- Inwestycję rozpocząłem cztery lata temu. Wtedy planowałem zatrudnić 30 osób - mówi Marian Seydak, właściciel stacji paliw. - Niestety, od początku tracę klientów, bo nie mogę zrobić wjazdu z Grunwaldzkiej. Dlatego zatrudniłem tylko 17 osób, z których teraz zostało osiem. Jak tak dalej pójdzie, to prawdopodobnie na początku przyszłego roku wszystkich zwolnię i zamknę interes.
Dwa wyroki i nic
Biznesmen kupił grunt na Osowej Górze w 2001 roku. Bez problemów zebrał wszystkie pozwolenia. W tym, jego zdaniem, najważniejsze - z Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej na budowę wspomnianego wjazdu. Do pełni szczęścia brakowało pozwolenia na budowę. Odpowiedni wniosek trafił do bydgoskiego Urzędu Miasta w 2002 roku. Niestety, urzędników wydziału administracji budowlanej nie przekonała nawet deklaracja o pokryciu przez Seydaka wszystkich kosztów związanych z budową. Wydanie pozwolenia uwarunkowali przebudową pobliskiego skrzyżowania. Na koszt właściciela stacji.
Sprawa trafiła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a potem do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Bydgoszczy. - Wygraliśmy. Sąd uznał, że w tym przypadku nie można zmuszać inwestora do realizacji dodatkowych żądań i uchylił decyzję. Niestety, urzędnicy nic sobie z tego nie robili - mówi mężczyzna.
W 2005 roku handlowiec złożył wizytę Lidii Wilniewczyc, zastępcy prezydenta miasta. - To ona w 2001 roku była szefową Miejskiej Pracowni Urbanistycznej i brała udział w opracowaniu zaakceptowanego przez drogowców projektu. Obiecała pomóc, ale odpowiedź z wydziału była taka sama jak poprzednio - mówi Marian Seydak, który i tę decyzję zaskarżył w WSA. Sąd znów podzielił jego zdanie i na początku tego roku ponownie uchylił decyzję urzędników.
Nie odpowiada na list
Od tego czasu sprawa stoi w miejscu. Biznesmen twierdzi, że nie stać go na remont całego skrzyżowania. Czuje żal i bezsilność. W akcie rozpaczy na łamach m.in. sobotniego wydania "Gazety Pomorskiej" opublikował list otwarty do Konstantego Dombrowicza. Pyta w nim m.in. o brak reakcji na wyroki WSA i braki kompetencyjne urzędników Wszystkie pytania pozostają bez odpowiedzi. Dlaczego urzędnicy nie reagują? - Jeszcze przed wydaniem pierwszej decyzji w sąsiedztwie stacji rozpoczęła się budowa pawilonu handlowego Netto z wjazdem z ulicy Maksymiliana Kolbego. Ten sam wjazd służy kierowcom jako droga dojazdowa do stacji. Drogowcy uznali, że w takim wypadku należy zmienić wcześniej wydane pozwolenie i zasugerowali przebudowę skrzyżowania - tłumaczy Robert Łucka, dyrektor wydziału administracji budowlanej UM.
Nasz Czytelnik tylko w tej sprawie biega po bydgoskich sądach i urzędach już cztery lata. Problem wyraźnie kogoś przerósł, bo końca tego maratonu nie widać. Szkoda. Przecież podobne sytuacje nie służą budowaniu opinii miasta przyjaznego inwestorom.