Warto jeszcze na chwilę powrócić do historii sprzed tygodnia. Opowiadaliśmy o warsztacie szewskim w kamienicy, w której dziś mieści się "Savoy".
Otóż, w październiku 1933 r. Teofil Biernacki (arch. budowniczy, długoletni biegły) wystąpił w imieniu Anielii Pieczyńskiej z prośbą o pozwolenie na powiększenie okien. W mieszkaniu bowiem miał znaleźć się "lokal na przedsiębiorstwo handlowe".
Pończochy
Aniela Pieczyńska pozwolenie otrzymała i w 1937 rozpoczęła produkcję pończoch. Pod koniec stycznia tegoż roku o zgodę na rozszerzenie działalności wystąpiła firma Zygmunta Tworkiewicza i Jentona Tajtelbauma z Łodzi - ci dwaj młodzi ludzie chcieli założyć Bydgoską Fabrykę Pończoch. W swojej firmie mieli zatrudniać do 15 robotników, którzy z wełny, bawełny oraz sztucznego jedwabiu wyrabialiby pończochy. Wydział III.4 Oddziału Przemysłowego zgodził się, aby polsko-żydowska firma zaczęła działalność. Właściciele mieli spełnić dodatkowe warunki m.in.: wzmocnić sufity, przygotować apteczki i "dostateczną ilość spluwaczek wraz z napisami", urządzić ubikacje oraz wyposażyć je w ręczniki i mydło. Fabryka ruszyła, a miesiąc później lokatorzy donieśli do I Komisariatu Policji Państwowej, że: "Jakaś spółka żydowska uruchomiła fabrykę pończoch. Ponieważ motor i maszyny są w tej fabryce tak źle ustawione, że w całym mieszkaniu słychać tylko warkot..." Poprosili o wszczęcie dochodzenia i 4 dni później Nadzór Budowlany pokontrol nie stwierdził, że nie wykonano wcześniejszych zaleceń oraz, że "schody są drewniane i zbyt wąskie, a na klatce schodowej umieszczono kocioł żelazny" . Ponadto, bezprawnie zajęto ogólnie dostępne ustępy. Do października prowadzono korespondencję - urzędnicy chcieli zamknąć fabrykę, a właściciele stale informował o swojej ciężkiej sytuacji materialnej. W końcu firma zbankructo wała. Wstrzymano produkcję, ze spółki wystąpił Zygmunt Twor kiewicz. Jenton Tajtelbaum prowadził ją sam i bez zgody policji budowlanej przygotował na piętrze mieszkanie dla stróża oraz zorganizował farbiarnię. W lipcu 1938 roku wszystko kupił Marian Susała, który po roku wytwarzanie pończoch przeniósł do budynku przy ulicy Kościuszki.
Apteka sprzed wieku
Kamienice przy ulicy Gdańskiej (także Dancingerstrasse, Adolf Hitlerstrasse, Al. 1-go Maja) zbudowano ponad sto lat temu. I tak, dom przy ul. Gdańskiej 1 (Jagiellońska 18) - w latach 1927-28 należał do Franciszka Deglera, właściciela zakładu jubilerskiego i zegarmistrzowskiego z placu Teatralnego. Kamienica przy ul. Gdańskiej 2 - jej właścicielem i prawdopodobnie też budowniczym, był Marcin Reich . Pierwsze dokumenty dotyczące budowy pochodziły z lutego 1876 roku. W 1928 roku dom należał do kupca Jankowskiego. Mieszkały w nim rodziny robotnicze: czeladnika krawieckiego, szklarza, kucharki, służącego oraz... rolnika. Dom przy ul. Gdańskiej 3/4 - pierwsze zapiski o tej kamienicy pochodzą z roku 1871. Wreszcie ul. Gdańska 5. Już w 1898 istniał projekt budowy kamienicy - wydaje się iż od razu zaplanowano umieszczenie w niej Apteki "Pod Łabędziem" . Z 1909 roku zachował się wyrok sądu. Sprawa dotyczyła ustnej umowy między sąsiadami: Alferd Jacob właściciel apteki i drogerii wystąpił przeciwko Ernstowi Knitterowi (kupcowi z firmy "Musolf"). Powodem był tzw. spór o granice.
Szkło, fajans, porcelana...
Kamienica przy ulicy Gdańskiej 7 powstawała pod koniec dziewiętnastego stulecia, należała do Franciszka Kreski . Czym zajmowała się jego firma? Reklama wyjaśniała, że: "Założona w 1868, tel. 1497. Najstarsza i największa firma tej branży na miejscu. Hurt - detal. Szkło, porcelana, fajans, emalia, sprzęty z drzewa, artykuły stalowe, maszyny do mięsa, młynki do kawy. Korzystne i ładne podarunki z kryształu, miedzi i niklu. Wazony we wszelkich rodzajach. Zastępstwo sławnej porcelany "Rosenthala" - serwisy stołowe, filiżanki do mokki, figury artystyczne".
Prawdopodobnie Franciszek Kreski miał jeszcze (w 1876 roku) kamienicę przy ul. Gdańskiej 9. Znajdowało się w niej biuro firmy drzewnej F. Kreski, a później Bydgoska Fabryka Parasoli (1925 r.) Rudolfa Weisseinga, oferująca parasole, wachlarze i laski.
