- "Jesteśmy na pierwszej linii ognia. Podejmujemy interwencje, a nie mamy nawet płynów dezynfekcyjnych, ani maseczek. Ciągle słyszymy, że są zamówione i że mamy czekać" - piszą do naszej redakcji strażnicy z Grudziądza, którzy są wzywani do interwencji. - "Tłumaczą nam, że nie mamy panikować".
Mundurowi podnoszą też głos, że nie ma wytycznych co do pełnienia służb. - "Jest chaos" - twierdzą.
- To nie jest prawda - z tymi głosami absolutnie nie zgadza się Mariusz Sędzicki, komendant Straży Miejskiej w Grudziądzu. I zapewnia: - Nigdy nie brakowało płynów dezynfekcyjnych ani rękawic ochronnych. Jesteśmy też zabezpieczeni w maski. Tu przecież chodzi o zdrowie strażników i nas wszystkich. Nie oszczędzamy na tym - odpowiada na "zarzuty" strażników, którzy się do nas zgłosili.
Oprócz tego, że funkcjonariusze podejmują interwencje i siłą rzeczy mają kontakt z mieszkańcami, także część strażników miejskich zostało oddelegowanych do niektórych urzędów: oprócz Ratusza, też m.in. są przy MOPR-ze, USC, szpitalu. To tutaj zawiadują kolejkami interesantów, aby nie wchodziło ich zbyt wielu na raz, a co za tym idzie również mają bezpośredni kontakt z większą ilością ludzi.
Jak wygląda sytuacja w tej służbie? Straż Miejska jest jednostką podległą Urzędowi Miejskiemu w Grudziądzu. - Środki ochrony osobistej są w Straży Miejskiej w Grudziądzu - twierdzi Beata Adwent, rzecznik Ratusza. - Jest kilkadziesiąt sztuk maseczek, wystarczająca ilość płynu dezynfekcyjnego. Czekamy też na dostawę odzieży ochronnej. Ci strażnicy, którzy potrzebują środków ochrony, otrzymują je.
Jak zapewnia Beata Adwent, rzecznik Ratusza strażnicy którzy stali przy Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie byli zabezpieczeni we wszystkie środki ochrony. Nie ma takiej konieczności w przypadku strażników, którzy są w Ratuszu, gdyż tutaj nie wchodzą interesanci, a pracownikom jest badana na wejściu temperatura.
