Dla dwóch tysięcy Polaków, którzy kilkanaście godzin w tygodniu muszą spędzać w stacji dializ, przeszczep nerki jest jedyną nadzieją na powrót do normalności, do aktywnego życia.
Istotną rolę w tym procesie odgrywają stacje dializ. Dbając o jak najlepszy stan zdrowia pacjentów, automatycznie pretendują ich do przeszczepów. Wiąże się to z koniecznością kontrolowania ogólnego stanu zdrowia chorego, czyli wykonywaniem cyklicznych badań.
Nie podpisał zgody
Wśród pacjentów stacji dializ w Świeciu rozniosła się niepokojąca wieść, że tu nadzieja na transplantację nerki jest odbierana. - W Świeciu lekarze podstawiają pacjentom do podpisania pismo, że nie chcą przystąpić do przeszczepu - alarmuje świecianin, który do niedawna korzystał ze stacji dializ w grudziądzkiej lecznicy. Rejonizacja wymusiła na nim zmianę placówki, odkąd dwa miesiące temu ruszyła stacja w Nowym Szpitalu. - Mam porównanie z grudziądzką, dlatego jestem oburzony! - podkreśla pacjent.
Według niego, lekarze w Świeciu namawiają do rezygnacji z przeszczepu, żeby nie uniknąć wykonywania cyklicznych badań.
- W Grudziądzu regularnie robiono mi USG jamy brzusznej, echo serca czy prześwietlenie płuc. Tymczasem w Świeciu oszczędzają. Od dwóch miesięcy kontrolują tylko morfologię krwi - żali się nasz rozmówca. Podkreśla on, że chciałby mieć przeszczepioną nerkę, dlatego nie podpisał wspomnianego pisma.
To była historia choroby
Emilia Konieczyńska, dyrektor Nowego Szpitala w Świeciu zapewnia, że pacjent nie zrozumiał intencji lekarza. - Chory nie dostał do podpisania deklaracji przystąpienia do przeszczepu, tylko formularz z historią choroby, który kwalifikuje do transplantacji bądź nie. Oczywiście, pacjent może zaznaczyć, że nie życzy jej sobie, ale nie jest do tego nakłaniany.
Co do badań, Konieczyńska wyjaśnia: - Wykonujemy je zgodnie z wytycznymi NFZ.
Wynika z nich, że np. prześwietlenie płuc i EKG stacja ma zlecić raz w roku. Ale to minimalny zakres badań. NFZ zaznacza, że o dodatkowych decyduje sytuacja kliniczna chorego.