Ślęza Wrocław - Energa Toruń 83:68 (21:15, 29:18, 19:16, 14:19)
ŚLĘZA: Dikeoulakou 16 (2), Zoll 16 (1), 14 as., Szybała 14 (2), Kaczmarczyk 4, Ajduković 2 oraz Kastanek 21 (3), Treffers 8, Sosnowska 2, Majewska 0.
ENERGA: Hornbuckle 18 (1), 7 zb., 4 as., Cain 12, 8 zb., Grigalauskyte 9, 11 zb., Skobel 6, Mansfield 4 oraz Maliszewska 9 (1), Tłumak 7 (1), Diawakana 3, Bekasiewicz 0.
Zwycięstwo lub koniec sezonu - Energa musiała zagrać najlepszy mecz w sezonie, żeby wygrać i liczyć na mecz numer 5 u siebie. To jednak Ślęza znowu zaczęła lepiej. Dopiero w 5. minucie Energa zdobyła pierwsze punkty, a na trafienie z gry musiała czekać do 6. minuty.
Największym problemem była jednak defensywa, 50 punktów straconych do przerwy praktycznie odebrało szansę. Świetnie grała Kariny Szybała, po jej akcjach przewaga przekroczyła 10 pkt (26:15).
Największa różnica oba zespoły dzieliła na obwodzie. Zoll zagrała wspaniałą serię. Wczoraj już do przerwy miała 10 asyst, a w całym meczu więcej niż cała Energa. Paulauskas miał problem: słabiutką w play Mansfield lub Diawakanę, która imponowała ambicją, ale nie jest to zawodniczka, która mogłabyć pociągnąć zespół.
Po przerwie mecz szybko został rozstrzygnięty. W połowie 3. kwarty przewaga sięgnęła 20 punktów i kibice z Wrocławia mogli świętować półfinał.