Od samego początku sprawa plantacji w Ciechocinku budziła wiele emocji. Dla doświadczonych funkcjonariuszy z wydziału do zwalczania przestępczości narkotykowej było jasne, że mają do czynienia z samosiejkami, a nie z uprawą marihuany. Mimo to, sprawa przeciągała się latami, angażując zasoby policji i generując znaczne koszty.
Emerytowani policjanci podkreślają, że cała sytuacja mogła zostać rozwiązana w ciągu jednego dnia, bez niepotrzebnego ciągania niewinnych ludzi po sądach, a także wydatków, jakie poniósł Skarb Państwa.
Bagatela ponad 95 tys. zł wydano na ostatnią ekspertyzę, którą zleciła prokuratura. W żadnej z ponad 200 pobranych próbek nie nie wykryto THC o zawartości przekraczającej normę dopuszczalną ustawą o przeciwdziałaniu narkomani.
Mieszkańcy powiatu, którzy zostali niesłusznie oskarżeni, nie kryją oburzenia. Podkreślają, że mimo braku dowodów na uprawę narkotyków, policjanci otrzymali nagrody za odkrycie "największej plantacji marihuany", która okazała się być polem chwastów.
Po sześciu latach od rozpoczęcia sprawy, wszystkie zabezpieczone rośliny zostały zwrócone właścicielom. W 2019 roku policja szacowała, że z pola zebrano ponad 15 tys. krzaków marihuany wartych ponad 5,5 mln złotych. Przy ich wyrywaniu zaangażowano kilkudziesięciu funkcjonariuszy policji i straży pożarnej, co tylko podkreśla skalę nieporozumienia.
We wtorek, 18 lutego z terenu Komendy Powiatowej Policji w Aleksandrowie Kujawskim, zabrano rośliny, które w 2019 roku dumnie prezentowano jako narkotyki.
- Niestety nie mogliśmy przeliczyć, czy liczba roślin się zgadza. Otrzymaliśmy je w ponad 215 workach - tłumaczą właściciele pola.
W tej całej historii nasuwa się pytanie, jakie wnioski wyciągnięto z tej sytuacji i czy osoby odpowiedzialne za jej zapoczątkowanie nadal pracują w zwalczaniu przestępczości narkotykowej. Niesłusznie oskarżeni mieszkańcy zastanawiają się, czy funkcjonariusze zostali odpowiednio przeszkoleni, aby w przyszłości unikać podobnych błędów i nie narażać niewinnych ludzi na stres oraz niepotrzebne koszty.
Zabezpieczone rośliny nigdy nie zostały uznane za dowód w sprawie jako narkotyki? Gdyby tak było, musiałyby zostać zdeponowane w Magazynie Środków Odurzających i Psychotropowych KWP w Bydgoszczy. Tymczasem przez cały czas przechowywano je w zwykłym garażu, skąd ostatecznie zostały zwrócone właścicielom pola.
Przypomnijmy. Marcin Aleksandrzak i Marcin Kowalczyk, niesłusznie oskarżeni o uprawę marihuany postanowili walczyć o swoje dobre imię. Po długiej batalii okazało się, że rośliny były samosiejkami, a w licznych próbkach nie wykryto THC w ilościach przekraczających dopuszczalne normy.
Obaj mieszkańcy powiatu aleksandrowskiego zdecydowali się na podjęcie kroków prawnych przeciwko sześciu policjantom z komendy w Aleksandrowie Kujawskim, w tym byłemu komendantowi jednostki. Zarzuty wobec funkcjonariuszy są poważne i dotyczą m.in. zatajenia dowodów na niewinność oraz fałszowania dokumentów.
Sprawa toczy się za zamkniętym drzwiami we włocławskim sądzie.
