https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Słowo i ciało

Maria Eichler
Pięć godzin z teatrem spędzili w sobotę ci, którzy wybrali się na III Teatralną Wiosnę. I nie wiało nudą.

Inicjatorem wiosennych i jesiennych przeglądów teatralnych jest Chojnickie Studio Rapsodyczne, a konkretnie jego twórca - Grzegorz Szlanga.

- Zależy mi na tym, żebyśmy oglądali teatr "myślący" i żeby propozycje były różnorodne - tak brzmi jego credo.

Udało się i jedno, i drugie. Widzowie obejrzeli w domu kultury w Chojnicach najpierw tradycyjny monodram wedle powieści Myśliwskiego pt. "(Wy)łuskanie" w reżyserii Szlangi z Aleksandrą Kanią na scenie, która bardzo przekonywująco zagrała sprzedawcę kapeluszy odmieniających nie tylko ciało, ale i duszę klientów.

- Wiemy, kim jesteśmy, ale czy na pewno wiemy, kim moglibyśmy być - powtarza za Myśliwskim Szlanga.

Pieski świat

Potem Marek Kołbuk i Wojtek Guzgan z teatru "Momo" z Chorzowa zafundowali publiczności terapię szokową, bo pokazali - nie mówiąc ani jednego słowa - jak pieski jest ten świat. Ogłuszająca muzyka, przejmująca gra ciałem i gestem, przy użyciu garstki rekwizytów, zrobiły swoje - widowni zaparło dech, gdy oglądała relacje między ludźmi oparte na agresji, poniżeniu i upodleniu.

A Henryk Dąbrowski w monodramie "Gwiazda" według Helmuta Kajzara i w reżyserii Ewy Ignaczak zagrał aktorkę wspominającą zamierzchłą przeszłość scenicznych triumfów i znowu do głosu doszła stara dobra szkoła nastawiona na cyzelowanie słów i nadawanie im sensu.

Widownia w mig chwyciła "wypadanie z roli", gdy Dąbrowski jako aktor rzucał mimochodem, że podłoga w domu kultury fatalna, taboret wypożyczony z Brus, stół - w zastępstwie, a w ogóle to reżyserka nie chciała się zgodzić na jedną z kwestii...

Nadprogramowa niespodzianka

I na koniec zupełna niespodzianka, bo jeden z byłych aktorów Rapsodycznego Mateusz Szymanówka razem z Natalią Grubizną wyreżyserowali spektakl pt. "Fe male peep show", w którym można było oglądać Magdalenę Domkę i Łukasza Sajnaja oraz Eugenię Aleksandrową. A były to żeńsko-męskie monologi o sensie życia i umierania - toczone na trzech krzesłach i na widoku, jak w peep show - aktorzy tym razem byli bardzo blisko widowni, bo mieli ją na scenie.

Więc na pewno było różnorodnie i na pewno ciekawie. I co cieszy, frekwencja bardzo przyzwoita. A kolejne spotkanie z teatrem jesienią. Jest nadzieja, że równie dobre.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska