Wychowanek Rometu i trenera Henryka Figiela (ten w 1955 r. startował w TdP i w etapie z Gdańska do Bydgoszczy był 55.) między startami w Europie wpadł odwiedzić rodzinne miasto, a przy okazji skorzystał z zaproszenia Rafała Bruskiego. Prezydent zaskoczył swojego gościa oficjalną nominacją na ambasadora Bydgoszczy w 71. Tour de Pologne, na co Sylwek przystał z ochotą.
- Bydgoszcz zawsze jest w moim sercu. W licencji nadal mam wpisane: klub - Romet, team - Movistar - mówi Szmyd. - Jechałem już w polskim tourze kilka razy (w 2001, 2008-10 i 2013 r., dwa razy był 6., raz 7. - red.), ale nigdy nie walczyłem na etapie z Bydgoszczą. Tym razem nadarzy się okazja (2-3.08 - red.). Mam nadzieję, że koledzy z grupy pomogą mi zrobić tu dobry wynik - dodaje.
Szmyd to cała historia zawodowego kolarstwa. Nigdy nie był typem lidera (choć ma w dorobku zwycięstwo na słynnej górze Mont Ventoux czy inne zwycięstwa etapowe), ale słynie z doskonale wypełnianej roli gregario czyli pomocnika. Dzięki niemu wygrywają wielcy, ostatnio Ivan Basso. 36-letni kolarz ma w dorobku 22 toury, ale nie ukrywa, że powoli myśli o zakończeniu kariery.
- Czternaście lat jeżdżę zawodowo, więc chyba mogę odejść w poczuciu spełnienia - mówi. - Trochę skłaniają mnie do takiej decyzji ostatnie dwa lata w Hiszpanii. W tym sezonie miałem jechać w Giro d' Italia, ale zostałem 1. rezerwowym i zabrakło dla mnie miejsca. Byłem 3. w Castilla y Leon, ale potem leżałem w Dauphine Libere i Route du Sud, więc na Tour de France też nie miałem szans. Jako Polak mam za to miejsce w składzie na TdP. Przedtem jeszcze start Dookoła Austrii, a na koniec może w hiszpańskiej Vuelcie. Co dalej? Chciałbym przekazywać swoją wiedzę i doświadczenie młodszym, ale czas pokaże czy tak będzie. Również to, czy w Polsce czy we Włoszech. W Italii mam więcej kolarskich znajomości, ale w Polsce byłoby łatwiej znaleźć sobie miejsce i tu są większe potrzeby - kończy Sylwek.