Radny miał wątpliwości co do tego, dlaczego zmotoryzowane patrole są tak liczne. Nie określił jednak jakiej sytuacji dotyczy jego spostrzeżenie.
Radny wyszedł przed gremium jako ostatni. Komendant municypalnych twierdzi, że choć był na sali obrad, nie zdążył odpowiedzieć.
- Często gęsto widzę w samochodzie straży miejskiej patrole złożone z trzech osób - zauważył radny Wojciech Strzelecki. - Zawsze się zastanawiam czy strażnicy miejscy czują się zagrożeni? Czy może nasza Rada Miasta przeznacza za duże pieniądze na municypalnych?
Szef municypalnych przyznaje, że zaskoczyło go pytanie radnego, które zakończyło sesję.
- Nawet nie zdążyłem zareagować, zgłosić się, by odpowiedzieć na ten zarzut - twierdzi Zbigniew Świdlikiewicz, komendant Straży Miejskiej w Chełmnie. - Zastanawiam się, dlaczego radny Strzelecki nie przyszedł do mnie od razu, gdy widział sytuację, która go zaniepokoiła. Co dzień jestem w urzędzie i mógłbym przecież na gorąco rozwiać jego wątpliwości. Teraz trudno ustosunkować się do jakiejś sytuacji, o której nie wiadomo kiedy nastąpiła i z czym była związana.
Komendant zapewnia, że na pewno nie miała związku ze strachem.
- To, że w naszym radiowozie było trzech strażników kompletnie mnie nie zaskakuje, zdarza się, że jedzie nim nawet pięciu - podkreśla szef municypalnych. - Wszystko zależy od tego, co strażnicy robią. Mogli jechać na przykład na zabezpieczenie przejścia jakiejś grupy. Wówczas ustawiają się przecież w kilku miejscach.
Komendant zaznacza, że planuje służby zawsze tak, by patrol był dwu lub czteroosobowy.
- Mamy w aucie także często policjantów, z którymi pełnimy wspólne służby - dodaje Zbigniew Świdlikiewicz. - Nasze stroje są podobne, więc można się pomylić nie odróżniając ich. Najpierw wypada zapytać, a potem komentować - zwłaszcza sytuacje wyrwane z kontekstu, w dodatku z naciskiem, że zbyt wiele wydaje się na nas pieniędzy.