Ludzie przechodzący ulicą Zamoyskiego obok atrakcyjnej i zadbanej kiedyś willi, zatykają nosy i z obrzydzeniem przechodzą na drugą stronę ulicy. Nie ma się co dziwić - chodnikiem nie da się przejść z powodu przykrego zapachu (szczególnie podczas upałów) i śmieci. Są jeszcze psie kupy - można odnieść wrażenie, że przed budynek przyszły załatwić swoje potrzeby wszystkie "Burki" i "Reksie" ze Śródmieścia.
- Niesamowicie śmierdzi. Na dodatek ktoś zostawił tam worek z jakimiś resztkami, lepiej nawet nie wyobrażać sobie, co w nim jest - mówi pani Magda, nasza Czytelniczka.
Narzekają też taksówkarze, którzy mają postój po drugiej stronie ulicy. - Smród dociera aż tutaj. Może wreszcie znajdzie się ktoś odpowiedzialny za ten bałagan. I to w centrum miasta- denerwuje się jeden z szoferów.
Także za płotem posesji nie wygląda najlepiej. Amatorzy piwa i "beczek gorzkich" wrzucają tam opakowania po swoich ulubionych trunkach.
Wczoraj zajęliśmy się sprawą i poprosiliśmy o interwencję municypalnych. Pół godziny po rozmowie z rzecznikiem straży miejskiej na miejsce przyjechali funkcjonariusze, którzy zrobili fotografie - dowody w prowadzonym postępowaniu.
- Sprawdzimy, kto jest administratorem budynku, załatwimy sprawę jak najszybciej - zapewnia Jarosław Wolski z bydgoskiej straży miejskiej.
Strażnicy mogą ukarać administratora budynku mandatem - do 500 złotych. Niższą karę - 50 złotych - zapłaci także osoba zaśmiecająca ulice. Maksymalną taryfę stosuje się w Bydgoszczy wobec mieszkańców, którzy nie sprzątają po swoich pupilach.
W pierwszym półroczu mandaty wręczono 800 winnym zaśmiecania, a w 10 sprawach skierowano wniosek do sądu (zazwyczaj, kiedy ukarany nie chce przyjąć mandatu). Mandaty za psie kupy zapłaciło 81 osób, a w przypadku 80 sprawa zakończyła się w sądzie grodzkim.