Taki jest wniosek z wczorajszego spotkania burmistrza z przedstawicielami związków zawodowych i załogi. Ale czy dostaną podwyżki, to już inna para kaloszy.
Arseniusz Finster zrobił analizę zarobków pracowników obsługi i administracji w poszczególnych szkołach, zestawił je z pensjami w ratuszu i w innych placówkach miejskich. Wyszło na to, że o ile księgowe, intendenci czy sekretarze nie mają powodu do narzekań, to sprzątaczki, kucharki i woźni są na szarym końcu tabeli płacowej.
- Ale na podwyżki nie mamy pieniędzy - stwierdził burmistrz. - Bo nie było takiego postulatu, kiedy przygotowaliśmy założenia budżetowe w przyszłym roku. Najpierw musimy znaleźć fundusze, żeby w ogóle się to tego przymierzyć.
Czy to jest w porządku?
Wszyscy zastanawiali się, dlaczego w szkołach jest tak wiele różnic - m.in. pensji, wielkości powierzchni do sprzątania na jedna osobę, zatrudnionych na poszczególnych stanowiskach i ich obowiązków.
- Pracujemy siedem dni w tygodni - mówiła Ewa Blumowska z Gimnazjum nr 1. - Szkoła jest czynna przez cały rok, nasze urlopy musimy dopasować do tego, co się w niej dzieje, także w wakacje. Co sześć tygodni przychodzimy na dozór w soboty, mamy do sprzątania nie tylko sale lekcyjne, ale cały teren dookoła. I mam pytanie, czy nasza płaca jest adekwatna do obowiązków?
Teraz komisje
Elżbieta Zielińska, szefowa ZNP podpowiadała, że może trzeba zacząć od sprecyzowania zakresu obowiązków i zapewnienia odpowiednich warunków pracy.
Odpowiedzi na to, czy w tym roku będą podwyżki, nie było. Ale będzie spotkanie z połączonymi komisjami edukacji i budżetu - 3 października o 12.00 w ratuszu. I być może uda się na przyszły rok.