Ponury widok na zdjęciach z sąsiedztwa wysypiska śmieci przy ulicy Kociewskiej w Toruniu nie jest nowością. Od wielu miesięcy od strony łysomickiego kompleksu leśnego las zaśmiecany jest odpadami z hałd.]
Przez ogrodzenie przechodzą dziki
- Bywam tu często na spacerach i widok jest ponury. Mam wrażenie, że nikogo to nie obchodzi. A przecież te śmieci nie wzięły się znikąd - mówi pan Dariusz z Łysomic. - Ja rozumiem, że mógł nawiać je wiatr, ale przecież to nie zwalnia MPO od odpowiedzialności. Dziwi mnie również, że nie nadleśnictwo nie zmusiło administratorów wysypiska do zainstalowania ochronnych siatek.
Wręcz przeciwnie - pan Dariusz pokazuje nam dziury w istniejącym płocie, rzez które bez problemu przedostanie się człowiek.
- Sam widziałem kiedyś, jak przechodziły tędy dziki - mówi nasz przewodnik.
Śmieci nie są problemem dla wysypiska
14 stycznia spacerowiczów zaniepokoił dym od strony wysypiska. Cała hałda śmieci była czarna od spalenizny, a gdzieniegdzie tlił się jeszcze ogień.
Czy doszło do pożaru?Władze Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, czyli spółki zarządzającej wysypiskiem przy Kociewskiej, odpowiadają nam za pośrednictwem kierowniczki biura zarządu, Noemi Olejarczyk - że żadnego pożaru w ostatnich tygodniach nie odnotowano, że ogrodzenie jest szczelne i że żadnych problemów nie odnotowano.
Trudny temat
Przeciwnego zdania są Lasy Państwowe. Leśniczy z Łysomic stracił już cierpliwość do uciążliwego sąsiada: - Kiedyś mieli siatki zabezpieczające, które się sprawdzały. Nawet u nas zamówili żerdzie do tej konstrukcji. Ale dziś pozostają głusi na nasze skargi – denerwuje się Jarosław Romanowski.
Zastępca nadleśniczego Ryszard Wiesiołek potwierdza, że sąsiedztwo z wysypiskiem to trudny temat: - Problem z tym terenem mamy od lat. Regularnie musimy sprzątać okolicę, ponosząc koszty. Ale to nie jest najpoważniejszy problem. Najgorsze jest to, że wichury roznoszą śmieci po koronach drzew, a tego uprzątnąć się nie da i widok w tym miejscu jest ponury, zwłaszcza po opadnięciu liści. Kierowaliśmy się w tej sprawie pisma, ale jak dotąd bez skutku.
Dlaczego jednak MPO może sobie pozwolić na bezkarność w śmieceniu, podczas gdy śmiecący grzybiarz musi się liczyć z dotkliwym mandatem?- MPO to instytucja, w którą współpracujemy w różnych dziedzinach… - nie kryje Ryszard Wiesiołek. - Mam nadzieję, że w końcu znajdziemy jakieś rozwiązanie.
