https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zagrzybiony, zimny pokój jest jedynym miejscem do życia dla kobiety i 23-letniego syna, przykutego do łóżka

Katarzyna Piojda
Bartek po wypadku mieszka w trudnych warunkach.
Bartek po wypadku mieszka w trudnych warunkach. nadesłane
Zagrzybiony, zimny pokój jest jedynym miejscem do życia dla kobiety i 23-letniego syna, przykutego do łóżka.

Bartek jest najmłodszy. Ma starszą siostrę i dwóch braci. Gdy tamci kolejno wyprowadzili się z domu, oddalonego 12 kilometrów od Inowrocławia i założyli swoje rodziny, on został z mamą. Miał wówczas 12 lat. Zaczęły się cyrki.

- Mój mąż-alkoholik wcześniej dostawał wyroki za znęcanie się nad dziećmi i nade mną. Po rozwodzie ubzdurał sobie, że w ramach zemsty za to, że go zostawiłam, odbierze mi syna - wspomina pani Kamila, matka Bartka. - Sąd ograniczył eksmężowi prawa rodzicielskie, ale on i tak co chwilę pokazywał się w szkole najmłodszego syna. Nie dlatego, żeby zapytać o jego oceny, ale żeby na mnie gadać, że pijaczką jestem i nie dbam o dziecko. Policję też na mnie nasyłał. Wkrótce, tak z dnia na dzień, Bartka mi odebrano. Prosto ze szkoły zabrali go funkcjonariusze z pracownikami socjalnymi. Syn trafił do domu dziecka pod Piłą, jakieś 160 kilometrów od naszego domu.

Kobieta dodaje: - Oficjalnym powodem odebrania mi dziecka były wagary Bartka i to, że jestem uzależniona. Absurd! Syn do szkoły chodził normalnie. Opuszczał lekcje jedynie, jak był chory. Chyba normalne. Ja nie piłam. Nikt mnie na piciu piwa czy wódki nie przyłapał. Żadnej interwencji policji u nas w domu nie przeprowadzono. Cztery lata zajęła mi walka o odzyskanie syna, bo eksmąż wciąż robił pod górę. Wreszcie Bartek wrócił. Już jako 16-latek.

Pogrzeb ojca

Ojciec zmarł dwa lata temu. - Do ostatnich dni nie pogodziłam się z byłym mężem - zaznacza pani Kamila, z zawodu krawcowa. - Po jego śmierci zaczynaliśmy inne życie.

Ani ona, ani syn nie przewidywali, jak bardzo inne będzie to życie.

Nastał Dzień Nauczyciela 2023 roku, sobota. Bartek wracał z zakupami z Inowrocławia. - Pech, że w weekendy do naszej wsi nie kursuje żaden autobus. Kolega syna akurat jechał z miasta. Ten facet mieszkał kiedyś w sąsiedztwie. Bartek zabrał się z nim. Oprócz kierowcy i Bartka, samochodem osobowym jechało jeszcze dwóch pasażerów. Kilkanaście minut później Bartek miał dotrzeć do domu. Kierowca osobówki nie zauważył tira z naprzeciwka i zahaczył o tę ciężarówkę. Osobówka koziołkowała. Kierowcy i dwóm pasażerom nic poważnego się nie stało. Bartek ledwo przeżył. Lotnicze pogotowie ratunkowe przetransportowało go do szpitala w Bydgoszczy.

Niekiedy przekazanie diagnozy powoduje, że człowiek czuje się, jakby właśnie przestał żyć. Tak też poczuła się pani Kamila. - Lekarze powiedzieli, że syn złamał kręgosłup. Bartek miał wtedy 21 lat. Przedtem pracował, nawet za granicą. I na budowach, i w firmie zakładającej światłowody, i w utylizacji. Ćwiczył na siłowni. Miał kumpli i jakieś koleżanki. Nagle wszystko się skończyło.

Młody mężczyzna przeleżał półtora miesiąca w szpitalu. - Okazało się, że kierowca osobowego auta był pijany, w ogóle nie zrobił prawa jazdy - dalej mówi 56-latka.

Koniec kumpli

Zaraz minie półtora roku od wypadku. Bartek to dzisiaj cień człowieka. - Całymi dniami siedzi w domu, na swoim łóżku rehabilitacyjnym. Rehabilitacje ma zawieszone, bo na te, opłacane przez Narodowy Fundusz Zdrowia, trzeba długo czekać, a prywatne sporo kosztują. Płaciłam 160 złotych za godzinę. Fizjoterapeuta przyjeżdżał. Był jedyną osobą spoza rodziny, która nas odwiedzała. Kumple o Bartku zapomnieli. Nikt do niego nie zagląda. Syn ogląda filmy na komputerze albo gra, ale ile miesięcy człowiek może tak koczować? - pyta nasza rozmówczyni. - Zresztą może to i lepiej, bo zaprosić kogokolwiek do rudery jest wstyd.

Pani Kamila zajmuje z Bartkiem gminną kawalerkę na parterze w pięciorodzinnym budynku, zaadaptowanym z poniemieckiego baraku. - Trzy rodziny się wyprowadziły. Zostaliśmy my i schorowany sąsiad. Nasz pokój liczy 25 metrów kwadratowych. Do tego kuchnia i minikorytarz oraz łazienka, ale bez wanny czy kabiny prysznicowej. Jak mycie, to w misce. Ubikację najpierw mieliśmy na podwórku. Wodę po myciu wylewaliśmy wiadrami.

Wstęp wzbroniony

Po paru latach gmina założyła kanalizację. - W mieszkaniu wygospodarowaliśmy miejsce na WC. Bartek nie wjedzie wózkiem inwalidzkim do łazienki. Nawet, gdyby wjechał, nie ruszyłby się na nim, taka bowiem ciasnota. Dźwigam go, jak mu się zachce do łazienki.

Jest nie tylko ciasno, ale i chłodno. - Nie powinnam używać pieca kaflowego. Kominiarz zakazał nim palić. No tak, lecz musimy ogrzewać mieszkanie. Inaczej zimą pokazywałoby się wewnątrz góra siedem stopni na plusie. Bartek leżący, więc jeszcze zimniej mu by było. Te nasze ściany to jak z sitka są. Owady porobiły w nich otwory i przez nie do domu wlatują. Na każdą ścianę wszedł grzyb, a na prawie każdej widać zacieki. W domu unosi się przez to specyficzny zapach wilgoci. Instalacje też do wymiany się nadają. Ściany są zawilgocone i tę wilgoć nawet widać. O tyle niebezpiecznie, że łóżko Bartka trzeba podłączyć do kontaktu, aby je obniżyć lub podwyższyć. Może dać zwarcie.

W pionie

23-latek ma pionizator, czyli urządzenie, pozwalające niepełnosprawnemu utrzymać pozycję stojącą. - Syn powinien jakby chodzić w tym pionizatorze. Nie ma szans przez ciasnotę. Zrobi dwa kroki w jedną stronę, dwa w drugą i dalej ruszyć się nie ma jak.

Dwuosobowa rodzina wyprowadziłaby się, przecież stałe dochody posiada. - Dostaję 3200 złotych na rękę jako opiekun osoby niepełnosprawnej. Dorabiać opiekunowi natomiast nie wolno. Bartek otrzymuje 500 plus oraz 215 złotych świadczenia pielęgnacyjnego. Ma jeszcze rentę w wysokości 1600 złotych - wylicza matka. - Na jedzenie, syna leki i środki opatrunkowe rozchodzi nam się ponad połowa pieniędzy. Nie ma opcji, żebyśmy wynajęli pod Inowrocławiem dwa pokoiki i wystarczyło nam na skromne życie.

Deficyt mieszkaniowy

Matka z synem od półtora roku, od czasów przed wypadkiem, starają się o inne mieszkanie z zasobów gminy. W wakacje 2023 roku urzędnicy Urzędu Gminy Dąbrowa Biskupia odpowiedzieli na wniosek, pisząc m.in.: „Gmina nie posiada w swoich zasobach wolnego lokalu mieszkalnego do wynajęcia oraz zamiany na terenie Inowrocławia, jak również na terenie naszej Gminy”.

Półtora roku później wracamy do tematu. Deficyt mieszkaniowy nadal jest. - Gmina Dąbrowa Biskupia dysponuje bardzo skromnym zasobem mieszkaniowym, w którego skład wchodzi tylko dziewięć lokali mieszkalnych. Jedyne wolne na ten moment lokale mieszkalne znajdują się w budynku, w którym pani wynajmuje lokal - wyjaśnia nam Marcin Filipiak, wójt Gminy Dąbrowa Biskupia.

Długi najemców

Wójt tłumaczy: - Pani podpisała umowę najmu lokalu na czas nieoznaczony 2.10.2009 roku. W protokole zdawczo-odbiorczym zaznaczono, że najemca zobowiązuje się wykonać na własny koszt wszystkie prace związane z dostosowaniem lokalu do zamieszkania. Wskazane jest również, że toaleta przynależna do lokalu znajduje się na zewnątrz budynku. W lokalu pani na koszt urzędu gminy została wykonana prowizoryczna łazienka z toaletą. Pani kilka lat temu otrzymała z urzędu gminy materiały potrzebne do wykonania łazienki. Prace te miały zostać wykonane przez starszego syna lokatorki. Do tej pory nie zostały przeprowadzone. Pani nie przeprowadza w wynajmowanym lokalu bieżących napraw i konserwacji, co zgodnie z Ustawą z dnia 21 czerwca 2001 roku o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie Kodeksu cywilnego należy do obowiązków najemcy. Na stan techniczny lokali mieszkalnych, wchodzących w skład mieszkaniowego zasobu Gminy Dąbrowa Biskupia, wpływają czynszowe zaległości lokatorów.

A te zaległości w przypadku pani Kamili i Bartka występują. Kobieta przyznaje, że zadłużyli mieszkanie. - Czynsz wynosi około 75 złotych. Przestałam płacić, skoro mamy takie warunki. Poza tym, gmina odebrała nam dodatek mieszkaniowy, gdyż przekraczamy kryterium dochodowe. Gdybyśmy byli bogaczami, za jakich uważa nas gmina, nie mieszkalibyśmy w tych slumsach.

56-latka pokazuje pismo odnośnie zadłużenia. „Na dzień 4 lutego zadłużenie lokalu wynosi: z tytułu czynszu 1147,44 złote, z tytułu gospodarowania odpadami komunalnymi 2039,60 złotych, z tytułu opłat za wodę 3296,15 złotych”. Dojdą odsetki.

Pani Kamila kończy: - Najstarszy syn ma 36 lat, środkowy - 33 lata, a córka skończyła 28 lat. Każde z nich jest zdrowe, zaradne. Ułożyli sobie życie. Dobrze im się mieszka, pracują. Najmłodszego syna prześladuje pech. Wypadek, niepełnosprawność, koszmarne mieszkanie. Proces o odszkodowanie po wypadku dopiero rusza.

PS Na prośbę bohaterów ich imiona zostały zmienione.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska