Przyznają jednak, że brakuje toalet dla niepełnosprawnych.
Pani Anna przyjechała na weekend do Bydgoszczy. Po długim spacerze Śródmieściem odczuła potrzebę skorzystania z toalety.
- Byłam w parku Witosa, więc pomyślałam, że pewnie będzie tam szalet - opowiada turystka, która jednak toalety nie znalazła.
- Ostatecznie skorzystałam z WC w galerii handlowej (Focus Park - red.), ale dziwię się, że w centrum tak dużego miasta nie ma publicznych toalet - zauważa pani Anna.
Tylko czy aż siedem?
- Ta pani najwyraźniej nie miała szczęścia w szukaniu, bo w samym Śródmieściu mamy trzy szalety, a w całej Bydgoszczy siedem - ripostuje Ryszard Łebek, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska ratusza. - Wszystkie są czynne od rana do wieczora przez cały rok.
Urzędnik przekonuje, że siedem szaletów wystarczy.
- Otwiera się coraz więcej lokali z toaletami, więc nie ma potrzeby budować nowych, ani nawet ustawiać tymczasowych podczas sezonu - uważa urzędnik, ale zaznacza, że przy okazji większych imprez plenerowych tzw. toi-toi'e są ustawiane.
Stałe publiczne toalety są na placach: Wolności i Piastowskim, przy ul. Mickiewicza, Czerkaskiej i Węgierskiej oraz Pod Blankami, a także na Błoniu (obok targowiska).
Czystość i papier - 1 zł
Zapotrzebowanie na ich "usługi" jest zróżnicowane. O ile drzwi szaletu na placu Wolności praktycznie się nie zamykają, to np. w przybytku przy Mickiewicza, według pracowniczek, zdarzają się dni kiedy przychodzą pojedynczy klienci.
Niezależnie od frekwencji toalety w Śródmieściu zastaliśmy jednak czyste, nie brakowało też papieru.
- W Bydgoszczy bywam od dziecka, dość często zdarza mi się korzystać z publicznych toalet i w porównaniu z tym, co było dawniej, standardy są już iście europejskie - chwali Tomasz Gordon, radny gminy Koronowo i sołtys Tryszczyna, którego spotkaliśmy przy szalecie na Placu Wolności.
Od europejskich standardów odbiega jednak konieczność płacenia za szalet - 1 zł.
- Żeby toalety były całkowicie bezpłatne potrzebna byłaby odpowiednia uchwała radnych, ale złotówka i tak nie pokrywa kosztów utrzymania szaletów - wskazuje Ryszard Łebek.
Zapytanym mieszkańcom opłata nie przeszkadza. - Tej symbolicznej złotówki nie szkoda, jeżeli można załatwić potrzebę w przyzwoitych warunkach - mówi pani Jadwiga, którą spotkaliśmy przy ul. Mickiewicza.
Na wózku z pieluchą...
Realnym problemem jest za to nieprzystosowanie miejskich szaletów do potrzeb niepełnosprawnych. Wyjątkiem jest tylko toaleta przy ul. Pod Blankami, z której osoby na wózkach mogą korzystać bez kłopotów.
- Większość szaletów znajduje się w podziemiach i gdybyśmy chcieli udostępnić je niepełnosprawnym wymagałoby to całkowitej i kosztownej przebudowy - tłumaczy szef Wydziału Gospodarki Komunalnej, który przyznaje jednak, że jedna toaleta dla osób na wózkach to za mało.
- Dlatego planujemy dostosować do ich potrzeb jeszcze szalet przy ulicy Węgierskiej, który także znajduje się "na powierzchni" - zapowiada Ryszard Łebek.