_Okazuje się jednak, że skompromitowane hasła zaczynają świecić nowym, bardzo prawdziwym blaskiem. Coraz więcej wskazuje, że na przykład Polak potrafi zupełnie dobrze odnajdywać się w Unii Europejskiej. Polak przeciętny oczywiście, statystyczny, mało polityczny. Polacy polityczni, czyli czołówka naszej tak zwanej klasy politycznej, Unii się po prostu boją, niczym przybysze z prowincji odwiedzający wielkie miasto i chcący tym strachem zarazić maksymalnie duże grono swoich rodaków.
Tak więc wchodzenie do Unii Europejskiej od samego początku przyjemnie nas zaskakiwało. Najpierw chłopi, którzy mieli się bać najbardziej, straszono ich bowiem, że z ziemi przez cudzoziemców zostaną wyzuci, a tania żywność z Zachodu zaleje nas niczym potop, najszybciej skorzystali, gdy Europa ruszyła na polską żywność, która po prostu okazała się lepsza i tańsza. Chłopi zaczęli też dostawać przed terminem dopłaty bezpośrednie, mimo że byli tacy, wcale liczni politycy oraz eksperci, którzy zaklinali się, że system informatyczny nie ruszy, że nie ma prawa ruszyć, bo przecież Polak nie potrafi. System ruszył i jakoś - w przeciwieństwie do innych systemów informatycznych, z którymi są nieustannie kłopoty - działa. To prawie cud. Skarg nie słychać i być może ci, którym nawet wniosku złożyć się nie chciało, gdyż politykom i ekspertom zbytnio zawierzyli, teraz żałują.
Teraz okazuje się, że ponad 4 miliardy euro unijnych funduszy strukturalnych rozejdzie się bez kłopotu, gdyż praktycznie wszystkie województwa przygotowały projekty i to projekty dobrze pod względem fachowym wykonane. Przy pomocy unijnych pieniędzy województwa chcą budować drogi i kanalizację, informatyzować urzędy, ułatwiać dostęp do internetu, poprawiać warunki funkcjonowania służby zdrowia, czyli wspierać rozwój regionalny. Są więc pomysły, są projekty i prawie połowa pieniędzy została już rozdysponowana.
Co dziś powiedzą ci, którzy twierdzili, że tych funduszy Polska nie potrafi wykorzystać, że nasz aparat administracyjny, zwłaszcza zaś administracja samorządowa, na której barkach spoczywa główny ciężar przygotowania projektów, nie ma pojęcia, co zrobić ze skomplikowanymi formularzami, że nam to wszystko Bruksela natychmiast odeśle, gdyż niczego dobrze przygotować nie potrafimy? Co powiedzą ci, którzy dawali słowo, że Polska będzie płatnikiem netto, to znaczy, że więcej wpłaci do wspólnej kasy niż z niej uzyska? Już uzyskuje zdecydowanie więcej i kilku polityków z posłem Giertychem na czele powinno połknąć własne języki. Może byłoby jeszcze lepiej, gdyby te nasze województwa były większe, a tym samym zasobniejsze, wówczas bowiem mogłyby przygotowywać większe projekty wymagające większego dofinansowania. Już teraz bowiem widać, że takie Świętokrzyskie, mimo dobrych chęci i sporych umiejętności, gorzej sobie radzi niż regiony większe, bogatsze. Nikt jednak nie będzie dziś poprawiać reformy administracyjnej, która została kilka lat temu spaprana w boju o 17 województw. Nie było jednak politycznej siły, która pokonałaby wówczas regionalne i polityczne partykularyzmy. Z nimi zmierzyć się może dopiero strumień euro z Unii Europejskiej. Może wtedy przyjdzie czas na administracyjne korekty.
_Autorka jest publicystką tygodnika "Polityka"
Strachy na Lachy
JANINA PARADOWSKA
Nie jest dziś w modzie mówienie, że Polak potrafi, gdyż takie hasło natrętnie kojarzy się to z gierkowską epoką, kiedy to Polak potrafił wybudować największe obiekty socjalizmu, na przykład hutę Katowice, z którą niezbyt wiadomo było co począć, gdy system się zmienił.