Przed sądem rejonowym stanął wczoraj Wiesław L., komendant toruńskiej straży miejskiej. Prokuratura zarzuca mu przekroczenie uprawnień. Miało do tego dojść nocą w grudniu 2008 roku, podczas interwencji, którą przeprowadzali strażnicy.
Zdaniem śledczych komendant kopnął jednego z legitymowanych przez strażników mężczyzn, Macieja S. Kazał dyżurnemu zawrócić radiowóz i zwolnił dwie osoby, które miały trafić do izby wytrzeźwień.
Prokuratura zarzuca mu także, że później sam rozpoznał zażalenie na tę interwencję. - Wiedząc o tym, że skarga ta dotyczyła również jego udziału w zajściu - podkreślała na sali sądowej prokurator Anna Markuszewska.
Skandal w toruńskiej straży miejskiej: komendant przekroczył uprawnienia
Wiesław L. nie chciał odpowiadać na pytania sądu. Złożył jednak wyjaśnienia. Skupił się w nich na podważaniu podstaw prawnych aktu oskarżenia. Przekonywał, że nie mógł przekroczyć uprawnień komendanta straży miejskiej, bo w trakcie interwencji nie był funkcjonariuszem publicznym.
Funkcjonariusz? Nie. Szef? Oczywiście
- Żeby mieć status strażnika miejskiego i funkcjonariusza publicznego, trzeba w godzinach pracy ubrać mundur i wykonywać czynności służbowe - wyjaśniał, przypominając, że podczas grudniowej interwencji był bez munduru i po pracy. Nie występował więc jako strażnik.
Wiesław L. nie zaprzeczył, że wziął udział w interwencji. - Obserwowałem zdarzenia i podejmowałem działania kontrolne wobec podlegających mi strażników - mówił.
- Działał pan w nocy jako ich pracodawca? - zapytał sędzia Tomasz Łętowski. - Tak - zgodził się komendant i wyjaśnił, że jako pracodawca ma prawo nadzoru nad pracownikami w każdym miejscu i o każdym czasie.
Wiesław L. w żaden sposób nie odniósł się do rzekomego kopnięcia legitymowanego mężczyzny. I choć śledczy twierdzą, że był wtedy pod wpływem alkoholu - tego tematu również nie poruszył. Miał za to szereg innych zarzutów wobec sformułowanego przez prokuraturę aktu oskarżenia. - Jakie przepisy zostały naruszone w związku z tym, że dwoje młodych ludzi nie trafiło na izbę wytrzeźwień? - pytał.
Adwokat komendanta, Jacek Krężelewski, chciał, żeby sąd uchylił postanowienie o zawieszeniu Wiesława L. w czynnościach służbowych. Prokuratura nie przychyliła się jednak do tego wniosku, a sędzia go oddalił.
Następna rozprawa w lipcu. Sąd przesłucha wówczas świadków.
Czytaj e-wydanie »