Akt oskarżenia to efekt fatalnego stanu, w jakim znalazły się zabytkowe budynki na terenie byłego Tormięsu. Już w 2006 roku Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego nakazał właścicielom zabezpieczenie budowli. Dwa lata później inspektorzy polecili ogrodzić teren, a w 2011 - podeprzeć grożący zawaleniem wykusz byłego biurowca.
Wreszcie uznali, że małżeństwo S. nie spełniło żadnego z tych wymagań, więc skierowali sprawę do prokuratury. Zawiadomienie złożył też Michał Zaleski, prezydent miasta, po tym, jak w czerwcu zawalił się wykusz jednego z budynków. wtedy też PINB uznał, że rozbiórka zabytkowych budowli jest konieczna. Zlecił ją więc właścicielom.
Czytaj też: Po toruńskim Tormięsie został już tylko... komin [zobacz zdjęcia]
Ci jednak nie zabrali się za rozbiórkę budynków (ani też wcześniej za ich naprawę), bo jeszcze do niedawna walczyli o nie na sali sądowej z miastem. Chcieli, by magistrat wykupił od nich feralny grunt za ok. 22 mln zł, więc nie mieli najmniejszego zamiaru inwestować w sporny teren. Sędzia jednak oddalił ich żądania, wyrok nie jest jeszcze prawomocny.
Prokuratura zgodziła się z inspektorami - śledczy uznali, że za zły stan budynku odpowiadają jego właściciele. - Nie spełnili obowiązku utrzymania obiektu budowlanego w należytym stanie technicznym i estetycznym - informuje prokurator Tomasz Sobczak z toruńskiej prokuratury rejonowej.
Tymczasem w miniony weekend ruiny byłego Tormięsu zostały ostatecznie zburzone. Inspektorzy uznali, że budynki - choć zabytkowe - nie mogą stać przez całą zimę, bo mogłoby to skończyć się katastrofą. Dlatego na teren dawnej rzeźni miejskiej weszli budowlańcy, którzy zaczęli równać zabytki z ziemią.
Cała operacja zajęła trzy dni, jej koszt szacuje się na ok. 22 tysiące zł. Pieniądze na rozbiórkę pochodzą z miejskiej kasy, ale urzędnicy chcą po skończonej akcji dochodzić od małżeństwa S. zwrotu kosztów.
Teraz właścicielom terenu może grozić grzywna.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Czytaj e-wydanie »