No i od razu zaczęła się cojesienna śpiewka: że kierowcy nie dostosowali prędkości do warunków drogowych, że zwlekali z wymianą opon na zimowe, a drogowcy bezradnie patrzyli, kiedy dopiero co oczyszczony asfalt znów z czarnego zmieniał się w szary i pokryty breją.
Przeczytaj także:"Na gorąco": Kto jest winien skandalu na Stadionie Narodowym!?
Za to w niedzielę wszyscy chyba przecieraliśmy oczy ze zdziwienia: u nas słońce, lekki mrozik - tylko wyjść do ogrodu i liście grabić albo wybrać się na piękny jesienny spacer. Tymczasem na wschodzie - klęska: opóźnione pociągi, 80 tysięcy ludzi bez prądu. Fakt - jeszcze mamy październik, ale synoptycy mniej więcej od tygodnia wieszczyli atak zimy. Nie przymierzając, jak popołudniową ulewę nad Stadionem Narodowym w dniu meczu z Anglią.
Co? Że to nie to samo? Jak to nie?! Wtedy i teraz potraktowaliśmy te ostrzeżenia z właściwą sobie dezynwolturą - co tam jacyś fachmani od chmurek będą gadać. Co ma spaść - to spadnie.
Nie z nami takie numery.
A jednak!
Czytaj e-wydanie »