1 z 7
Przewijaj galerię w dół

fot. Dostarczone
2 z 7

fot. nadesłane
- Od początku stycznia z koleżanką widywałyśmy go, jak błąkał się nieufny po całym Rypinie - opowiada pani Jola. - Chodził za ludźmi, ale gdy ci się do niego odwracali, od razu uciekał.
3 z 7

fot. nadesłane
Kiedy przyszły mrozy... - Postanowiłam, że zabiorę go do domu. Ale trzeba go było najpierw znaleźć - opowiada pani jola. - Koleżanki mąż widział go w pobliżu Biedronki. Pojechałyśmy tam i był.
4 z 7

fot. nadesłane
- Musiałyśmy go dogonić i złapać. Bardzo się bał, ale nie wykazał agresji - opowiada. - Wzięłam go do domu, ale tutaj u mnie może zostać jedynie do poniedziałku.