Zobacz wideo: Kto ma największe szanse na kredyt w banku?
Portal Bankier.pl pisze, że obniżka stóp procentowych przełożyła się na wzrost maksymalnej szacunkowej zdolności kredytowej, ale wyraźnie widać, że podejście banków jest mocno zróżnicowane. Są instytucje, które bardziej liberalnie niż przed rokiem podchodzą do oceny finansowej wydolności klientów. Są także banki, w których dostępna kwota kredytu hipotecznego mocno spadła.
I tak: w pierwszej piątce banków, gdzie przez rok najbardziej wzrosła zdolność kredytowa są, zdaniem bankiera.pl BOŚ, BNP Paribas Bank, Bank Pocztowy, Bank Pekao, Alior Bank.
Przypomnijmy, bank sprawdzając zdolność kredytową klientów bierze pod uwagę przede wszystkim ich: dochody (wysokość i regularność wpływów), bieżące wydatki (koszty związane z utrzymaniem mieszkania), zobowiązania (liczbę kredytów i zakupów na raty), historię kredytową (jak dotychczas spłacaliśmy zobowiązania) i rodzaj kredytu (krótkie to mniej wymagań, a hipoteczne więcej).
Chcemy pożyczać pieniądze
Najnowsze dane z rynku kredytów zaczynają napawać optymizmem. Banki powoli luzują wcześniej zaostrzoną politykę kredytową. Do tego pracownicy tych instytucji spodziewają się wyższej sprzedaży hipotek, a teraz jeszcze BIK informuje o tym, że we wrześniu więcej osób - niż przed rokiem - zawnioskowało o kredyt mieszkaniowy.
- Wrzesień był pierwszym miesiącem od początku epidemii, w którym popyt na kredyty mieszkaniowe przekroczył poziom z 2019 roku. I choć wciąż przyszłość jest wielką niewiadomą, to tempo, w jakim odbudowuje się rynek kredytów mieszkaniowych pozytywnie zaskakuje - komentuje Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.
Stało się to za sprawą nie tylko większej liczby chętnych na mieszkaniowe długi, ale też dlatego, że Polacy chcą pożyczać na zakup nieruchomości więcej niż przed rokiem. Z danych BIK wynika bowiem, że Polacy złożyli w poprzednim miesiącu 37,7 wniosków o kredyt mieszkaniowy. To o prawie 2 tysiące więcej niż w analogicznym okresie przed rokiem.
Polecamy także: Bezpłatna pomoc dla klientów. Kto i w jakich sprawach pomoże konsumentowi [lista]
- Do tego przeciętna kwota wnioskowanego długu była we wrześniu na poziomie 291,8 tys. złotych. To o prawie 5 proc. więcej niż rok wcześniej (278,3 tys.). Jest to o tyle niespodziewane, że przecież w międzyczasie standardowy wkład własny wzrósł z 10 proc. do 20 proc. To znaczy, że teraz większą część ceny kupowanej na kredyt nieruchomości trzeba opłacić gotówką. W takiej sytuacji naturalne byłoby raczej to, że zaczęlibyśmy pożyczać mniej, a jest wręcz odwrotnie - dodaje Turek.
Jest taniej niż rok temu
Dane BIK sugerują, że przeciętny kredytobiorca kupuje dziś nieruchomość nawet o kilkanaście procent droższą niż przed epidemią. Powód? Są co najmniej dwa - jeden dobry, a drugi zły. Po pierwsze, Polacy mogą wymieniać mieszkania na większe - takie, w którym oprócz sypialni czy salonu będzie też gabinet do pracy zdalnej. Nie bez znaczenia jest tu też fakt, że po cięciach stóp procentowych kredyty są nawet o 1/3 tańsze niż przed epidemią. Niektórzy kredytobiorcy mogą tę okazję wykorzystywać do tego, aby zadłużyć się na wyższą kwotę. Drugie - mniej optymistyczne wytłumaczenie to to, że wyższe wymagania banków odnośnie wkładu własnego czy nieakceptowanie przez część instytucji dochodów z umów śmieciowych powodują, że z rynku mieszkaniowego wypychane są osoby młode, gorzej zarabiające czy ogólnie te, które w normalnych warunkach kupowałyby pierwsze „M”.
Polacy mogą wymieniać mieszkania na większe - takie, w którym oprócz sypialni czy salonu będzie też gabinet do pracy online
