił nóż, który leżał na stole. Wściekłem się, bo moja matka zmarła niedawno. Bardzo to przeżywałem. Ze skrzynki po owocach, w której trzymałem narzędzia, wyjąłem klucz francuski... Obudziłem się rano. Jacek był martwy - wyjaśniał S., który twierdzi, że nie pamięta nic więcej. Nie pamięta też samego momentu uderzenia swojego współtowarzysza.
Przeczytaj również: Zabójstwo w bydgoskim Śródmieściu. Przez kilka dni próbował pozbyć się ciała, ale za każdym razem zasypiał pijany
Przez następne dni próbował pozbyć się ciała, ale przy tym pił i... zasypiał. Chciał popełnić samobójstwo. Od tego odwiedli go bliscy.
Inna kwalifikacja?
- Żałuję tego, co zrobiłem. Byłem strażakiem, pracowałem też w bydgoskim Zachemie - mówił. - Przez całe życie wpajano mi, że trzeba ludziom pomagać, a nie ich krzywdzić.
Śledczy z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ żądał dla S. kary 15 lat więzienia, przyjmując, że czyn został zakwalifikowany jako zabójstwo. Obrońca, mec. Paczkowska twierdziła jednak, że jej klient działał w afekcie. I prosiła sąd o najniższy wymiar kary.
Formalnie S. mógł zostać skazany nawet na rok więzienia . To minimalna kara, jaką kodeks przewiduje za pozbawienie życia przez osobę działającą "pod wpływem silnego wzburzenia".
To jednak nie afekt
W tej sprawie sędzia powołał się na opinie kilku zespołów biegłych psychiatrów i psychologów. I to ich opinie okazały się przeważające dla wydanego wyroku.
Proces miał się zakończyć już w lutym. W ostatniej chwili jednak zostali wezwani kolejni biegli. Ostatnia ekspertyza psychiatryczno-psychologiczna trafiła do sądu 26 marca. Było to już po wygłoszonych mowach końcowych.
Czytaj e-wydanie »