Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

STRAŻAK KUJAW I POMORZA | Galeria zdjęć strażaków ochotników - etap wojewódzki

KD
Jak długo pracuje już Pan w straży pożarnej? Ile to minęło? Oj, na pewno ponad dwadzieścia lat. Od malucha byłem związany ze strażą. Skąd wziął się pomysł, żeby wstąpić do OSP? Tata zawodowiec, który potem przeszedł do OSP - zabierał mnie do remizy, do strażackiego auta. Wiadomo, na dziecku to robi bardzo duże wrażenie. Koledzy nie zazdrościli, bo tak się składa, że i ich ojcowie należeli do straży. Ba, dzisiaj ci koledzy też jeżdżą na akcje. Można śmiało powiedzieć, że straż mamy we krwi. To chyba było nam pisane. Pamięta Pan pierwszą akcję, w której wziął Pan udział? Nawet nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Tyle się działo...Która akcja była dla Pana najtrudniejsza? Z pewnością najtrudniejszy był dla mnie wypadek, kiedy musiałem wyciągać kolegów z rozbitego samochodu. Pierwsze wrażenie, gdy ich zobaczyłem - ciężki strzał. Trzeba podkreślić, że wszystkie akcje są trudne. Tylko jedne mniej, drugie bardzej. Ptak w kominie, pies w strumieniu, kot na drzewie - ich ratowanie wcale nie jest takie łatwe. Pożar toruńskiego Drosedu, powodź w Złotorii w bodajże 2000 roku, pożar lasu. To jedne z cięższych akcji. Proszę opowiedzieć jakąś zabawną historię, która przydarzyła się Panu w pracy. Kilka zabawnych historii zaliczyłem, ale w tym momencie niczego konkretnego sobie nie przypominam.Czy każdy nadaje się do bycia strażakiem? Chęci i to podstawa, bez tego ani rusz. Strażak musi jasno myśleć, uważać na siebie. Nawet przy pożarze śmietnika - nie wiadomo przecież, co jest w środku. Ranny czy martwy ratownik nikomu nie pomoże... Podkreślmy, że ktoś, kto przystępuje do ochotników, nie może liczyć na pieniądze. Kiedyś jeździliśmy za darmo. Potem pojawił się ekwiwalent, ale chłopacy się zrzekli. Te środki idą na jednostkę, choćby na umundurowanie. Chodzi nam o to, aby ratować innych, pomagać w najrozmaitszych sytuacjach. Cóż, nie każdy chce ryzykować za darmo. Trzeba czuć pasję. Jak spędza Pan wolny czas po pracy? Wolny czas spędzam z moją fantastyczną rodziną: żoną Kamilą i pięcioletnią córeczką Leną. Mała ma już własny mundurek, też chodzi do straży (uśmiecha się). Kochamy jazdę na rowerze, zimą - łyżwy.Aby zagłosować na Grzegorza Wilmanowicza, wyślij SMS na numer 72355 o treści OCH.15 (koszt 2,46 zł z VAT). Głosowanie trwa do 15 maja 2017 r. do godz. 21:00.
Jak długo pracuje już Pan w straży pożarnej? Ile to minęło? Oj, na pewno ponad dwadzieścia lat. Od malucha byłem związany ze strażą. Skąd wziął się pomysł, żeby wstąpić do OSP? Tata zawodowiec, który potem przeszedł do OSP - zabierał mnie do remizy, do strażackiego auta. Wiadomo, na dziecku to robi bardzo duże wrażenie. Koledzy nie zazdrościli, bo tak się składa, że i ich ojcowie należeli do straży. Ba, dzisiaj ci koledzy też jeżdżą na akcje. Można śmiało powiedzieć, że straż mamy we krwi. To chyba było nam pisane. Pamięta Pan pierwszą akcję, w której wziął Pan udział? Nawet nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Tyle się działo...Która akcja była dla Pana najtrudniejsza? Z pewnością najtrudniejszy był dla mnie wypadek, kiedy musiałem wyciągać kolegów z rozbitego samochodu. Pierwsze wrażenie, gdy ich zobaczyłem - ciężki strzał. Trzeba podkreślić, że wszystkie akcje są trudne. Tylko jedne mniej, drugie bardzej. Ptak w kominie, pies w strumieniu, kot na drzewie - ich ratowanie wcale nie jest takie łatwe. Pożar toruńskiego Drosedu, powodź w Złotorii w bodajże 2000 roku, pożar lasu. To jedne z cięższych akcji. Proszę opowiedzieć jakąś zabawną historię, która przydarzyła się Panu w pracy. Kilka zabawnych historii zaliczyłem, ale w tym momencie niczego konkretnego sobie nie przypominam.Czy każdy nadaje się do bycia strażakiem? Chęci i to podstawa, bez tego ani rusz. Strażak musi jasno myśleć, uważać na siebie. Nawet przy pożarze śmietnika - nie wiadomo przecież, co jest w środku. Ranny czy martwy ratownik nikomu nie pomoże... Podkreślmy, że ktoś, kto przystępuje do ochotników, nie może liczyć na pieniądze. Kiedyś jeździliśmy za darmo. Potem pojawił się ekwiwalent, ale chłopacy się zrzekli. Te środki idą na jednostkę, choćby na umundurowanie. Chodzi nam o to, aby ratować innych, pomagać w najrozmaitszych sytuacjach. Cóż, nie każdy chce ryzykować za darmo. Trzeba czuć pasję. Jak spędza Pan wolny czas po pracy? Wolny czas spędzam z moją fantastyczną rodziną: żoną Kamilą i pięcioletnią córeczką Leną. Mała ma już własny mundurek, też chodzi do straży (uśmiecha się). Kochamy jazdę na rowerze, zimą - łyżwy.Aby zagłosować na Grzegorza Wilmanowicza, wyślij SMS na numer 72355 o treści OCH.15 (koszt 2,46 zł z VAT). Głosowanie trwa do 15 maja 2017 r. do godz. 21:00. Archiwum prywatne
Prezentujemy galerię zdjęć z wywiadami ze strażakami ochotnikami, którzy awansowali do etapu wojewódzkiego. Głosowanie potrwa do 15 maja 2017 r. do godz. 21:00.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska