
Ulica Lubelska. Po prawej zarośla, w których ukryte jest zejście w kierunku Doliny i Nakielskiej. Codziennie dziesiątki osób skracają sobie tędy drogę. Pedofil miał czaić się właśnie w tych krzakach.
(fot. Maciej Czerniak)
Włodzimierz Marszałkowski, śledczy Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy cedzi każde słowo: - Pracujemy, ustalamy dokładny przebieg całego zdarzenia. Te czynności obejmują także przesłuchanie poszkodowanego dziecka.
Nowe informacje
Prokurator podkreśla: - To bardzo delikatna sprawa. Nie informujemy o szczegółach postępowania dla dobra ofiary. Nie chcemy, by rodzina o naszych ustaleniach w śledztwie dowiedziała się z gazet. To tylko spotęguje traumę.
W ubiegłym tygodniu do bydgoskiej policji zgłosił się ojciec 10-latka. Twierdził, że syn został brutalnie pobity w zaroślach przy ulicy Lubelskiej. Kilka godzin po tym zgłoszeniu ojciec poinformował policję, że jego syn padł ofiarą pedofila-gwałciciela. Napastnik miał zniknąć zaraz po zdarzeniu.
Przeczytaj także: 10-letni chłopiec zgwałcony w biały dzień w Bydgoszczy
W odpowiedzi na apel policji zgłosiło się już kilkadziesiąt osób, które twierdziły, że mogą pomóc w rozwikłaniu tej sprawy. I w ujęciu sprawcy gwałtu. Śledczy zapewniają, że każdy sygnał traktują tak samo poważnie. Poszukiwania gwałciciela trwają.
Ofiara pedofila powinna zostać przesłuchana tylko raz. Jak informuje prokuratura, w prawie nie ma takiego przepisu, ale śledczy tak właśnie starają się postępować. Służy to zminimalizowaniu traumy dziecięcej ofiary.
Strach w biały dzień
Od ścisłego centrum miasta ulicę Lubelską dzielą dwa kilometry. Mieszkańcy starych kamienic skracają sobie drogę do ulic Dolina i Nakielskiej na osiedlu Wilczak schodząc stromym krętym przejściem. Jest ono ukryte w gęstwinie krzaków. Wszędzie wokół walają się śmieci i butelki po nocnych libacjach.
I to tam właśnie w czwartek około godz. 13 sprawca wciągnął chłopca w krzaki.
Wczoraj w pobliżu tego miejsca jak gdyby nigdy nic bawiły się dzieci. Tym samym krętym, wyłożonym betonowymi stopniami skrótem, gdzie rozegrał się dramat, przechodziły kobiety z zakupami. - Do marketu tędy bliżej - mówi jedna z mieszkanek. Pali papierosa na progu kamienicy. - Policji w ogóle nie widać. Zapomniany rewir.
Przeczytaj także: Gwałt albo nie! Pokrzywdzona nie mogła się zdecydować
Inna sąsiadka, matka trójki małych dzieci: - Tak to jest, jak się dzieciaki puszcza samopas - opowiada trzymając na rękach córeczkę: - My nie pozwalamy naszym tam się zbliżać. Tam kiedyś była jakieś działki. Teraz wszystko zarosło. Powinni wyciąć te krzaki, to od razu by było bezpieczniej.
W czwartek było spokojnie. - Nic nie widziałam, ale gdyby chłopak był z rodzicami, to by do tego nie doszło. Czekam tylko, żeby policja złapała tego zboczeńca.
Czytaj e-wydanie »