- Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierowca iveco nie zachował należytej ostrożności i dlatego uderzył w tył fiata. Kierująca nim kobieta zamierzała skręcić - informuje podkom. Krzysztof Lewandowski z Komendy Powiatowej Policji w Golubiu-Dobrzyniu.
W wyniku zdarzenia maluch dachował i, poza miejscem kierowcy, został doszczętnie zniszczony. W drodze z miejsca wypadku do szpitala kierująca fiatem 28-letnia mieszkanka gminy Dębowa Łąka poinformowała, że był z nią trzyletni syn. Zeznanie było bardzo wiarygodne, bo w pobliżu miejsca zdarzenia znaleziono dziecięcy fotelik, a w aucie czapkę chłopca. Policjanci błyskawicznie rozpoczęli poszukiwania dziecka. Pomagali im strażacy zawodowi, ochotnicy, mieszkańcy pobliskich domów oraz pracownicy Urzędu Gminy w Dębowej Łące. W akcji udział wzięło około stu osób.
- Odwiedziliśmy wiele domów. W jednym z nich dowiedzieliśmy się, że malec był widziany rano ze swoją babcią na przystanku autobusowym w Tokarach. Wybierali się do lekarza do Torunia - relacjonuje podkom. Lewandowski.
Sygnał ten został sprawdzony. W toruńskiej przychodni rzeczywiście widziano babcię z zaginionym. Po kilku godzinach kobieta wróciła do domu. Na przystanku w Tokarach czekali na nią policjanci i opowiedzieli o wypadku. Kobieta wyjaśniła, że rano spotkała w drodze na przystanek córkę i ta powierzyła jej dziecko. W wyniku doznanego szoku mama chłopca o tym fakcie zapomniała.
- Można mówić o wielkim szczęściu, bo fiat został doszczętnie zniszczony. Ocalało w zasadzie jedynie miejsce kierowcy. Pasażerowie prawdopodobnie nie przeżyliby tego wypadku - mówi podkom. Krzysztof Lewandowski.
Szczęśliwie odnaleziony
(kk)
Wczoraj w Tokarach (gmina Golub-Dobrzyń) kierowca iveco, podczas wyprzedzania, uderzył w tył fiata 126 p. Kierująca "maluchem" doznała wstrząśnięcia mózgu i szoku. Kobieta twierdziła, że był z nią trzy letni syn. Malec zaginął bez śladu. Po kilkugodzinnych poszukiwaniach dziecko się odnalazło. Na szczęście całe i zdrowe.