Maja Michaliszyn, wnuczka Edwarda Spory, nie kryje dumy z dziadka. Pokazuje fotografie z czasów jego dzieciństwa, ze szkoły podoficerów, z niewoli w Rumunii... - Gdyby dziadek żył, na pewno by o wszystkim chętnie opowiedział, bo potrafił pięknie mówić. Niestety, zmarł w 1987 roku - słyszymy.
Słońce na ułańskich polach
Edward Spora urodził się w 1907 roku w miejscowości Studzionka, koło Pszczyny. Gdy miał 18 lat otrzymał powołanie do wojska. Opuścił rodzinną miejscowość i przeniósł się do Bydgoszczy. Wraz z nim przyjechał kolega. Zamieszkali w koszarach, niedaleko lotniska. - Lotnisko, a dokładniej pobliskie "ułańskie pola" odgrywają bardzo szczególną rolę w naszej rodzinie. To właśnie tutaj dziadek poznał przyszłą żonę Helenę. Babcia się opalała. Nagle słońce przysłonił jej przystojny mężczyzna w mundurze. Oczywiście był nim mój dziadek. Tak narodziło się uczucie, które połączyło ich aż na 55 lat. Ale przecież nie o tym będziemy rozmawiać, tylko o szkole - mówi pani Maja.
Czas na wspomnienia
Pracę w Szkole Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w Bydgoszczy Edward Spora rozpoczął na początku lat 30. - Uczył młodych adeptów latania sztuki pilotażu. Zawsze ciepło wyrażał się o swoich podwładnych oraz o kadrze oficerów. Marzył, by po latach spotkać się z nimi, pooglądać stare fotografie i powspominać. Niestety, nigdy to się nie udało - mówi Maja Michaliszyn.
Lotniczy bakcyl
Uroczystości pogrzebowe na bydgoskim lotnisku. Biorą w nich udział uczniowie Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich. Może nasi Czytelnicy wiedzą, z jakiej okazji zostało zrobione to zdjęcie?
Szkolne lata chętnie wspomina Marian Strzelecki. - Naukę rozpocząłem w 1933 roku. Miałem wtedy 17 lat. Mój ojciec służył w 3 Pułku Lotniczym Poznań-Ławica. To dzięki niemu połknąłem lotniczego bakcyla. Gdy tylko skończyłem szkołę powszechną, przyjechałem do Bydgoszczy i rozpocząłem naukę w szkole podoficerów. Od kolegów - pierwszych absolwentów dowiedziałem się, że poziom jest bardzo wysoki, a nauczyciele niezwykle wymagający. To była prawda. Szczególnie we znaki dały mi się tak zwane przedmioty wojskowe. Chciałem latać, a nie wkuwać teorię. Nie miałem do tego głowy - słyszymy.
Fachowiec i pedagog
Marzenie pana Mariana o lataniu spełnił Edward Spora. - Jaki ja byłem mu wdzięczny, gdy po raz pierwszy pozwolił mi się wzbić w niebo. To był jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu - wspomina dziś dziewięćdziesięciolatek.
Jak jeszcze zapamiętał Edwarda Sporę? Jako świetnego fachowca i pedagoga. - Miał podejście do młodzieży, ale trzymał nas bardzo krótko. Nie można było z nim dyskutować. Dzięki niemu nauczyłem się lotniczego fachu - wspomina.
Cieśla na kolei
W czasie wojny Edward Spora był internowany w Rumunii. - Był w niej kilkanaście miesięcy. Pierwszy list od niego dotarł dopiero po roku. Wtedy babcia pracowała w kuchni na lotnisku. Po przejściu do rezerwy dziadek pracował na kolei jako cieśla. Potem, prawie do śmierci prowadził hodowlę lisów - wyjaśnia Maja Michaliszyn.
Z kolei Marian Strzelecki w latach 50. przeprowadził się do Poznania. Podjął pracę w zakładach Cegielskiego. Od kilkunastu lat jest na emeryturze.
Zdjęcia pochodzą z albumu M. Michaliszyn.
Czekamy na kolejne wspomnienia absolwentów Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich. Tel. 052 3263 215.