Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spłodził, wykorzystał, wyrzucił

ANNA KLAMAN
internet
Rezolutna, trochę pyskata. Zhardziała. Walczy z ojcem o sprawiedliwość. Dla siebie i rodziny przebija się przez urzędniczy mur.

Ma dopiero 20 lat. W maju 2007 r., kiedy przyszła na czerski komisariat, złożyć doniesienie przeciwko ojcu-tyranowi, miała 18 lat. Jej zeznania sprawiły, że kilka miesięcy później, 26 października tata Ryszard, trafił do aresztu. Sukces? Chyba nie.
- Przekonaliśmy się, że jako ofiary nie mamy co liczyć na to, że ktoś nam pomoże - mówi rozgoryczona Renia. - Żyjemy w Polsce.

Racja dla kata?

O co walczy Renia? O karę dla ojca i o to, by urzędnicy nie byli tak bezduszni. Nie może zrozumieć, dlaczego wojewoda przychylił się do wniosku ojca o wymeldowanie rodziny (Reni, jej siostry Pauliny, mamy i brata Piotra). Dlaczego kat uzyskał przychylność wojewody, który twierdzi teraz, że skoro nie ma ich w rodzinnym domu, to i meldunku nie powinno być?

- Urzędnicy nie biorą pod uwagę, że ze względu na własne bezpieczeństwo nie mieszkamy tam - mówi Renia. - Awantury były non stop, o wszystko. Bił nas z byle powodu. Nie było wiadomo, jaki będzie miał dzień, co zrobi.
Od "tego" zdarzenia minęło kilkanaście lat. Miała wtedy pięć lat. Sąd uznał, że ze względu na przedawnienie kary nie będzie. - To było raz, ale ja to wciąż pamiętam - mówi czerszczanka. - Rozmawiałam o tym z mamą i wiem, że ona czegoś się domyślała, coś wiedziała.
Nie wiadomo, czy tata "dobierał" się do młodszej córki. Ona nie chce o tym mówić.

Porwał na majówce

Wiadomo jednak, co zrobił w 2003 r. 6-letniej wówczas Monice K. Była majówka. Porwał ją na ulicy, wywiózł do lasu i... Sąd Rejonowy w Chojnicach, wydając 15 października 2008 r. wyrok, skazał go za ten czyn na rok i sześć miesięcy więzienia. Dostał też sześć miesięcy za fizyczne i psychiczne znęcanie się. Ryszard T. wcześniej, po dziewięciu miesiącach, wyszedł z aresztu, i podjął walkę o wymeldowanie rodziny.

Już wcześniej wyrzucał ich z domu, najpierw syna, następnie Renię. Rzucił jej na odchodne, by d.... dawała pod Gutowcem (tradycyjne miejsce pracy tirówek). Było lato, gdy wyszedł z aresztu. - Byłyśmy u babci w Chojnicach - opowiada nasza rozmówczyni. - Wykorzystał sytuację, żeby nie wpuścić nas do domu i złożył wniosek do Urzędu Gminy o nasze wymeldowanie. Teraz mieszkamy kątem u babci, starszej, chorej kobiety. I nie mamy nic, bo wszystko jest tam, w Czersku.
Postępowanie o wymeldowanie jest cały czas w toku, mimo wyroku z października 2008 r., ale i toczącej się sprawy rozwodowej. Skazany ojciec odwołał się do Sądu Okręgowego w Słupsku. Ten jednak 17 lutego 2009 roku podtrzymał wyrok. - To oznacza, że Ryszard T. będzie musiał pójść odsiedzieć resztę kary, - mówi "Pomorskiej" zastępca prokuratora rejonowego w Chojnicach Mirosław Orłowski.

Przyznał się ze strachu

Gdy Ryszard T. pójdzie do więzienia, usatysfakcjonowany częściowo, ale jednak, będzie także ojczym skrzywdzonej Moniki K. - Wystawał pod naszym domem, zaczepiał nas i wypytywał o tatę - mówi Renia. - Zaglądał na podwórko, chciał dobrać się mu do skóry, za to, co zrobił Monice.

Skąd wiedział, że to on? Podczas tej samej majówki, tylko innego dnia na stadionie, Monika wskazała mu go palcem. - Jakoś to tak było, że tata go poprosił o zapalniczkę - opowiada Renia. - Tata przestraszył się nie na żarty, wrócił do domu okrężną drogą. Ze strachu nie wychodził nigdzie z domu i w końcu przyznał się mojej mamie, że jest pedofilem.

Boje w urzędach

Renia jest rozgoryczona. Po pierwsze, to od nas dowiedziała się, jaki jest wyrok. Wiedziała tylko o apelacji. Duży żal ma do urzędników. Szczególnie do wiceburmistrza Jana Gliszczyńskiego. Chodzi jej o wymeldowanie. - Wiceburmistrz bezradnie rozkładał ręce, mówiąc, że on wie, jak mamy ciężko, ale cóż może zrobić - opowiada. - I że gmina ma kolejkę oczekujących na mieszkania. Widzę teraz, że tak to jest, że ofiary muszą uciekać, bo nie mogą liczyć na pomoc.

O wyjaśnienie poprosiliśmy wiceburmistrza. - Jeżeli chodzi o wymeldowanie, to nasza decyzja dla rodziny była pozytywna, odmówiliśmy wnioskodawcy wymeldowania - odpowiada. - Ale ten odwołał się do wojewody, który przyznał mu rację, uzasadniając decyzję tym, że już tam nie mieszkają.
Sprawa znów trafiła do gminy. - Pani Renata ma czas na uzupełnienie dokumentacji do wtorku - podkreśla wiceburmistrz.

Pytania do wiceburmistrza

Zadaliśmy dwa pytania. Dlaczego sprawa o wymeldowanie rozpatrywana jest przez urzędy, a nie w sądzie podczas trwającej sprawy rozwodowej? I czy rodzinie, której członkowie byli ofiarami przemocy domowej, jak stwierdził sąd, nie należy się mieszkanie socjalne?
- Rzeczywiście, to sądy, udzielając rozwodu, zaznaczają w postanowieniu, że małżonkowi należy się część nieruchomości - odpowiada Gliszczyński. - Ale ten pan złożył wniosek, a my zobowiązani jesteśmy do wydania decyzji. Z pewnością orzeczenie sądu będzie wzięte pod uwagę, jeżeli nadejdzie w odpowiednim czasie.
- Mamy wiele trudnych przypadków - to odpowiedź na drugie pytanie. - Kolejka oczekujących jest długa. A ta rodzina nie jest w takiej trudnej sytuacji. Na oko widać, że nie są biedni.

Kłopoty z sądem

Renia mówi, że nie może się doczekać wydania przez Sąd Rejonowy w Chojnicach zaświadczenia o zakończonym postępowaniu karnym wobec ojca. - Potrzebujemy je, by je przekazać do Urzędu Miejskiego w sprawie o wymeldowanie - mówi. - Mamy czas tylko do wtorku, a zaświadczenia wciąż nie mamy.

Od prowadzącego sprawę sędziego Nosewicza usłyszeliśmy, że zaświadczenie zostanie szybko wydane. Zapytaliśmy też sędziego, dlaczego rodzina nie otrzymywała informacji o wyroku. - Nie są stroną, więc nie ma takiej potrzeby - powiedział. - Ale w każdej chwili mogli poprosić o informację w sądzie. Panie z pewnością by je poinformowały, jaki jest wyrok.
Renia informuje, że z mamą wielokrotnie podejmowała takie próby, ale informacji nigdy nie dostała. - To śmieszne - mówi. - Gdyby nie ja, to sprawy w ogóle by nie było, a ojciec nie zostałby skazany za znęcanie się i molestowanie.

Niebieska karta

Renia uważa, że w policji też chcą się już pozbyć kłopotu. Rodzina miała założoną niebieską kartę. - Pewnego dnia skontaktował się z nami dzielnicowy - mówi Renia. - I pytał, czy ją usunąć, bo my już przecież z ojcem nie mieszkamy.
Nasza rozmówczyni, choć jest rozżalona, wciąż wierzy w sprawiedliwość. - Ojciec nas spłodził, wykorzystał, wyrzucił i zostawił bez środków do życia - mówi. - Ale kiedyś zostanie za to ukarany.

Imiona i pierwsza litera nazwiska zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska