9 z 10

fot. Andrzej Muszyński
Pan Edward spotkał dzikich lokatorów we wtorek. Było wczesne popołudnie, a bezdomni byli pijani.
W wigilijną noc media dostały komunikat o pożarze przy ul. Gołębiej. To właśnie domek trójki bezdomnych się spalił. Kobieta i jej mąż zginęli na miejscu. Ona była w ciąży. Służby ratunkowe otrzymały zgłoszenie za późno. Gdy przyjechali strażacy, ogień już objął wszystko.
Współlokator pary, pan Kazimierz, się uratował. Wybiegł z altanki, gdy wszystko stanęło w płomieniach. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Pan Kazimierz po całej nocy przesłuchań na policji wrócił tam, gdzie jeszcze w Wigilię rano stała altanka. Nocował pod drzewem.
Wczoraj widziano go w sąsiedztwie. Znowu podpitego.