Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć w rękach. Czyli "hurt locker" według saperów z Chełmna

roman laudański [email protected] tel. 52 32 63 125
Afganistan można porównać do supermarketu, talibowie jeszcze długo będą mieli z czego robić bomb.
Afganistan można porównać do supermarketu, talibowie jeszcze długo będą mieli z czego robić bomb.
W filmie najefektowniejsze są wybuchy i ten szczególny moment kiedy saper stoi nad bombą i zastanawia się, który kabelek przeciąć: niebieski czy czerwony? W rzeczywistości po detonacji odłamki śmigają nad głową. A kabelków saper nie przecina, tylko podłącza do ładunku. Wtedy adrenalina przechodzi przez ciało jak prąd.

 

 Jeśli film „W pułapce wojny” („The Hurt Locker”) o amerykańskich saperach w Iraku dostał najwięcej Oskarów, to chyba coś musi być w ich pracy? Adrenalina? Ryzyko śmierci? Saperzy z 3. Pułku Drogowo-Mostowego w Chełmnie uśmiechają się pod nosem: major Kazimierz Wołowiec, kapitan Jacek Duziak i starszy sierżant Mariusz Przesmycki. Za nimi lata służby w patrolach minerskich w kraju i misje zagraniczne. Spokojni, opanowani. Nawet nie pytam, ile ton śmiercionośnych ładunków wysadzili w powietrze.

Pułkownik Władysław Zdanowski, dowódca chełmińskiego pułku filozoficznie zauważa, że skoro przez tyle lat saperzy oczyszczali ziemię z zardzewiałej śmierci, to liczba niewypałów i niewybuchów powinna się zmniejszać. A nie maleje i będą jeszcze mieli roboty na lata. Ale co innego robota w kraju, a co innego na misjach. W takim Afganistanie były ponad cztery miliony min. W Iraku, na środku pustyni, stały pełne magazyny po wojskach Saddama. W Bośni pola minowe straszyły jeszcze po wojnie.

Afganistan jak supermarket

- Afganistan można porównać do supermarketu, talibowie jeszcze długo będą mieli z czego robić bomby - kręci głową major Wołowiec.

Sierżant Przesmycki wspomina skrzyżowanie w Iraku. Na środku stoi opuszczony samochód. Obok żywego ducha, a to znak, że wóz może być wypełniony materiałami wybuchowymi. Trzeba do niego podejść i ocenić sytuację. Ubiera się w kombinezon przeciwwybuchowy, który ochroni go przed niewielkim wybuchem i odłamkami, ale nie przed eksplozję kilkusetkilogramowego ładunku. Głupie myśli przelatują przez głowę, minę ma niewesołą, bo ktoś zdążył akurat pstryknąć mu fotkę. Na szczęście kombinezon jest wewnątrz chłodzony, bo pogoda upalna. Jedyna odsłonięta część ciała sapera to dłonie, ażeby mógł - jak chirurg - rozbroić ładunek. Bierze do ręki sześciometrowy manipulator, który ma tak precyzyjne szczypce, że można nim podnieść świeże jajko i nie zgnieść skorupki. Do samochodu ma kilkaset metrów. Idzie sam, bo jakby co, to...

 

Czytaj też: Saper jak superman

- W połowie drogi mnie odwołali - uśmiecha się Mariusz Przesmycki. - Z budynku wybiegł z krzykiem Irakijczyk, że zepsuł mu się samochód i zostawił go na środku skrzyżowania...

Mówią, że Amerykanie w takich sytuacjach po prostu wysyłają zdalnie sterowanego robota wyposażonego w odpowiednie szczypce, kamery i ładunki do wysadzenia podejrzanego ładunku lub pojazdu. Polacy też już mają roboty, ale zdarza się, że do ładunku musi podejść człowiek.

Śmiercionośny ładunek trzeba wziąć do rączki. I robi to doświadczony i opanowany saper.

Amerykanie pojechali do Iraku z wykrywaczami, które umożliwiają podglądanie na komputerach ładunków zakopanych w ziemi. Na taki sprzęt nasi żołnierze będą musieli jeszcze poczekać.

Zapewniają, że na miejscu nie myślą o niebezpieczeństwie. Jest robota do zrobienia. Np. kilkadziesiąt pocisków dużego kalibru lub granatów moździerzowych. Kable rozwija się od znaleziska do miejsca, z którego zdalnie się je wysadzi. Przy niewybuchach pozostaje saper, który ma uzbroić ładunki. I kiedy trzeba zamknąć obwód, podłączyć drugi kabel do materiału inicjującego, to jest ten moment, w którym za każdym razem adrenalina buzuje w żyłach. Wtedy można zginąć.

(...)

W pułapce wojny

Uśmiechają się do wspomnień z Iraku, Afganistanu, Libanu i Bośni. Zapewniają, że dopiero wieczorem do głowy dopuszcza się myśli, że tak naprawdę, to było strasznie. Ale my żyjemy.

W czasie misji w Iraku konwój sierżanta Przesmyckiego czterokrotnie był atakowany przy pomocy zaimprowizowanych ładunków wybuchowych.

- Po eksplozji nic nie widać - wspomina. - Huk! Ciemno! Czarno przed oczami nim opadnie ziemia. Padają rozkazy. Dowódca zauważa na horyzoncie samochód, z którego ktoś mógł odpalić bomby. Rozkazuje wystrzelić serię ostrzegawczą. Strzelec zaciska dłonie na karabinie maszynowym i wali do końca magazynku. Nie dociera do niego, że koledzy krzyczą, żeby przestał. Po prostu szok. Później okazuje się, że na dziesięć podłożonych co kawałek bomb wybuchły tylko trzy. Na szczęście. Gdyby walnęły wszystkie...

Czytaj też: Pociski artyleryjskie na budowie autostrady A1; mogło dojść do potężnej eksplozji

Innym razem podczas patrolu najpierw wybuchły bomby, później zostali ostrzelani z karabinów i talibowie poprawili z ręcznych wyrzutni przeciwpancernych (naśladują głuchy odgłos wystrzelonych granatów). Świst. Przeleciały nad ich głowami.

Najgorsze jest to, że bombę-pułapkę można nastawić na kilka różnych sposobów: przez nacisk, naciąg, elektrycznie. Podchodząc do jednej, można stanąć na drugiej. Opowiadają o minach, w których jedynym elementem metalowym jest niewielka iglica. A jak się na niej stanie, to noga do wymiany.

Grantem w żonę

W kraju też dzieją się czasem dziwne rzeczy. Kilka lat temu w Grudziądzu, po kłótni małżeńskiej facet omotał kablem samochód w garażu i umieścił na tym granat. W restauracji pod Nakłem, w której miała odbyć się stypa, ktoś zauważył odbezpieczony granat na siedzeniu w samochodzie. Wystarczyło wsiąść i od razu kurs do świętego Piotra.

Mają takich opowieści na scenariusz godny kolejnych Oskarów bez liku.

Powtarzają zasadę: zawsze rób tak, jakbyś robił to po raz pierwszy.

W jednostce saperzy nie pełnią służb jak wszyscy inni, ale nikt im nie zazdrości. Wezwania do niewypałów dostają przeważnie w sobotnie lub niedzielne popołudnia. I jadą.

PS. Obejrzałem film „W pułapce wojny”. Za co dostał on tyle Oskarów - nie wiem. To taka sama zagadka, jak pokojowy Nobel dla prezydenta Obamy, który prowadzi właśnie dwie wojny.

 

Cały tekst o saperach z 3. Pułku Drogowo-Mostowego w Chełmnie ukazał się w papierowym magazynie "Gazety Pomorskiej" (12.03.2010)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska