Nie ma od kogo się uczyć. Dlaczego młodzi ludzie decydujący się na naukę w szkole zawodowej najczęściej wybierają zawody: sprzedawca, fryzjer i kucharz?
Składający papiery do szkoły zawodowej od wyników na ostatnim świadectwie gimnazjalnym, bardziej martwią się o zaświadczenie potwierdzające przyjęcie na praktyczną naukę zawodu. Bez niego pozostają tylko praktyki w szkolnych warsztatach, gdzie można zdobyć tylko umiejętności ślusarza. Nie jest to specjalnie atrakcyjny zawód. W Powiatowym Urzędzie Pracy zarejestrowanych jest 174 ślusarzy i 17 ślusarzy-mechaników. Taka nadwyżka nie rokuje na przyszłość.
Za jeszcze gorszą prognozę można by uznać 811 bezrobotnych sprzedawców. Paradoks polega na tym, że w tym fachu kształci się najwięcej młodzieży. Na 194 osoby przyjęte do pierwszej klasy Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Świeciu aż 54 to przyszłe sprzedawczynie. - Bo w handlu najłatwiej znaleźć praktykę - tłumaczy Hanna Kalinowska, wicedyrektor ZSP w Świeciu. - Dlatego wciąż mamy sporo: mechaników, kucharzy małej gastronomii, fryzjerów i rzeźników. Chociaż tych ostatniej jest znacznie mniej w porównaniu z minionymi latami.
Gzella: Rzeźników już nie trzeba
Ściśle wiąże się to z decyzjami firmy Gzella. Bo głównie na potrzeby tej spółki kształcili się rzeźnicy. Niemal wszyscy kończący szkołę mieli zagwarantowaną prace w Osiu. Zakład nie może się jednak rozrastać w nieskończoność, dlatego w tym roku praktykantów będzie znacznie mniej.
O swojej firmie opowiada prezez Mirosław Gzella:
Analogicznie było z drukarzami. Czy to dobrze, że młodzi ludzie zdobywają kwalifikacje w zawodach, które dają niewielką gwarancję znalezienia pracy, a co gorsza nie są zawsze zgodne są z ich zainteresowaniami? Zasadniczym kryterium decydującym o ich przyszłości wydaje się dostępność do praktyk.
Firmy budowlane też nie są zainteresowane uczniami
- To jeden z wniosków. Można jednak spojrzeć inaczej - tłumaczy Kalinowska. - Skoro jest tak wiele punktów handlowych, należy zakładać, że generują one najwięcej potencjalnych miejsc pracy.
Jak bumerang powraca pytanie, co z zawodami, na które jest największy popyt? Kłania się tu np. cała "budowlanka". W świeckim ZSP tytuł murarza, malarza i ta-peciarza otrzyma 10 osób. Oczywiście pod warunkiem, że dotrwają do końca szkoły. - Firmy, nazwijmy je budowlane, nie są zainteresowane uczniami - tłumaczy wicedyrektor ZSP. - Właściciele większości z nich nie mają tytułu mistrzowskiego i uprawnień do nauki zawodu. Tak zamyka się koło.
Czytaj też: Oni znajdą pracę! Prezentujemy najbardziej przyszłościowe zawody!
Czytaj i zobacz: 25 urodziny Gzelli. Tutaj produkuje się znane wędliny z Borów (wideo i foto)
