Zamieszkał w pomieszczeniu gospodarczym z widokiem na swoje dotychczasowe mieszkanie. Ciasno w tej komórce. Przyciągnął tu łóżko, część mebli, ciuchy, piec gazowy i... rośliny doniczkowe, o które zawsze dbał. Nie ma tu wody, prądu i światła. Stąd wkłady do zniczy na stoliku. - Palą się dłużej niż świeczki - zauważa Bartłomiej Barczak.
Kłopoty jak lawina
Kiedyś miał żonę, córkę i pracę.
- W domu byłem gościem. Harowałem jak wół. Przyjeżdżałem się tu tylko wysypiać, ale byłem szczęśliwy. Dobrze mi się wiodło - wspomina. 6 lat temu pojawiła się szansa na pracę we Francji. Wyjechał tam razem z żoną. Wrócił sam. Rozstali się (- Mniejsza o to, z jakiego powodu - zaznacza). Mocno jednak to przeżył. Kłopoty zaczęły narastać lawinowo. Załamał się. Popadł w depresję. Uaktywniły się problemy ze zdrowiem psychicznym. Do tego doszły długi, alimenty, częste wizyty w szpitalu.
Nie płacił czynszu, bo nie miał z czego.
Miesiąc musiał przeżyć za 440 zł renty socjalnej. Zapadł więc wyrok eksmisyjny. I to bez prawa do lokalu socjalnego. Z mieszkania wyprowadził się sam, w ostatnim możliwym dniu. - Eksmisja z komornikiem kosztuje 2 tysiące złotych. Nie chciałem wziąć sobie na plecy nowego długu - tłumaczy.
Właściciel mieszkania zapewnia, że proponował mu lokale zastępcze. - Chciał ode mnie kaucję w wysokości 5 tysięcy złotych. Nie było mnie na to stać - wyznaje pan Bartek, a właściciel się broni: - Trudno dziś zaoferować komuś mieszkanie bez kaucji. Nie mogę brać na utrzymanie człowieka, który nie ma pieniędzy na życie. Pełniłbym wówczas rolę opieki społecznej, a od tego są specjalne instytucje. Przykro mi, że musiało do tego dojść. Mam nadzieję, że ktoś mu pomoże.
Schronisko to ostateczność
Kierownik ośrodka opieki społecznej w Pakości Katarzyna Kurowska po naszej interwencji w tej sprawie, wysłała do Dziarnowa swoich pracowników. - Na pewno nie pozwolimy na to, żeby pozostał w tym garażu - zapewnia. Zauważa jednak, że gmina nie ma wolnych mieszkań. Najbardziej prawdopodobne jest więc schronisko dla bezdomnych.
Pan Bartek chciałby tego uniknąć. - To ostateczność. Jak tam trafię, to wszyscy o mnie zapomną. A ja nie oczekuję zbyt wiele. Jakiś mały kąt z wodą i piecem. Wówczas mógłbym wszystko zacząć od nowa - marzy. Chciałby znów chodzić na zajęcia świetlicowe do pakoskiej "Przystani". Wychodził stamtąd zawsze bardzo pozytywnie nakręcony.
Burmistrz Wiesław Kończal sprawy jeszcze ostatecznie nie przesądza. - Z formalnego punktu widzenia nie musimy dawać mu mieszkania. Spróbujemy jednak poszukać jakiegoś rozwiązania - zapewnia. O sprawie będzie rozmawiał z radnymi komisji mieszkaniowej. Być może wspólnie znajdą jakiś mały kąt na nowy początek dla pana Bartka. Mocno na to liczymy.
Czytaj e-wydanie »