Strajk z podwójnym dnem

W całym kraju strajkuje ponad 70 szpitali (czyli jedna dziesiąta wszystkich lecznic). Lekarze domagają się natychmiastowego wzrostu wynagrodzeń o 30 proc., ale do kwoty nie mniejszej niż 2,4 tys. zł brutto i podwojenia wysokości pensji w przyszłym roku. Chcą też zwiększenia publicznych nakładów na ochronę zdrowia do wysokości co najmniej 6 proc. PKB. Zdaniem ministra Religi spełnienie żądań strajkujących jest niemożliwe. - Na podwyżki płac o 100 proc. potrzeba kilkunastu miliardów złotych. Tymczasem w 2007 r. nakłady na ochronę zdrowia mają wzrosnąć o 5-6 mld zł. Wedle przyjętego we wtorek przez rząd projektu zmian w służbie zdrowia w ciągu najbliższych trzech lat nakłady mają wzrosnąć o 15 mld zł.

Pakiet zmian zaproponowany przez szefa resortu zdrowia został uznany przez premiera Kazimierza Marcinkiewicza za sukces. O przełomie, porównywanym np. z pierwszą transplantacją serca mówił też sam Religa. Tymczasem strajkujący lekarze mówią krótko: "Klęska". I przypominają, że nakłady na lecznictwo muszą wzrosnąć do 9 proc. PKB, a nie 5 proc. (według rządowych prognoz).

Także wczoraj Religa poinformował, że zachodzi podejrzenie, iż niektóre strajki są nielegalne. - Jeśli to się potwierdzi, będą doniesienia do prokuratury - ostrzegł minister.

Pojawiły się również pogłoski, że strajki mają podwójne dno, bo stoją za nimi firmy farmaceutyczne, bo zależy im na wprowadzeniu do systemu ochrony zdrowia jak największych pieniędzy. - Nie ma żadnych podstaw, by tak sądzić, ale tego nie można wykluczyć - skomentował Religa.