https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć w Doręgowicach

Barbara Zybajło Fot. Aleksander Knitter
Roman H. z Doręgowic pod Chojnicami zrobił sobie strzelbę. Groził, że pozabija siebie i żonę.

W poniedziałek Marylę H. znaleziono martwą. W szopce leżały zwłoki jej męża.

W Doręgowicach ludziom od tego nieszczęścia aż się gadać nie chce. Ona miała lat 51, on siedemdziesiątkę na karku. Wyszła za niego, jak miała osiemnaście lat. - To jej mama chciała, żeby się wydała za myśliwego - _mówi jedna z mieszkanek wsi. - Jego ojciec też był myśliwym. I jakoś im się to życie nie układało. _

Ona spokojna, pracowita, uśmiechnięta - w poniedziałek z samego rana była jeszcze w sklepie, zakupy zrobiła zwyczajne, chleb, mleko. Wychowali ośmioro dzieci, czwórka najstarszych w Anglii, dwoje młodszych w domu. Pracowała w pieczarkarni, żyło im się dobrze, on sprzedawał ziemię w woreczkach. Pogodna, miła, ludzie ją lubili. Pobożna, samochodem razem na 11.00 do Zamartego do kościoła jechali, bo Doręgowice to parafia Zamarte. O niej nikt złego słowa nie powie, ale westchnie, że ciężkie miała kobieta życie. On też niby zły nie był, bo jak ludzi zatrudniał, to płacił dobrze. Ale ją bił. - O Jezu, i to jak bił - koleżanka Maryli aż westchnie i przystanie. - A ona nikomu złego słowa nie powiedziała. On stale opowiadał, że ją pozabija. I siebie też. Dlatego mu broń zabrali.

Kiedy zrobił samopał, nie wiadomo. I ludzie zastanawiają się, że może on sam wystrzelił? A potem on się wystraszył i strzelił do siebie? I że podobno jak już ją zabił, to włożył broń w imadło i sznurkiem pociągnął za cyngiel. - To się w głowie nie mieści, żeby zabić żonę - _mówi spotkany na drodze mężczyzna. - Ale on straszył, że to zrobi. We wsi ludzie słyszeli. _

- Tajemnicę zabrali ze sobą i jak było, tylko oni jedni wiedzą - mówi Józef Nowakowski, sołtys Doręgowic. - Ale najbardziej to mi żal dzieci.

On taką porę wybrał, że nikogo w domu nie było. O 12.45 podjechał na przystanek autobus. 12-letnia córka przyjechała do domu. Zobaczyła matkę i zadzwoniła na policję, że leży we krwi.

- Śledztwo jest w toku. Mogę tylko powiedzieć, że w 2003 roku była prowadzona sprawa o znęcanie się. Od tej pory nie mieliśmy zgłoszeń -- informuje Renata Konopelska z chojnickiej policji.

Wiadomo, że rodzina miała założoną Niebieską Kartę i że Maryla H. złożyła do prokuratury zawiadomienie o znęcaniu się przez męża. Wiadomo, że Romanowi H. zabrano broń. __

O zmarłych się źle nie mówi, ale o nim nie mówi się też we wsi dobrze. - Koleżanka mi powiedziała, że Maryla nie żyje- załamuje ręce kobieta. - Jak to nie żyje, młoda przecież, 18 lutego 50 lat kończyła. Po tym wszystkim spać nie mogę z nerwów, jak to się mogło stać?

- Dziećmi zajęła się najbliższa rodzina - mówi Grażyna Dąbrowiecka, szefowa gminnej opieki. - Mogą liczyć na wsparcie pracowników ośrodka i o tym wiedzą.

To już trzecia rodzinna tragedia w regionie. We wrześniu w Rychnowach konkubent rozpruł brzuch Agnieszki z Chojnic, a przed dwoma tygodniami w Jaromierzu Zbigniew Z. złamał kark żonie Ewie i powiesił się w garażu. W poniedziałek kolejny rodzinny dramat. - Co się z nami dzieje? - _pytają ludzie. - Człowiek nie wie, kto obok niego mieszka._

- Była bardzo dobrą matką i bardzo dobrą kobietą - _mówi spotkana przy kapliczce Irena Laskowska. - O dzieci dbała, dobrze gospodarzyła. Nie mogę uwierzyć w taką tragedię i nawet nie chcę o niej mówić. _

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska