To właśnie do niego, jako do przewodniczącego rady sołtysów i szefa komisji komunalnej w Radzie Gminy przyszli koledzy, żeby pomysł podwyżki przedyskutować na forum. Bo sołtysi, których jest 34 w gminie, oprócz diety nie mają nic - ani telefonu, ani auta, ani zwrotu za dojazdy na sesję czy szkolenia. A diety to nie są kokosy. Zależą od tego, ilu jest mieszkańców. Widełki zaczynają się na 400 zł, kończą na 650 zł. A w takich Chojniczkach czy Charzykowach, gdzie mieszkańców wciąż przybywa, naprawdę jest co robić.
- Przedstawiłem wniosek, żeby pan wójt rozeznał sytuację z dietami, jak to jest w innych powiatach i czy można coś z tym zrobić - mówi Kurek. - Wcześniej nikt nie miał śmiałości, żeby temat ruszyć, ale teraz już się nie da dalej tak żyć.
Co na to władze gminy Chojnice? Wójt Zbigniew Szczepański przyznaje, że przez ostatnie siedem, a może osiem lat diety nie zmieniły się ani o grosz. Mówi, że wypadałoby je zwaloryzować choćby o wskaźnik inflacji i przyjmuje argumenty, że sołtysi nie mają zbyt wysokich apanaży.
- Mają naprawdę ciężko - mówi wójt. - Jeśli zmieszczą się ze wszystkim w kosztach, to jest dobrze. A naprawdę dziś o wiele trudniej jest być sołtysem niż radnym.
Co dalej? Szczepański zapowiada, że zrobi analizę diet w sąsiednich powiatach i będzie korekta. Trochę to jeszcze więc potrwa.
Jednocześnie zastrzega, że nie ma mowy o jakichkolwiek ruchach przy dietach radnych.
Czytaj e-wydanie »