1 z 20
Przewijaj galerię w dół
Jak długo pracuje już Pan w straży pożarnej?...
fot. Archiwum prywatne

Grzegorz Wilmanowicz, Złotoria (Toruń i powiat toruński)

Jak długo pracuje już Pan w straży pożarnej?
Ile to minęło? Oj, na pewno ponad dwadzieścia lat. Od malucha byłem związany ze strażą.

Skąd wziął się pomysł, żeby wstąpić do OSP?
Tata zawodowiec, który potem przeszedł do OSP - zabierał mnie do remizy, do strażackiego auta. Wiadomo, na dziecku to robi bardzo duże wrażenie. Koledzy nie zazdrościli, bo tak się składa, że i ich ojcowie należeli do straży. Ba, dzisiaj ci koledzy też jeżdżą na akcje. Można śmiało powiedzieć, że straż mamy we krwi. To chyba było nam pisane.


Pamięta Pan pierwszą akcję, w której wziął Pan udział?

Nawet nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Tyle się działo...

Która akcja była dla Pana najtrudniejsza?
Z pewnością najtrudniejszy był dla mnie wypadek, kiedy musiałem wyciągać kolegów z rozbitego samochodu. Pierwsze wrażenie, gdy ich zobaczyłem - ciężki strzał. Trzeba podkreślić, że wszystkie akcje są trudne. Tylko jedne mniej, drugie bardzej. Ptak w kominie, pies w strumieniu, kot na drzewie - ich ratowanie wcale nie jest takie łatwe. Pożar toruńskiego Drosedu, powodź w Złotorii w bodajże 2000 roku, pożar lasu. To jedne z cięższych akcji.


Proszę opowiedzieć jakąś zabawną historię, która przydarzyła się Panu w pracy.

Kilka zabawnych historii zaliczyłem, ale w tym momencie niczego konkretnego sobie nie przypominam.

Czy każdy nadaje się do bycia strażakiem?
Chęci i to podstawa, bez tego ani rusz. Strażak musi jasno myśleć, uważać na siebie. Nawet przy pożarze śmietnika - nie wiadomo przecież, co jest w środku.
Ranny czy martwy ratownik nikomu nie pomoże... Podkreślmy, że ktoś, kto przystępuje do ochotników, nie może liczyć na pieniądze. Kiedyś jeździliśmy za darmo. Potem pojawił się ekwiwalent, ale chłopacy się zrzekli. Te środki idą na jednostkę, choćby na umundurowanie. Chodzi nam o to, aby ratować innych, pomagać w najrozmaitszych sytuacjach. Cóż, nie każdy chce ryzykować za darmo. Trzeba czuć pasję.

Jak spędza Pan wolny czas po pracy?
Wolny czas spędzam z moją fantastyczną rodziną: żoną Kamilą i pięcioletnią córeczką Leną. Mała ma już własny mundurek, też chodzi do straży (uśmiecha się). Kochamy jazdę na rowerze, zimą - łyżwy.


Aby zagłosować na Grzegorza Wilmanowicza, wyślij SMS na numer 72355 o treści OCH.15 (koszt 2,46 zł z VAT).
Głosowanie trwa do 15 maja 2017 r. do godz. 21:00.




2 z 20
Jak długo pracuje już Pan w ochotniczej straży pożarnej?...
fot. Archiwum prywatne

Janusz Kalinowski, Kowalewo Pomorskie (powiat golubsko-dobrzyński)

Jak długo pracuje już Pan w ochotniczej straży pożarnej?
Od 35 lat, dwa lata temu odbierałem medal za wysługę lat, więc była okazja do podsumowania.

Skąd wziął się pomysł, żeby wstąpić do OSP?
Gdy wstępowałem do straży, mieszkałem na wsi widziałem potrzebę niesienia pomocy, bo często dochodziło do pożarów, w których ludzie tracili cały majątek. Nie było w rodzinie strażackich tradycji, że dziadek czy ojciec nosili mundur. Jednostka w Kowalewie jest już trzecią, w której służę.

Pamięta Pan pierwszą akcję, w której wziął Pan udział?
Bardzo dobrze. Utkwiła mi w pamięci. To była osobista tragedia, umierał mój ojciec.

Która z akcji była dla Pana najtrudniejsza?
Było naprawdę dużo trudnych akcji. Pamiętam m.in. jak wyciągaliśmy ze studni kobietę, która próbowała popełnić samobójstwo. Było to jakieś 10 late temu, ale pani żyje.

Proszę opowiedzieć jakąś zabawną historię, która przydarzyła się Panu w pracy?
No jest trochę takich historii. Zdejmujemy koty z drzew, w tym roku chyba już trzy razy. Niejeden strażak w pracy poznał żonę.

Czy każdy nadaje się do bycia strażakiem?
Nie, trzeba przejść odpowiednie testy, jak strażacy zawodowi. Ważna jest sprawność fizyczna, ale też odporność psychiczna. Udział w akcjach na długo zostaje w pamięci, po wypadkach mam wzmożoną czujność na drodze.

Jak spędza Pan wolny czas po pracy?
Pracuje nadal zawodowo, więc wolny czas to znacząco wypełnia mi OSP. Dużo jest do zrobienia, sporo jest uroczystości, w ubiegłym roku uczestniczyliśmy w 70 akcjach. Poza tym lubię czas z rodziną.

Aby zagłosować na Janusza Kalinowskiego, wyślij SMS na numer 72355 o treści OCH.147 (koszt 2,46 zł z VAT).
Głosowanie trwa do 15 maja 2017 r. do godz. 21:00.




3 z 20
Jak długo pracuje już Pani w ochotniczej straży pożarnej?...
fot. Archiwum prywatne

Zuzanna Grochowiecka, Sadłowo (powiat rypiński)

Jak długo pracuje już Pani w ochotniczej straży pożarnej?
Działam w OSP od kilku lat, 5-6. Zaczynałam już jako pełnoletnia dziewczyna, gdy zrobiłam kurs.

Skąd wziął się pomysł, żeby wstąpić do OSP?
Postawiłam na studia związane z pożarnictwem i bezpieczeństwem, więc praktyczna działalność jest świetnym uzupełnieniem. Studiowałam w szkole Głównej Służby Pożarniczej. Studia magisterskie także dotyczyły bezpieczeństwa. Studiuję też ratownictwo medyczne.

Która z akcji była najtrudniejsza?
Nie chciałabym ich dzielić. Każda jest inna, każda ważna, do każdej jedziemy w pełnej mobilizacji. Gdy coś dzieje się w naszej miejscowości jest to szczególnie trudne, dlatego, że poszkodowani są zwykle znajomymi.

Proszę opowiedzieć jakąś zabawną historię, która przydarzyła się Pani w pracy?
W OSP skupiamy się na akcjach ratowniczych, zawsze jest ludzka tragedia, więc nie ma czasu na zabawę. Zabawne jest to, że zwykle alarm dostaje gdy jestem w trakcie przygotowań do wyjścia, więc rzucam wszystko i jadę z jednym pomalowanym okiem, fryzurą zrobioną w połowie… Dużo śmiechu jest natomiast podczas spotkań integracyjnych. Nasza jednostka jest bardzo aktywna, organizuje liczne imprezy, znamy się, lubimy, szanujemy.

Czy każdy nadaje się do bycia strażakiem?
Uważam, że nie. Tu trzeba mieć silny charakter, być odpornym. No przy wypadkach i rannych naprawdę trzeba mieć nerwy ze stali. Ja studiuje ratownictwo medyczne, więc widok krwi, pomoc przedlekarska nie paraliżuje, po prostu działam, skupiam się na pomocy.

Jak spędza Pani wolny czas?
Studiowałam w Warszawie, więc wolny czas to m.in. działalność w OSP Sadłowo, szeroko rozumiana aktywność. Bardzo lubię podróże, muzykę.

Aby zagłosować na Zuzannę Grochowiecką, wyślij SMS na numer 72355 o treści OCH.91 (koszt 2,46 zł z VAT).
Głosowanie trwa do 15 maja 2017 r. do godz. 21:00.

Profil na Facebooku










4 z 20
Jak długo pracuje już Pan w ochotniczej straży pożarnej?...
fot. Archiwum prywatne

Karol Smarz, Dąbrowa Chełmińska (Bydgoszcz i powiat bydgoski)

Jak długo pracuje już Pan w ochotniczej straży pożarnej?
Do Ochotniczej Straży Pożarnej zapisałem się w wieku 12 lat. Wstąpiłem wtedy w szeregi Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej OSP w Dąbrowie Chełmińskiej. Gdy skończyłem 18 lat zostałem skierowany na kurs podstawowy strażaka- ratownika OSP i rozpocząłem przygodę ze strażą na poważnie uczestnicząc w akcjach ratowniczo- gaśniczych. Dzisiaj jestem naczelnikiem tej jednostki i odpowiadam za szereg zadań operacyjnych w tym działania ratowniczo- gaśnicze.

Skąd wziął się pomysł, żeby wstąpić do OSP?
Pomysł narodził się bardzo dawno. W wieku kilku lat chodziłem oglądać treningi i zawody sportowo- pożarnicze w mojej miejscowości. Robiło to na mnie duże wrażenie. Zawody te do dzisiaj są bardzo widowiskowe. To też spowodowało, że chciałem spróbować swoich sił. Oprócz tego oczywiście jak chyba każdy młody chłopak chciałem po prostu zostać strażakiem.

Pamięta Pan pierwszą akcję, w której wziął Pan udział?
Moją pierwszą akcją był pożar stogu, czyli akcja nie wymagająca skomplikowanej taktyki. Natomiast pierwszą poważną akcją był wypadek samochodowy na drodze wojewódzkiej, gdzie mieliśmy ofiarę śmiertelną. Zdarzenie to z uwagi na znaczne obrażenia tej osoby poszkodowanej dosyć mocno zapadło mi w pamięć.

Która z akcji była dla Pana najtrudniejsza?
Każda akcja, gdzie mamy kontakt z osobami poszkodowanymi jest trudna. Każda akcja, gdzie mamy do czynienia z chociażby tzw. pożarami ukrytymi jest trudna. Natomiast najtrudniejszy do tej pory był dla mnie pożar jednego z dużych gospodarstw na terenie mojej gminy. Akcja ta odbywała się w bardzo niskich temperaturach, jak dobrze pamiętam coś ok. -10*C. Działo się to w nocy. Podawaliśmy kilka linii gaśniczych, woda spływająca po przęsłach drabin dosłownie zamarzała. Obiekt był duży i praktycznie cały ogarnięty płomieniami. Wewnątrz budynku z kolei temperatura kilkaset stopni. Takie warunki naprawdę wymagały większej sprawności i odporności nie tylko fizycznej. Poświęciliśmy ogrom energii z chłopakami w celu niedopuszczenia do rozwoju pożaru na inne budynki. Działania trwały praktycznie całą noc, potem kilka godzin przerwy, podmienili nas inni strażacy i z powrotem wróciliśmy na dogaszanie.

Proszę opowiedzieć jakąś zabawną historię, która przydarzyła się Panu w pracy?
Jedna z naszych interwencji dotyczyła ściągnięcia kota z drzewa. Taki pożarniczy klasyk. Gdy kolega, który bezpiecznie ewakuował kota chciał go przekazać właścicielce już na bezpiecznym terenie, kot mu się wymknął i ponownie znalazł się na drzewie, z tym że tym razem na dużo wyższym. Ponowne ściągnięcie z sukcesem, kotek już na rękach właścicielki i jeszcze raz się wymyka. Tym razem nie na drzewo, ale w nazwijmy to "bliżej nieokreślonym nam kierunku". Zwierzak chyba nie do końca wyczuwał nasze dobre zamiary wobec niego.

Czy każdy nadaje się do bycia strażakiem?
Pewnie nie zabrzmi to skromnie, ale naprawdę trzeba mieć wyrobione pewne cechy charakteru. W miejsca, gdzie większość z nas intuicyjnie by uciekła, my musimy wejść. Nie jest to oczywiście tak, że strażak się nie boi. Każdy z nas strażaków- ochotników ma swoje rodziny, ma dla kogo żyć i oczywiście odczuwa strach. Boimy się tylko potrafimy w tym strachu działać. To nas właśnie odróżnia i dlatego też nie każdy może bezpośrednio działać podczas zdarzeń.

Jak spędza Pan wolny czas po pracy?
Działalność w OSP wymusza poświęcenie naprawdę sporej ilości wolnego czasu. Każdy, kto działa społecznie w straży doskonale wie o czym mówię. Oprócz tego zawodowo pełnię służbę w Państwowej Straży Pożarnej w Jednostce Ratowniczo- Gaśniczej nr 2 w Bydgoszczy. Służba strażaka zawodowego to podnoszenie swoich kwalifikacji często poza godzinami służby. Także tego wolnego czasu naprawdę nie zostaje dużo. Ja go poświęcam w całości mojej rodzinie, żonie Patrycji i półtora rocznej córeczce Liwce. Chodzimy wtedy często na spacery, takie totalne wyluzowanie i zwolnienie tempa życia choć na chwilę.

Aby zagłosować na Karola Smarza, wyślij SMS na numer 72355 o treści OCH.137 (koszt 2,46 zł z VAT).
Głosowanie trwa do 15 maja 2017 r. do godz. 21:00.




Pozostało jeszcze 15 zdjęć.
Przewijaj aby przejść do kolejnej strony galerii.

Polecamy

Przytulne wnętrza domu Małgorzaty Sochy. Tak z mężem i dziećmi mieszka znana aktorka

Przytulne wnętrza domu Małgorzaty Sochy. Tak z mężem i dziećmi mieszka znana aktorka

Makabryczne odkrycie przy cmentarzu w Goszczewie. Na parkingu leżały ludzkie szczątki

Makabryczne odkrycie przy cmentarzu w Goszczewie. Na parkingu leżały ludzkie szczątki

Przybywa medalistów. Odznaczenie otrzymała m. in. 100-letnia pani Michalina z Zalesia

Przybywa medalistów. Odznaczenie otrzymała m. in. 100-letnia pani Michalina z Zalesia

Zobacz również

Przytulne wnętrza domu Małgorzaty Sochy. Tak z mężem i dziećmi mieszka znana aktorka

Przytulne wnętrza domu Małgorzaty Sochy. Tak z mężem i dziećmi mieszka znana aktorka

Wypadek w miejscowości Grzywna pod Chełmżą. Samochód marki BMW uderzył w skuter

Wypadek w miejscowości Grzywna pod Chełmżą. Samochód marki BMW uderzył w skuter