Historię emerytki śledziliśmy przez prawie dwa lata. Przypomnijmy: pani Jolanta miała zaawansowanego Alzheimera. Nie rozpoznawała nawet członków rodziny. Mieszkała z córką, która się nią opiekowała, w 2-pokojowym, nadającym się do kapitalnego remontu mieszkaniu w bloku na osiedlu Leśnym.
Jak się okazało, nie swoim mieszkaniu.
Przeczytaj także: Ciężko chora 85-latka miała wylądować na bruku
Pani Jolanta zapisała mieszkanie swojemu synowi. Kobieta miała tutaj mieszkać do końca życia. - Mój brat jednak wykorzystał chorobę mamy - opowiadała nam córka seniorki. - Dał jej do podpisania akt sprzedaży mieszkania i ona ten dokument podpisała. Wkrótce brat zaginął.
O tym, że sprzedał mieszkanie, matka i siostra dowiedziały się w listopadzie 2012 roku. - Któregoś dnia przyszli do nas ludzie zainteresowani zakupem naszego mieszkania - wspominała córka pani Joli. - Mówili, że ogłoszenie było.
Zobacz także: Jest bezdomny, ale radzi sobie jak może. - Nie zbieram puszek i złomu. Nie chodzę na żebry. Pracuję - mówi pan Jarosław
Niespodziewani goście wytłumaczyli kobiecie, że to było ogłoszenie o licytacji i że można obejrzeć mieszkanie pod tym adresem. Wyszło na jaw, że nowa właścicielka nieruchomości miała sporo długów i komornik zajął jej mieszkanie. Tyle, że razem z lokatorkami.
Interweniowaliśmy u komornika, pytaliśmy w sądzie i na policji. Nie udało się odkręcić sprawy. Te w sądzie i w prokuraturze, dotyczące podrobienia podpisu starszej pani, umorzono.
Odbyły się trzy licytacje komornicze mieszkania. Na dwóch pierwszych nie znalazł się chętny, bo córka seniorki przyszła na te licytacje i powiedziała, jak sytuacja wygląda. Na trzeciej jednak mieszkanie zostało zlicytowane.
Nowy właściciel pozwolił dotychczasowym lokatorkom nadal mieszkać na Leśnym. - Niby nic się nie zmieniło, a jednak nie mieszkamy u siebie. Musimy wynajmować to mieszkanie - tłumaczyła córka pani Jolanty.
Ostatni raz pisaliśmy o pani Jolancie w listopadzie zeszłego roku. Byliśmy u niej akurat, gdy odwiedziła ją pani psycholog. - Mama jest ciężko chora, już nikogo i niczego nie rozpoznaje - płakała jej córka. - Ważne, że nikt jej stąd nie wyrzuci. Do końca życia ma dach nad głową.
Pani Jolanta zmarła w tym tygodniu.
Czytaj e-wydanie »