Sobotnia akcja odbyła się pod hasłem – „Wielkie sprzątanie Martówki”. Inicjatorem wydarzenia w tym roku był Bartek Guentzel, twórca internetowej strony Droga Do Lasu, który od lat promuje odpowiedzialność za środowisko i aktywne działania na jego rzecz. „To nie tylko akcja zbierania odpadków pozostawionych przez bezmyślnych ludzi, ale też fajne i wychowawcze wydarzenie społeczne” – zapowiadał Guentzel.
Odpady nad Wisłą – do kogo należy śmieć?
Problem śmieci zalegających na brzegach Wisły jest od lat zmorą wszystkich, dla których nadwiślańskie tereny są ulubionym miejscem rekreacji. Tylko w 2024 roku z dzikich wysypisk w Toruniu usunięto aż 926 ton odpadów. Wśród nich znaleźć można nie tylko butelki i puszki, ale również opony, meble, akumulatory, a nawet muszle klozetowe. Choć w międzyczasie drakońsko wzrosły kary za zaśmiecanie, nic nie wskazuje na to, aby problem się zmniejszał.
Teoretycznie sprawa jest jasna – śmieci powinno usuwać Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania na zlecenie Wydziału Gospodarki Komunalnej. Problem w tym, że brzegi Wisły nie należą do gminy ale do Wód Polskich. I teoretycznie to na Wodach spoczywa obowiązek utrzymania porządku.
Bałtyk wszystko połknie?
Teoretycznie, bo ci, którzy pisali ustawę nie mieli raczej wyobraźni skazując centralna instytucję na stróżowanie przy brzegach 14 356 i ponad 7 tysięcy jezior (powyżej 1 ha). Więc jest tak, jak można było się spodziewać. Jak twierdzą ekolodzy – Wody czekają po prostu na wysokie stany rzek, aby te same uporały się z odpadkami, przenosząc je do Bałtyku.
Gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać, że Wody Polskie od czasu do czasu organizują również (społeczne, a jakże by inaczej!) akcje sprzątania oraz kampanie informacyjne. Ale te raczej nie na wiele się zdają, bo przecież większość śmieci znajduje się na brzegu nie z powodu niefrasobliwości, ale celowego działania. Największym problemem przywożone tu celowo worki ze śmieciami i zwożone z odpadki m.in. z warsztatów samochodowych. Do tego dokładają się wędkarze – wiele odpadków znaleźć można w miejscach, z których korzystają tylko oni.
100 zł mandatu dla Wód Polskich
Ponieważ zaśmiecone brzegi należą do państwowego giganta, gminne służby rozkładają ręce, tym bardziej, że mają dość problemów ze śmieciami w innych częściach miasta. Ewentualnie udzielają wolontariuszom drobnego wsparcia technicznego (tak jak w Toruniu).
Bywają jednak precedensy – włocławski strażnik miejski interweniował w oddziale Wód Polskich prosząc o uprzątnięcie śmieci. Gdy spotkał się z odmową, wypisał... 100 zł mandatu. Urzędnicy odmówili, więc sprawa trafiła do sądu, który podzielił argumentację włocławskich stróżów porządku.
Nawet jednak, gdyby Wody Polskie wykazały się maksimum dobrej woli, to i tak nie są w stanie systematycznie sprzątać, bo ustawodawca, który je powołał nie zaopatrzył ich w służby, które mogłyby się tego podjąć. I w ten sposób koło się zamyka.
Co zatem zrobić? Pozostaje społeczna solidarność. Jeśli nacisk społeczny pozwolił dokonać rewolucji antysmogowej, być może podobny consensus pomoże zwalczyć śmieciarzy. Najlepiej dzwonić pod numer 112.
