I zostali ponownie oszukani. Sprawa jest szczególna i ma drugie dno. Pokrzywdzeni małżonkowie wpadli w przestępczą sieć. Dopiero co dali się oszukać, stracili majątek życia. Szukali pomocy prawnej. Niestety, wpadli z deszczu pod rynnę. Zachowywali się jak zaczarowani. Pierwszy oszust, który wkrótce usłyszy zarzuty (wtedy będziemy mogli podać więcej szczegółów - red.), miał wyjątkową siłą przekonywania. Omamił ich.
Iwona B., druga oszustka, która miała wybawić małżonków z kłopotów, była podobno przekonująca w odgrywanej roli radcy prawnej. Miała, jak się mówi potocznie, dobrą gadkę. Choć sceneria nie taka - zamiast szanowanej kancelarii prawniczej w centrum Gdyni, rozmowy z radcą prawną prowadzono bowiem w miejscowej pizzerii. Małżonkowie, choć może mieli pewne wątpliwości, szybko się ich pozbyli. Iwona B. pokazała im bowiem ładną wizytówkę ze swoim nazwiskiem i nazwą kancelarii prawniczej w Gdyni. Podana była nawet ulica. B. dodała, że jest radcą prawną właśnie w tej kancelarii. Jej nowi klienci uwierzyli, że faktycznie mają do czynienia z panią radcą. To, co najbardziej ich przekonało do niej, to jej rzekome rozległe koneksje i znajomości. Pani „radca” zapewniała, że ma takie kontakty i znajomych, że nie ma co już się zamartwiać problemami finansowymi. Ona już wie, z kim porozmawiać, komu szepnąć słówko, by móc tak„odkręcić”, wydawałoby się, ich tragiczną sytuację. Poszkodowani uwierzyli jej, choć powinni się zastanowić, że pani radca prawna - zamiast paragrafami - woli posługiwać się koneksjami.
Uwierzyli i w kilku ratach (było kilka spotkań) łącznie przekazali oszustce ponad 20 tys. zł. O tym, że znów zostali oszukani, dowiedzieli się, gdy pojechali do Gdyni. Kancelaria, owszem, była, ale zupełnie inna.