Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć tańczyła na weselach

Rozmawiał Piotr K. Piotrowski
Rozmowa z MACIEJEM ZEMBATYM

     - Leonarda Cohena odkrył Pan dla siebie już w 1975 roku. A kiedy zaczęły się Pańskie osobiste kontakty z nim?
     -**Po raz pierwszy rozmawiałem z nim telefonicznie w okresie przygotowań do "Przeglądu Piosenki Prawdziwej", który odbył się 21 i 22 sierpnia 1981 roku. Mieliśmy wówczas fantastyczną prasę na świecie i nie było artysty, który nie chciałby wtedy przyjechać do Gdańska. Cohena namierzyliśmy na wyspie Hydra. Leonard spędził na Hydrze dużą część swojego życia. Na wyspie powstała poważna część jego twórczości.
     Były tam tylko dwa telefony - jeden w barze, a drugi na komisariacie policji. Cohen bywał od czasu do czasu w tym barze, by się dowiedzieć, czy nie ma do niego jakichś wieści. Mimo problemów z komunikacją udało mi się dodzwonić na Hydrę i powiedzieć Cohenowi, że w imieniu Lecha Wałęsy zapraszam go do Gdańska. Przyjął to wspaniale. "Czy naprawdę taki wielki człowiek, jak Lech Wałęsa, zaprasza mnie, skromnego poetę?" - zapytał. Mimo pomocy Tadeusza Fiszbacha, który bardzo zaangażował się w sprawę sprowadzenia Cohena do Polski, zadziałały siły zła. Cohen wyruszył z Hydry na kontynent, gdzie wynajął samolot, i czekał na lotnisku w Atenach na wizę do naszego kraju, którą miał mu dostarczyć urzędnik z konsulatu. Ale Jaś nie doczekał... Załoga opóźniała odlot, ryzykując jakieś potworne kary. W końcu Cohen się wkurzył i samolot przyleciał do Warszawy bez niego.
     -
?
     - Leonard przyjął nasze wyjaśnienia za prawdziwe, gdy generał Jaruzelski wprowadził - szczęście w nieszczęściu - stan wojenny. Tym nas uwiarygodnił. Prawdopodobnie gdyby nie stan wojenny, Cohen do dziś byłby na mnie obrażony.
     
- Ostatecznie udało się jednak doprowadzić do jego występów w Polsce...
     - W końcu przyjechał do Polski, i to w momencie, gdy nikt tak naprawdę do naszego kraju nie przyjeżdżał. Wtedy wylansował wielki przebój "Dance Me To The End Of Love". Była to piosenka o Śmierci, Ostatecznej Kochance. Tańczono ją na dyskotekach, a nawet śpiewano na weselach. W każdym razie Cohen odbywał wówczas dużą trasę koncertową po Europie Zachodniej i przy okazji udało się ściągnąć go ze Sztokholmu do Polski. Pierwszy raz dotknąłem Leonarda Cohena na lotnisku w Warszawie w marcu 1985 roku. Potem odbyła się ta słynna trasa... Hale trzęsły się od tak zwanych niemilknących oklasków, gdy Cohen wypowiadał słowo "Solidarność". Z drugiej strony ludzie nie bardzo chcieli słuchać, gdy mówił na przykład, że Polsce potrzebna jest lewa i prawa noga. Mówił także o polskiej ziemi, w którą wsiąkły hektolitry żydowskiej krwi. Wygwizdano go, gdy opowiadał o polskim antysemityzmie. Nikt tego nie chciał słuchać. On śpiewał po francusku "Partyzanta" dla polskich antysemitów. "Partyzanta", którego w tamtych czasach - o czym Cohen wiedział - śpiewano po mszach za ojczyznę, jako pieśń solidarnościowo - patriotyczną.
     To była dziwna i trudna trasa. Lenny miał jeszcze zaśpiewać w Podkowie Leśnej na głodówce w obronie uwięzionego studenta Gałuszki, który odmówił służby wojskowej. Organizatorzy nie zgodzili się na ten występ, więc tylko posłał do Jaruzelskiego depeszę z pokładu samolotu, w której napisał: "May The God softened the heart of The Pharao!" ("Oby Bóg zmiękczył serce faraona "). Po tym przez rok nie nadawano w Polsce jego utworów.
     -
Dlaczego teraz nie może ponownie przyjechać do Polski, gdzie jego nagrania cieszą się tak olbrzymim powodzeniem?
     - Nie może dojechać. Stan zdrowia mu nie pozwala. Były różne fantastyczne projekty związane z jego przyjazdem. Niestety, walczy z tą samą straszną chorobą, na którą cierpi Jacek Kaczmarski. Ale walczy z nią na swój sposób, jak buddysta: medytuje, spożywa mikroelementy, pije zioła. Mam jednak nadzieję, że w tym roku dojedzie do Polski.
     -
Na tegorocznym rozdaniu Fryderyków Cohen co prawda nie pojawił się osobiście, ale wystąpił na ekranie i powiedział parę ciepłych słów o Panu...
     - Tak, na rozdaniu Fryderyków widzieliśmy go na telebimie, jak wznosi toast za moje zdrowie polską wódką. W rzeczywistości nie lubi wódki, ale tequilę. W każdym razie po tym wystawieniu Cohena natychmiast zadzwoniono do mnie z telewizji, bym przyjechał do studia. Odpowiedziałem, że o tej godzinie jestem już w łóżku.
     -
Czy Leonard Cohen zna jakieś polskie piosenki?
     -**
Tak, nauczył się "Hej przeleciał ptaszek" i "Lulajże Jezuniu".
     PS. Ukazała się książka "Mój Cohen" Macieja Zembatego, w której autor wspomina swoje kontakty ze słynnym pieśniarzem i zamieszcza tłumaczenia jego największych przebojów. Z kolei w sklepach muzycznych pojawił się potrójny album "35 razy Cohen, śpiewa Maciej Zembaty".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska