Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świąteczna zamiana

Rozmawiali Alicja Polewska i Marek K. Jankowiak
Yi Wang
Yi Wang Wojciech Wieszok
Rozmowa VIP-a z Yi Wangiem, muzykiem orkiestry Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy

Marimba

- Wyjazd do Polski był nagrodą za świetne wyniki, które uzyskał pan w chińskiej szkole muzycznej?

- To był przede wszystkim przypadek. Nie miałem żadnych muzycznych przodków w rodzinie, ale kolega taty odkrył we mnie jakiś muzyczny talent. Jak miałem 7 lat, to nawet wygrałem jakiś konkurs pianistyczny dla młodych artystów w Chinach. Ale na fortepianie nie chciałem grać. Kiedy pierwszy raz tata zabrał mnie na koncert orkiestry, zobaczyłem tam, że cała orkiestra siedzi, a tylko perkusista stoi. I powiedziałem wtedy, że ja chcę tak jak on. No, a potem znowu był przypadek. Tata, który jest strażnikiem na autostradzie, kiedyś zatrzymał kierowcę za przekroczenie prędkości. Potem się z nim zaprzyjaźnił. Okazało się, że on pracuje w Polsce. W Łodzi. No i gdy ja zacząłem myśleć o studiach w Polsce, on pomógł mi w załatwieniu wielu formalności.

- A skąd wzięła się Bydgoszcz w pana życiorysie?

- Jak się dobrze rozejrzałem, okazało się, że w Bydgoszczy jest prof. Grzegorz Jurczyk, świetny specjalista od perkusji. A ja wymarzyłem sobie, że będę grał na marimbie. Poza tym - tam było mało instrumentów, a te co były - nie były najwyższej klasy.

- Od sześciu lat jest pan w Polsce - myśli pan jeszcze wciąż bardziej po chińsku, czy już po polsku?

- O dwóch lat - chyba już bardziej po polsku. Pojechałem wtedy do kolegów, do Łodzi. I oni tam mi powiedzieli, że przez sen, w nocy, mówiłem po polsku. No to chyba głowa już myśli po polsku.

- A serce? Mocno pan tęskni za rodziną? Do domu bardzo daleko, nie można tak od razu wsiąść w samolot i polecieć...

- Tęsknię bardzo, chociaż rodzina też rozsiana jest po świecie. Żebym mógł studiować, mama pojechała do Paryża i tam pracuje. Inaczej, nie mógłbym opłacić swoich studiów w Polsce. Dwa razy u niej byłem. W Chinach zresztą też byłem raz ze swoją dziewczyną. Niestety, nie jesteśmy już razem. Ale nie żałuję, że tak bardzo ją kochałem. A co do tej wielkiej odległości - gdybym wrócił po studiach do Chin, też mógłbym dostać pracę gdzieś daleko od domu. Tysiąc, może tysiąc pięćset kilometrów? Rodzinę też wtedy widywałbym rzadko.

- Myśli pan jeszcze o powrocie do ojczystego kraju?

- Kiedy przyjechałem do Polski, nie myślałem żeby wracać. I chyba tak jest nadal. Myślę, że mój charakter plasuje mnie tu, w Polsce. Dobrze się czuję w mieście, dostałem pracę w orkiestrze, która uchodzi za jedną z kilku najlepszych w Polsce. Kształcę się i rozwijam muzycznie. Mam w grupie perkusyjnej wspaniałych kolegów, którzy bardzo dużo mi pomogli. Nawet mieszkania pomagali mi szukać.

- Do której bydgoskiej restauracji wybiera się pan najczęściej na dobre chińskie jedzenie?

- Powiem szczerze, że jak naprawdę chcę zjeść oryginalne danie chińskie, to... sam je sobie przyrządzam. Mam jeszcze trochę oryginalnych przypraw przywiezionych z Chin. Trochę przywiozłem z Paryża.

- Gdzie spędzi pan Wigilię?

- Wybieram się znów do moich łódzkich kolegów.

- Będą potrawy polskie czy chińskie?

- Chyba pół na pół. Na pewno będą ryby, owoce morza, sałatki po chińsku. Jeśli ryż, to nie taki, jak zazwyczaj w Polsce - czyli na sucho i solony, ale lepki i bez soli. Będą też pierogi. Mało kto wie, że oryginalne pierogi pochodzą właśnie z Chin i są starsze niż makaron (też zresztą rodem z Chin) i pizza. W Chinach, je się je w Nowy Rok.

- Jaki będzie ten najbliższy rok w chińskim kalendarzu?

- Kończy się rok Psa, a zacznie rok Świni. Tyle, że w Chinach ten Nowy Rok przypada dopiero na przełomie stycznia i lutego. Wyczytałem, że nie należy w nim ślubować. Będę zatem ostrożny.

- A pod polska choinką co chciałby pan znaleźć?

- Może być niespodzianka. Zostawiam to losowi. Raz na przykład dostałem deskę do krojenia. Chińska była i bardzo mi się przydała.

- Kawa czy herbata - co bardziej pan lubi?

- I to i to. A jak herbata? - to najchętniej jaśminowa

- Co jest w stanie zezłościć pana na co dzień?

- Ludzie niewychowani, brzydko mówiący, nieprzyjaźni wobec mnie. Na szczęście jest ich mniejszość. Ale właśnie złości mnie bardzo to, że próbują pokazywać, że tak myśli i zachowuje się większość. O, i jeszcze złościło mnie to, że tak dużo dokumentów niezbędnych do pozwolenia dla mnie na prace w Polsce trzeba było załatwiać. Dużo czasu straciłem na to. Nie ćwiczyłem, nie grałem. Nie rozwijałem się.

- Którą z wad najbardziej ci dokucza?

- Jestem chyba trochę leniem. Często czekam ze zrobieniem czegoś do ostatniej chwili. Na przykład - sprzątam w mieszkaniu dopiero wtedy jak mam gości. Albo jak już sam nie mam się gdzie poruszać. .

- A gdybyśmy mieli rozmawiać o zaletach?

- Kocham muzykę! I to jest dla mnie najważniejsze. Jako absolwent uczelni artystycznej w Europie, w Chinach zarobiłbym więcej niż w Polsce. Ale w Polsce jest zdecydowanie wyższy poziom kształcenia. I inny odbiór sztuki. Chińczycy odrabiają zaległości. Ale w sztuce nie da się tego zrobić tak szybko, jak w gospodarce.

- Dokąd chciałby pan pojechać?

- Paryż bardzo lubię i mogę tam jeździć zawsze. Również kusi mnie Tybet. To terytorium Chin ale, niestety, bardzo daleko.

- A co chciałby pan mieć?

- Oczywiście, swoją marimbę. Najlepiej taką pięciooktawową. Tylko, że ona kosztuje chyba z 60 tys. złotych...

- Jak długo musiałby pan pracować na nią w Filharmonii Pomorskiej?

- Oj, chyba całe życie? Z czegoś przecież trzeba żyć na co dzień.

- Jak najlepiej odreagowuje pan stres?

- Staram się być sam. Lubię wtedy pomyśleć po cichu. Czasami słucham jazzu.

- Kwiat lotosu nie pomaga?

- Nigdy nie próbowałem. To chyba nie jest moja silna strona?

- Proszę dokończyć kilka kolejnych zdań. Bardzo lubię ...

- ... odwiedzać przyjaciół i podróżować.

- Choćby nie wiem co, zawsze znajdę czas na...

- ... może na oglądnięcie dobrego filmu? Na przykład - zrobionego przez Kieślowskiego. Mam jego wszystkie filmy. Niektóre po dwa razy oglądałem. I zawsze odkrywam w nich coś nowego. A "Dekalog", to moim zdaniem najlepsza szkoła życia.

- Ręki nie podałbym nigdy...

- ... komuś fałszywemu. Bardzo nie lubię, jak na przykład ktoś mówi, że mnie lubi, a naprawdę - jest odwrotnie.

- Boję się...

- ... Mam złe wspomnienia - krótko po tym, jak przyjechałem do Polski zostałem pobity przez dwóch chuliganów. Znajomi ostrzegali mnie, że w mieście jest niebezpiecznie, mówili: po 21-ej nie wychodź. Ale to było po 19-tej!

- Nie przyszło im do głowy, że może pan znać - tajniki chińskiej sztuki walki?

- Walczyć z kimś, to moim zdaniem, nie jest mądra rzecz, Lepiej rozmawiać. Poza tym - tai chi, to jest najpierw filozofia, a dopiero potem sztuka walki.

- Które cechy u kobiety ceni pan najbardziej?

- Lubię, gdy kobieta jest otwarta, mądra, potrafi rozmawiać, jest wyrozumiała.

- A na co w pierwszej kolejności "polują" pana oczy, gdy pojawia się nowa kobieca twarz?

- Najpierw zawsze patrzę w oczy.

- A krótka spódniczka i odsłonięte wysoko nogi, na Chińczyku nie robią żadnego wrażenia?

- W naszej kulturze jest tak, że to co cenne - się chowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska